Prośba rosyjskiego Balcerowicza

Tylko od polskich władz zależy, czy pieniądze rosyjskich firm trafią do Polski - mówi Jegor Gajdar, ojciec rosyjskich reform gospodarczych, zwany rosyjskim Balcerowiczem. Ale z inwestycjami w drugą stronę jest jeszcze gorzej.

"PB": Wielu polskich eksporterów żywności od blisko dwóch lat czeka na otwarcie rosyjskiego rynku. Czy ich nadzieje nie są płonne?

Jegor Gajdar: Eksport i import żywności to wszędzie bardzo delikatna sprawa. W Europie, USA, Rosji - wszędzie jest podobnie. Jestem zwolennikiem wolnego handlu, włączając w to produkty rolne, i uważam, że unijna polityka rolna nie służy światu ani samej Europie. Więc nie ma większego sensu, by UE i Polska, jako jej członek, uczyły Rosję liberalnej polityki w sektorze rolnym. Nie zawsze powinniśmy brać przykład z najgorszych.

Reklama

Czy kontakty polsko-rosyjskie mogą się poprawić?

Bycie członkiem UE ma plusy i minusy. Problem w tym, że wiele w tej kwestii będzie zależało od wzajemnych relacji Rosji i UE właśnie w sektorze rolnym.

Czy spotkanie prezydentów Kaczyńskiego i Putina może pomóc relacjom handlowym?

Zbyt długo obserwuję politykę, by wierzyć, że jedno spotkanie, nawet prezydentów, radykalnie zmieni stosunki między krajami. Potrzeba o wiele więcej wysiłków. Ale mam nadzieję, że będzie to krok w dobrym kierunku.

Czy po niepowodzeniu RAO w prywatyzacji PAK rosyjskie spółki są wciąż zainteresowane polskim sektorem energetycznym?

Przede wszystkim to do polskich władz należy decyzja, czy chcą przyciągać rosyjskie inwestycje, czy nie. W żaden sposób nie mogę doradzać im w tej delikatnej kwestii. Wiele rosyjskich spółek jest na tyle dużych, że chciałyby zdywersyfikować działalność, a mają tę oczywistą przewagę, że są geograficznie powiązane z częścią odbiorców w Europie Wschodniej. Powtarzam jednak - jest to decyzja tylko i wyłącznie polskich władz: czy chcą mieć rosyjskich inwestorów, czy nie. I to nie tylko w sektorze energetycznym.

Ale gdyby w Polsce poprawił się klimat dla rosyjskich inwestycji, to energetyczne przyszłyby jako pierwsze, prawda?

Nie da się tego przewidzieć, co pokazują także polskie doświadczenia. Gdyby dziś spojrzeć na listę największych polskich firm eksportujących do UE i porównać ją z oczekiwaniami na początku lat 90., można zauważyć wiele drastycznych różnic. Jeśli pojawi się szczera chęć przyjaznych i pragmatycznych stosunków gospodarczych, prywatne firmy będą wiedziały dużo lepiej ode mnie czy kogokolwiek innego, które sektory są najbardziej obiecujące.

Co powinny więc zrobić polskie władze, żeby przyciągnąć rosyjskie spółki? Może przestać je zniechęcać?

Od tego zacząć.

Czy ta niechęć polskich władz do rosyjskich inwestorów jest bardzo odczuwalna?

Oczywiście wiem o niej, ale życie nie kończy się na obecnych władzach. Za 10-20 lat nikt nie będzie pamiętał, kto w tym czasie rządził Rosją czy Polską.

Strach polskich władz wiąże się z obawą, że rosyjscy giganci paliwowi związani są ze służbami specjalnymi.

Szczerze mówiąc: słyszałem co nieco o obecnej atmosferze politycznej w Polsce, ale jako Rosjanin nie będę tego komentował.

Nie tylko rosyjskich spółek jest mało w Polsce. Polskie też nie garną się do inwestycji w Rosji. Wie pan, dlaczego?

Szczerze mówiąc, jestem tym trochę zaskoczony. Oczywiście Rosja i Polska miały w historii trudne stosunki co najmniej przez ostatnich 300 lat. Ale Rosja i Finlandia również nie miały łatwej historii. Tymczasem Finowie są bardzo aktywni na rosyjskim rynku i stali się dużym inwestorem. Wykorzystują swoje atuty: znajomość języka rosyjskiego, rozumienie rosyjskich urzędów i instytucji. Dlaczego tak nie robią Polacy? Nie mam pojęcia. Zważywszy na odległość, wielkość gospodarki, poprzednie relacje historyczne - Polska powinna być o wiele większym inwestorem w Rosji.

Co by pan radził Polakom?

Nie chcę radzić, a zwłaszcza uczyć polskich inwestorów, jak prowadzić biznes.

A swoim rodakom?

Polska powinna być interesującym rynkiem. Jeśli wszystko, co wiemy o teorii handlu zagranicznego, się sprawdzi, udział Polski w rosyjskim eksporcie powinien być znacząco większy niż obecnie. W perspektywie 10 lat Polska stanie się strategicznym rynkiem.

Czy Rosja nadal będzie wtedy mocarstwem paliwowym?

Nie ma nic złego w byciu dużym eksporterem złóż naturalnych. Nie jesteśmy jedyni. Paliwowymi potentatami są też Norwegia, USA, Kanada czy Australia. Problemem w eksporcie złóż naturalnych, a dokładniej w gospodarce opartej na tym rodzaju eksportu, jest trudność przewidzenia cen surowców. Ceny bardzo się wahają. Kraje, które mają surowce, muszą lepiej lub gorzej sobie z tym radzić. Związek Radziecki, który był wyjątkowo zależny od eksportu surowców, nie rozumiał tego zagrożenia. To był jeden z powodów upadku ZSRR. Rosyjskie władze nieco z doświadczeń ZSRR się nauczyły. Teraz są o wiele bardziej otwarte, lepiej przygotowane na wahania cen. Wciąż jednak uważam, że niezmiernie ważne jest zmniejszenie zależności Rosji od eksportu gazu i ropy. I mam głęboką nadzieję, że za 10-20 lat ich udział w rosyjskim eksporcie będzie zdecydowanie niższy niż dziś. Problemem jest to, że najłatwiejsza droga, która wydaje się oczywista, czyli inwestowanie w sektory niezwiązane z ropą, mimo wielokrotnych prób, na ogół kończyła się fiaskiem. Aby nasza gospodarka stała się bardziej niezależna, trzeba poprawić jakość urzędów, zapewnić prawa właścicielskie, przyciągnąć więcej bezpośrednich inwestycji zarówno z Rosji, jak i ze świata do sektorów niezwiązanych z surowcami. Powoli zmierzamy w tym kierunku.

W jakich nowych branżach Rosja szuka swej szansy?

W bardzo wielu. Gospodarka rosyjska rozwija się teraz dużo szybciej niż sektor gazowo-paliwowy. Są to: przede wszystkim usługi high-tech, przetwórstwo żywności - ku mojemu zdziwieniu, i oczywiście metalurgia - metale żelazne i nieżelazne. Szybko rozwijającym się sektorem eksportowym jest też produkcja maszyn.

Czy nie obawia się pan, że w Rosji wygra interwencjonizm i krajem będą rządzić koncerny paliwowe kontrolowane przez państwo?

Nie. Tendencja, by zwiększać udział państwa w sektorze paliwowym i energetycznym, bardzo nasiliła się w ostatnich 3-4 latach. Doświadczenia światowe wskazują jednak, że państwo nie jest najlepszym zarządcą spółek sektora paliwowo-gazowego. Gdy wyszło na jaw, że rosyjskie państwo przejmuje kontrolę nad sektorem, wzrost produkcji spadł pięciokrotnie, z 10 do 2 proc. Jest to jakaś nauczka.

Co Rosja może zaoferować Europie i vice versa?

Europa jest dla Rosji bez wątpienia najważniejszym partnerem gospodarczym i ze względu na wiele czynników, w tym geograficznych, pozostanie nim na wiele lat. Dla Europy Rosja jest ważnym sąsiadem. I Rosji, i Europie zależy na dobrych, pragmatycznych relacjach sąsiedzkich, bo ani Europa, ani Rosja nie znikną.

Rozmawiała Małgorzata Grzegorczyk

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: prośba
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »