Prezes PAŻP: Jesteśmy świadkami przełomu w lotnictwie
Ruch lotniczy przekształca się w stronę bezzałogowych pojazdów, które najpierw będą przewoziły towary, a za kilka lat ludzi - twierdzi w rozmowie z Interią Janusz Janiszewski, prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej (PAŻP).
Ewa Wysocka, Interia: Według ostatniej prognozy IATA kryzys w lotnictwie potrwa nawet do 2026 roku. Nie mniej optymistyczna jest prognoza Eurocontrol. Tymczasem pan zachęca aby wykorzystać pandemię do rozwoju lotnictwa w Polsce.
Janusz Janiszewski, prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej: -Każdy kryzys w historii ludzkości wiązał się z szansą. Również ten. Dla lotnictwa, trwająca pandemia to swego rodzaju wehikuł czasu. Z jednej strony, jeśli chodzi o poziom ruchu lotniczego, przeniosła nas do świata sprzed 15-16 lat. Z drugiej - całkowicie zmieniła nasze zachowania popychając ku światu wirtualnemu. W PAŻP przyjrzeliśmy się tej zmianie uznając, że może stać się wielką szansą dla pogrążonego dziś w zapaści lotnictwa. Ważnym aspektem jest tu zupełnie inne podejście do usług, do przemieszczania się towarów i ludzi. Ludzie nie obawiają się już przenoszenia towarów bezzałogowymi statkami powietrznymi. Prawdopodobnie już niedługo będziemy sami transportować produkty codziennego użytku dronami. Instytucjonalnie już dziś jesteśmy zaangażowani w prace nad procesem przewożenia dronami próbek wymazów do badania.
Ta współpraca już się rozpoczęła...
- Tak, między PAŻP i Centralnym Szpitalem Klinicznym MSWiA. Wykorzystując nasz system PansaUTM do koordynowania lotów bezzałogowych statków przeprowadziliśmy w kwietniu udaną próbę przewozu takich próbek pomiędzy dwoma warszawskimi szpitalami. A to dopiero początek naszych działań w tym obszarze.
Czy można oczekiwać, że transport pojazdami bezzałogowymi w jakiś sposób będzie kompensował osłabienie ruchu osobowego?
- Rynek usług dronowych w Polsce rozwija się bardzo dynamicznie i wkrótce będzie wart około 500 miliardów złotych. Na początku będzie opierał się na transporcie towarów. Ale spójrzmy na Stany Zjednoczone. Tamtejsze firmy przewidują, że w 2023 roku nastąpi boom na taksówki powietrzne transportujące od 4 do 6 osób. Jesteśmy w momencie historycznego przełomu, analogicznego do wynalezienia kolei, czy samochodu. Dzisiaj jesteśmy świadkami transformacji transportu lotniczego, obserwujemy pierwsze próby nowych środków transportu. Za 3-5 lat dla ludzi to będzie codzienność. Będziemy produkować takie bezzałogowe statki powietrzne, które będą masowo wozić ludzi na małe odległości i będzie to - podejrzewam - usługa dostępna na zasadzie aplikacji w smartfonie.
Czyli jest to ta dodatnia strona COVID-u?
- Tak. Inwestując w cyfryzację polskiego i europejskiego nieba, we wprowadzanie autonomiczności i automatyzacji systemu zarządzania ruchem lotniczym będziemy w stanie sprostać oczekiwaniom nowego rynku. Wkrótce inną rolę będą w niej pełnić kontrolerzy ruchu lotniczego i technicy obsługi IT. Będziemy mieli niższy poziom operacji standardowych a wyższy poziom usług autonomicznych, czyli bezzałogowych statków powietrznych. Jako kraj musimy wykorzystać tę szansę. W PAŻP już dziś przygotowujemy się na integrację załogowego ruchu lotniczego z ruchem bezzałogowym. Wierzę, że dzięki strategicznym decyzjom co do kierunków rozwoju jako Polska będziemy liderami wyścigu technologicznego przyszłego modelu, nowego rynku usług lotniczych w Europie.
Zgodnie z najnowszą prognozą Eurocontrol poziom ruchu w Europie będzie się utrzymywał na wysokości 45 - 50 proc. w stosunku do 2019 r. Będące w gestii PAŻP wieże kontrolne pracują jednak non stop. Pogodzenie tych faktów nie jest chyba łatwe?
- W Polsce notujemy teraz między 800 a 1000 operacji dziennie. W 2019 r. było to między 3 tys. a 3,5 tys., w zależności od dnia. Spadki przychodu w takich agencjach jak PAŻP będą sięgać około 50 - 70 proc. Musimy znaleźć sposób funkcjonowania w tej zmienionej rzeczywistości. Musimy utrzymywać naszą infrastrukturę, bo jest ona częścią systemu obronności państwa.
Jak więc pogodzić te wypadkowe?
- Na pewno najbliższe lata to czas szukania rozwiązań by przejść w miarę suchą stopą przez ten bardzo trudny dla lotnictwa okres. W kwietniu Eurocontrol ogłosiła decyzję o odroczeniu płatności około 1,1 miliarda euro opłat za trasowe usługi nawigacyjne do listopada 2020 r. Dla PAŻP, która jest instytucją finansowaną praktycznie w całości z opłat nawigacyjnych wnoszonych przez użytkowników przestrzeni powietrznej (tj. linie lotnicze) oznacza to brak wpływów. Od maja wprowadzamy plan ratunkowy. Naszym celem jest utrzymanie miejsc pracy i stabilności finansowej Agencji. Z uwagi na fakt, że w PAŻP koszty osobowe to 65% budżetu, musimy solidarnie zmniejszyć wynagrodzenia o 23,5%, gwarantujemy przy tym utrzymanie zabezpieczeń socjalnych i ochronę osób najmniej zarabiających tj. 5331,47 zł brutto. Zaktualizowaliśmy też plan inwestycyjny, planując zamknąć ten rok inwestycjami na poziomie 148 mln zł wobec zakładanych 267 mln. Cały czas pracujemy nad nowoczesnymi, optymalnymi kosztowo, formami szkolenia. Ale nie rezygnujemy ze strategicznie ważnych inwestycji dla kraju, jego obronności i całego zarządzania ruchem lotniczym w ramach europejskiej sieci.
Mówiąc o strategicznych inwestycjach - jest pan członkiem Zespołu Doradczego Pełnomocnika Rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego. Czy w obecnej sytuacji budowa CPK jest realna?
- Ruch lotniczy prędzej czy później się odbuduje, a CPK będzie lewarem dla gospodarki i w pełni cyfrowym lotniskiem, opartym na zaawansowanych rozwiązaniach technologicznych. PAŻP już rozpoczął do niego przygotowania. Podjęliśmy decyzję, że musimy inwestować, żeby utrzymać miejsca pracy i wyjść technologicznie do przodu. W naszym hubie w Poznaniu, stworzyliśmy miejsce do wirtualizacji zarządzania ruchem lotniczym w CPK, które będzie łączyło obsługę ruchu z wymaganiami Jednolitego Europejskiego Nieba.
Czy w 2023 roku istnieje szansa, żeby wbić łopatę i rozpocząć budowę CPK?
- W mojej opinii, Polski nie stać na to, żeby zrezygnować ze strategicznych inwestycji dotyczących rozwoju transportu lotniczego.
Jak pan ocenia zachowanie Komisji Europejskiej w tej wyjątkowo trudnej sytuacji? A6 Alliance, grupa największych europejskich dostawców usług żeglugi powietrznej, którą pan kieruje, zaapelowała w maju do KE o pomoc.
- Uważam, że Komisja Europejska powinna odegrać teraz jedną z największych ról. Po to jesteśmy w UE, po to istnieje KE i po to istnieją instrumenty, które były tworzone aby móc stymulować rynkiem europejskim w trakcie tego gigantycznego kryzysu. KE musi sobie zdać sprawę, że to ona jest liderem i znaleźć określone rozwiązania na poziomie europejskim. Wierzę, że ludzie chcą latać, chcą się przemieszczać. Dlatego ważne jest wprowadzenie ogólnych zasad unijnych przewozu osób i towarów w czasie kryzysu. To byłby pierwszy stymulator odrodzenia się transportu lotniczego w Europie. Wierzę też, że KE stworzy rozwiązania dla instrumentów finansowych, które pozwolą nam otrzymać dofinansowanie w tym trudnym okresie.
A co z listą krajów z zakazem lotów na której jest m.in. Francja i Hiszpania? W sytuacji, kiedy na radarach nie ma samolotów, Polska dobrowolnie pozbywa się wielu rejsów. Czy to nie jest podcinanie sobie skrzydeł?
- Myślę, że każde z państw członkowskich działa najlepiej jak potrafi. Tak naprawdę, to każdy z nas szuka drogi, czy to w Polsce, czy w innym kraju. Gdyby UE stworzyła jednolite zasady, moglibyśmy powiedzieć: “Dobrze, latamy na tych samych zasadach i otwieramy rynki". Myślę, że ucząc się żyć z COVID-em doprowadzimy do sytuacji, w której będą jednolite zasady, które pozwolą by europejskie lotnictwo mogło konkurować ze innymi transportowymi potęgami.
Rozmawiała Ewa Wysocka