Producenci mebli sygnalizują zwolnienia. Popyt się załamał a koszty rosną
Producenci mebli mierzą się z coraz większymi wyzwaniami. Rosną koszty energii, surowców i płac, spada natomiast popyt. Tymczasem sektor jest ważną częścią polskiej gospodarki. W 2021 roku Polska była czwartym światowym eksporterem mebli. Trudna sytuacja może doprowadzić do zwolnień. Z branży napływają sygnały, że zamówienia są już niższe nawet o 50 proc.
Czas pandemii nie był zły z punktu widzenia producentów mebli. Ich sprzedaż na świecie wzrosła w 2021 r. o 8 proc., do blisko 570 mld euro, podczas gdy w pierwszym roku pandemii spadła jedynie o 0,5 proc. Ludzie więcej czasu spędzali w domu, decydując się na wymianę mebli. Nierzadko zakupy wymogła praca i nauka zdalna - trzeba było przystosować mieszkanie do nowych wymogów. Producentom mebli sprzyjał też rozgrzany rynek nieruchomości. Rosła sprzedaż mieszkań, które trzeba było wyposażyć.
Jeszcze pierwsza połowa tego roku wyglądała dobrze. Jednak coraz wyższa inflacja, rosnące koszty i schłodzenie rynku mieszkaniowego pogarszały sytuację w drugim półroczu. Według prognoz Statisty dynamika światowego rynku mebli w całym 2022 r. wyniesie 2,8 proc. Dopiero w kolejnych latach spodziewane jest odbicie. Średnie tempo wzrostu sprzedaży mebli w latach 2023-2026 wyniesie 5,5 proc.
Producenci mebli spodziewają się dalszego wzrostu kosztów prowadzenia działalności, w tym związanych z energią (w drugim kwartale tego roku ten element stanowił 1,9 proc. kosztów ogółem), ale też kosztów zakupu surowców i wynagrodzeń.
Spodziewany jest m.in. wzrost cen drewna, choćby ze względu na spadek dostępności surowca po sankcjach nałożonych na Rosję i Białoruś. Od drugiej połowy tego roku na unijne rynki nie trafiają już wyroby drzewne, m.in. płyty drewnopochodne, z Białorusi i Rosji. Import z tych kierunków był znacznie nasilony w miesiącach przejściowych, kiedy to dopuszczano jeszcze realizację umów zawartych przed ogłoszeniem sankcji (czyli do 4 czerwca 2022 r. w przypadku Białorusi i do 10 lipca 2022 dla Rosji). Kupowano wówczas "na zapas".
Przedsiębiorcy, w tym m.in. producenci mebli, wystosowali list do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym prosili o niepodwyższanie cen drewna w Lasach Państwowych. "21 września Lasy Państwowe opublikowały zmiany do kryteriów, parametrów i sposobu wartościowania ofert zakupu drewna na 2023 r., których skutkiem będzie kolejny znaczący wzrost cen bazowych drewna. Ceny wyjściowe według nowego algorytmu wzrosną o 40 proc., co przełoży się na wzrost kosztów zakupu drewna o co najmniej 50-60 proc.!" - alarmowali.
Zaznaczali, że już teraz gotowe deski sprowadzane z zagranicy są tańsze niż surowe drewno kupowane przez tartaki w Lasach Państwowych. "Płyty drewnopochodne produkowane w Polsce są droższe od importowanych, a polskich mebli nie chcą kupować klienci zagraniczni ze względu na zbyt wysokie ceny. Firmy muszą ograniczać produkcję i rezygnują z zakupionego w Lasach Państwowych drewna, a kolejnym krokiem będzie uruchomienie procesu zwolnień grupowych" - napisali przedsiębiorcy.
Obawy budzi również kondycja konsumentów. Popyt będzie najprawdopodobniej dalej słabł ze względu na spowolnienie gospodarcze w Europie. Przedstawiciele sektora mówią już o spadkach zamówień rzędu 50 proc., bo klienci nie akceptują podwyżek cen produktów.
- W zasadzie spadki zamówień, czy to z rynku polskiego, czy z rynków eksportowych, sięgają już dzisiaj 50 proc. W ten sposób fabryki w zasadzie nie mają jak produkować przez dwa czy trzy dni w tygodniu. Magazyny dosyć szybko się wypełniają gotowymi meblami przy naszych zdolnościach produkcyjnych, więc ta sytuacja jest w tej chwili bardzo poważna. Musimy znaleźć rozwiązania, które ten spadek zamówień w jakiś sposób ograniczą, czy wprost go zatrzymają - mówił w ostatnich dniach Michał Strzelecki, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.
Analitycy PKO BP szacują, że wyniki za trzeci kwartał pokażą kilkuprocentowy spadek produkcji sprzedanej rok do roku w ujęciu realnym. Latem produkcja spadła o 4,9 proc. rok do roku, w ostatnich trzech miesiącach roku może być jeszcze gorzej. Ostatecznie w całym roku dynamika produkcji może spaść poniżej 3 proc.
Sektor jest bardzo ważną częścią krajowej gospodarki. W 2024 r. Polska była czwartym największym eksporterem, z udziałem na poziomie 5,4 proc. Przed Polską znalazły się Chiny (42,4 proc.), Niemcy (5,9 proc.) i Wietnam (5,8 proc.). Najwięcej mebli sprzedaliśmy do Niemiec. Wartość eksportu do tego kraju wyniosła w 2021 r. 5 mld euro. Dwie kolejne pozycje zajmowały Francja i Czechy, gdzie sprzedaż wyniosła po 1 mld euro. Dalej znalazły się: Wielka Brytania (999 mln euro), Holandia (905 mln euro) i USA (497 mln euro).
Jak informują analitycy PKO BP, przychody polskich producentów mebli, zatrudniających ponad 49 osób, wzrosły w minionym roku o 24 proc., co w dużej mierze było zasługą sprzedaży zagranicznej, która odpowiadała za 64 proc. przychodów. Jednak już wtedy rosnąca presja kosztowa związana z silnym wzrostem cen surowców i materiałów do produkcji mebli doprowadziła do spadku wyniku finansowego o 11 proc.
Analitycy PKO BP spodziewają się, że w drugim półroczu rosnące koszty będą o sobie dawały znać coraz bardziej. Trzeba też liczyć się z hamowaniem popytu. To oznacza, że zysk spadnie zapewne po raz kolejny. Wśród pozytywnych czynników można wskazać natomiast kurs walutowy, który sprzyja eksporterom.
"W scenariuszu recesyjnym sprzedaż mebli na rynkach europejskich może utrzymywać się na obniżonych poziomach w latach 2023-2024. Odbiciu popytu na rynku krajowym może sprzyjać oczekiwana poprawa sytuacji na rynku mieszkaniowym w 2024 r. w reakcji na możliwe złagodzenie polityki pieniężnej banku centralnego pod koniec 2023 r." - oceniają.
Monika Borkowska