Projekt zmian w sposobie działania aptek zaszkodzić może głównie pacjentom. Możliwy wzrost cen leków i problemy z ich dostępnością
Zasada apteka dla aptekarza, którą starają się wprowadzić do prawa farmaceutycznego posłowie PIS z parlamentarnego zespołu ds. regulacji rynku farmaceutycznego przyczyni się do likwidacji aptek, wzrostu cen leków i utrudni pacjentom dostęp do opieki farmaceutycznej. To tylko niektóre z obaw branży farmaceutycznej, która krytycznym okiem patrzy na forsowany właśnie poselski projekt zmian w prawie farmaceutycznym. Autorzy projektu chcą, by poprawki weszły w życie już w przyszłym roku.
Projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego zawiera zapisy mówiące o tym, że konkurujące apteki musi dzielić odległość minimum 1 kilometra, a jedna placówka ma przypadać na więcej niż 3 tys. osób. Reguluje też zasady prowadzenia aptek oraz ich dziedziczenia. Zgodnie z poselskim projektem aptekę będzie mógł założyć jedynie farmaceuta, który nie może prowadzić jednocześnie więcej niż cztery placówki.
- Proponowana nowelizacja dotyczy przyszłości, a więc tych aptek, które dopiero będą otwierane. Nie zmienia sytuacji podmiotów, które obecnie działają na rynku. Zawarte w niej kryteria geograficzne i demograficzne spowodują, że apteki będą lepiej dostępne dla Polaków i nie będą już skoncentrowane w miejscach, gdzie najbardziej opłaca się prowadzić biznes - mówi wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes.
Wiceminister tłumaczy, że przygotowywane zmiany w prawie farmaceutycznym nie mają na celu faworyzowania żadnej formy działalności, czy to aptek prywatnych czy sieciowych.
To jednak nie uspokaja polskich aptekarzy, którzy uważają, że projekt nowelizacji narusza prawo do swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Zasada apteka dla aptekarza, będąca jednocześnie roboczą nazwą projektu, w praktyce może wprowadzić ograniczenie konkurencji, a tym samym zaszkodzić całemu rynkowi. Forsowany projekty w pierwszej kolejności osłabi polskie często rodzinne sieci aptek, co z kolei może ułatwić ekspansję zachodnim koncernom. W Polsce jak wynika z Raportu Fundacji Republikańskiej 96 proc. aptek to polski kapitał.
- Apteka dla aptekarza spowoduje, że będziemy mieli tylko jedną, wybraną grupę zawodową uprawnioną, aby prowadzić tego typu firmę. Apteka jest bowiem nie tylko instytucją zdrowia publicznego, lecz także firmą. Według nas farmaceuta powinien się zajmować pacjentem, jego zdrowiem i opieką farmaceutyczną, a nie prowadzeniem firmy. Od tego są przedsiębiorcy - zaznacza Jan Zając, prezes sieci Ziko Apteka.
Zdaniem Zająca, projekt to nic innego jak zbiór pobożnych życzeń i próba naśladownictwa niemieckich wzorców, które doprowadziły do wybuchu ogromnych afer związanych m.in. z wyłudzeniami leków refundowanych.
Obawy środowiska potwierdzają eksperci rynku. Zdaniem Dawida Piekarza z Instytutu Staszica zaproponowane zmiany w prawie oznaczają de facto przekazanie rynku farmaceutycznego w ręce jednej grupy zawodowej, a tym samym hermetyzację całej branży.
- Cały rynek farmaceutyczny zostanie oddany w zarządzanie korporacji zawodowej, która będzie reprezentowała i wzmacniała pozycję swoich członków versus dobro społeczne. Przez wiele lat mogliśmy zaobserwować, jak działa taki system na przykładzie monopolu korporacji zawodowych w zawodzie prawnika. Zmiana, która została zaproponowana, stworzy nową korporacje pracowniczą na rynku aptekarskim - przewiduje Dawid Piekarz z Instytutu Staszica.
Twórcy projektu wskazują, że zmiana prawa zapobiegnie monopolizacji rynku, w którym coraz większy udział mają polskie sieci apteczne (390 sieci aptecznych na koniec I połowy 2016 roku). Te są chętniej i częściej wybierane przez pacjentów, właśnie przez wzgląd na szerszy asortyment i ceny niższe średnio o kilkanaście procent. Z drugiej stron zdaniem przeciwników nowelizacja przyczyni się do likwidacji aptek, utrudni pacjentom dostęp do opieki farmaceutycznej i przede wszystkim spowoduje wzrost cen leków. Z danych IMS wynika, że ceny leków w sieciach są o 10-15 proc. niższe niż na pozostałej części rynku. Oznacza to, że polscy pacjenci - głównie powyżej 60 roku życia - oszczędzają prawie 2 mld zł dzięki polskim sieciom aptecznym.
- Proponowane zmiany spowodują spadek liczby aptek, a w konsekwencji również spadek dostępności leków. To pociągnie za sobą wzrost cen dla pacjentów. Paradoks polega na tym, że najbogatsze firmy na świecie, jakimi są koncerny farmaceutyczne, zarobią dodatkowo na najsłabiej uposażonej grupie społecznej Polaków, czyli na rencistach, osobach niepełnosprawnych, inwalidach i rodzinach wielodzietnych, ponieważ to oni są najczęstszymi klientami aptek - uważa Jan Zając, prezes sieci Ziko Apteka.
Ekspert Instytutu Staszica przestrzega przed jakąkolwiek próbą ingerencji państwa w rynek, który ukształtował się dzięki pracy i zaangażowaniu polskich, często rodzinnych firm, na przestrzeni ostatnich 25 lat. Zdaniem Piekarza rynek ten działa dziś z korzyścią zarówno dla pacjentów, jak i przedsiębiorców.
- Sieci apteczne nie są zagrożeniem dla rynku, ponieważ w większości przypadków skupiają tylko kilka placówek i są oparte na polskim kapitale - dodaje Dawid Piekarz.
Także Marcin Nowacki ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wyraził przekonanie, że konkurencja na rynku aptek jest dobra dla pacjentów i konsumentów.
- Farmaceuci mówią o asymetrii między aptekami indywidualnymi a aptekami sieciowymi w kontekście możliwości zakupu towaru i dostępu do dobrej oferty asortymentu. To problem na wyższym poziomie niż rynek aptek - ocenia. Jego zdaniem pomysł apteki dla aptekarza jest bardzo niebezpieczny. Idąc tym tropem, można uznać, że przychodnie powinny być własnością lekarzy. To są skrajne absurdy - komentuje Marcin Nowacki ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Potwierdzają to dane z raportu "Rynek dystrybucji farmaceutycznej w Polsce 2016" opracowanego przez Fundację Republikańską dla PharmaNet. Wynika z nich, że 62 proc. aptek to podmioty indywidualne. Z ogólnej liczby 390 sieci aptecznych obecnych na rynku, tylko 16 składa się z więcej niż 50 placówek w skali kraju. Większość to przedsiębiorstwa polskie i firmy rodzinne, które skupiają zaledwie około pięciu placówek. Tylko kilka podmiotów jest natomiast własnością firm z zagranicznym kapitałem.
- Zmiany w istotnym stopniu ingerują w zdrowy system gospodarczy na rynku aptecznym. Obecnie większość podmiotów działających na polskim rynku to apteki indywidualne. Natomiast sieci apteczne są zazwyczaj niewielkie i oparte prawie wyłącznie na polskim kapitale. Obecny system jest optymalny, bo zabezpiecza interes pacjentów, stwarza konkurencje na rynku i pozwala przedsiębiorcom się rozwijać, dokupować apteki lub otwierać nowe - mówi Dawid Piekarz.
Z raportu Fundacji Republikańskiej wynika, że w I półroczu 2016 roku w Polsce działało około 15 tys. aptek. Cały rynek dystrybucji farmaceutycznej wart jest około 30 mld zł rocznie.