Etiopia oficjalnie zainaugurowała we wtorek największą w Afryce zaporę wodną, której nadano nazwę Wielkiej Tamy Etiopskiego Odrodzenia. Chociaż projekt ten zapewni energię milionom Etiopczyków, to wiele wskazuje na to, że jednocześnie pogłębi konflikt Etiopii z Egiptem i Sudanem, którego podłożem są wieloletnie spory o dostęp do życiodajnych wód Nilu - zauważa agencja Reutera. Nie mniej istotne są też jednak gospodarcze ambicje Addis Abeby, które z uwagą obserwują sąsiedzi.
Największa zapora wodna Afryki i gospodarcze ambicje Etiopii
Etiopia, drugi pod względem liczby ludności kraj na kontynencie (ponad 120 milionów mieszkańców), traktuje nową zaporę - której budowa pochłonęła 5 mld dolarów - jako centralny punkt swoich planów, by eksportować nadwyżki wyprodukowanej energii do krajów regionu. Cel podstawowy to zapewnienie dostępu do elektryczności obywatelom (wielu z nich wciąż jest go pozbawiona).
Moc Wielkiej Tamy Etiopskiego Odrodzenia - zlokalizowanej w dolinie Guba, na Nilu Błękitnym - zwiększana była stopniowo, poczynając od uruchomienia pierwszej turbiny w 2022 roku. We wtorek 9 września zapora osiągnęła maksymalną moc 5150 MW, co plasuje ją wśród 20 największych zapór hydroelektrycznych na świecie. Dla porównania - stanowi to jedną czwartą mocy chińskiej Tamy Trzech Przełomów. Wody Nilu na zaporze spadają z wysokości 170 m, a obszar zbiornika - jak zauważa Reuters - jest większy niż obszar administracyjny Wielkiego Londynu (czyli 1572 km kw.). Ma on zapewnić zasoby potrzebne do nawadniania niżej położonych terenów, eliminując zagrożenia związane z suszą (wypełniany był stopniowo od 2020 r.).
Budowa Wielkiej Tamy Egipskiego Odrodzenia została w 91 proc. sfinansowana przez etiopski bank centralny, a pozostałe 9 proc. funduszy zebrano od Etiopczyków, którzy przekazywali na ten cel darowizny i kupowali specjalne rządowe obligacje. W efekcie projekt udało się ukończyć bez zagranicznego wsparcia, co - jak podkreślają komentatorzy - ma niebagatelne znaczenie dla budowania poczucia narodowej dumy i sprawczości w Etiopii.
Premier Etiopii: Nie chcemy szkodzić braciom
W uroczystości inauguracji zapory wziął udział etiopski premier Abiy Ahmed, który w specjalnym orędziu zwrócił się do obywateli kraju, ale też zaproszonych na ceremonię prezydentów Somalii, Dżibuti i Kenii. Jak przekonywał, zapora "nie ma na celu szkodzenia braciom" (odniósł się tutaj do Egiptu i Sudanu) - ma natomiast zapewnić ekonomiczny rozkwit Etiopii i przyspieszyć elektryfikację regionu.
Ale sąsiedzi Etiopii w dolnym biegu rzeki Nil obserwowali postęp prac z niepokojem w zasadzie od momentu rozpoczęcia budowy tamy w 2011 roku.
Egipt i Sudan z obawą patrzą na wielki projekt Etiopii
Egipt, który w latach 60. XX wieku zbudował na Nilu Wielką Tamę Asuańską, obawia się, że Wielka Tama Etiopskiego Odrodzenia może ograniczyć zasoby wody w kraju w okresach suszy. Kair od samego początku zaciekle sprzeciwiał się budowie tamy, argumentując, że narusza ona traktaty wodne z czasów kolonialnych, stanowiąc zarazem zagrożenie egzystencjalne dla państwa egipskiego (licząca 108 milionów ludzi populacja Egiptu czerpie ok. 90 proc. słodkiej wody właśnie z Nilu).
Rzecznik egipskiego MSZ Tamim Khallaf powiedział agencji Reutera, że Kair będzie nadal uważnie monitorował rozwój sytuacji na Nilu Błękitnym i "korzystał z prawa do podjęcia wszelkich odpowiednich środków w celu obrony i ochrony interesów narodu egipskiego".
Reuters zauważa, że Egipt w ostatnich latach zbliżył się do rywali Addis Abeby w Rogu Afryki - zwłaszcza do Erytrei. Wspólne stanowisko w sprawie tamy łączy go teraz także z Sudanem, który przyłączył się do apeli egipskich władz o podpisanie prawnie wiążących porozumień regulujących eksploatację zapory.
Według Reutersa, przeprowadzone dotychczas niezależne badania nie wykazały powodowania jakichkolwiek zakłóceń w przepływie wód Nilu w dolnym biegu rzeki na skutek obecności tamy.
Oczekuje się, że Wielka Tama Egipskiego Odrodzenia zmieni codzienność Etiopczyków, którzy doświadczają poważnych ograniczeń w dostępie do elektryczności, zwłaszcza na obszarach wiejskich, gdzie sieci przesyłowe są słabo rozwinięte. Podczas gdy w 2022 roku poziom elektryfikacji obszarów miejskich w Etiopii wynosił 94 proc., to - według danych Banku Światowego - zaledwie 55 proc. ludności tego afrykańskiego kraju miało dostęp do energii elektrycznej.