Prywatyzacja po wyborach znowu będzie na zakręcie

Według sondaży przedwyborczych SLD zwycięży we wrześniowych wyborach parlamentarnych. Według doniesień prasowych, w utworzonym przez SLD rządzie, Wiesław Kaczmarek może objąć stanowisko szefa resortu skarbu. Według Wiesława Kaczmarka PKO BP trzeba wprowadzić na giełdę, z jednoczesnym ograniczeniem limitu posiadania akcji do 2-4 proc, Skarb Państwa powinien zachować w PKO BP nie mniej niż 40 proc. akcji, a państwo powinno zachować kontrolę nad bankiem przez co najmniej 5 -10 lat. Według mnie tak właśnie może się stać. A co z tego wyniknie? Czy skądś już to znacie? Znamy. To posłuchajcie.

Reklama

Przed ostatnimi wyborami, gdy SLD był u władzy, niezwykle żywa była koncepcja stworzenia dwóch rodzimych, potężnych grup bankowych, które byłyby gotowe stawić czoło zagranicznej konkurencji. Ich liderami miały być Pekao SA i Bank Handlowy. Z Bankiem Handlowym nie wyszło nic, od razu trafił w ręce inwestora zagranicznego, powstała grupa Pekao - narodowa duma i chwała - którą następny rząd, przy najbliższej okazji, sprywatyzował. Później pojawiła się w SLD koncepcja z dwoma innymi bankami w roli liderów konsorcjów narodowych. Pierwszy to podmiot zbudowany z połączonych BGŻ i BOŚ (już nieaktualna, wobec wejścia do BOŚ inwestora ze Szwecji), drugi to właśnie PKO BP połączony z Pocztowym. O ile BGŻ nawet w pojedynkę, jeżeli upora się ze swoimi wewnętrznymi problemami, może odegrać rolę intergratora małych banków spółdzielczych, o tyle łączenie PKO BP z Pocztowym wydaje się zupełnie pozbawione sensu.

Strategia większości banków operujących na polskim rynku jest tak prosta, jak konstrukcja cepa - tworzyć sieć. Pamiętam jak kilka lat temu, po sprywatyzowaniu jednego z banków i objęciu w nim funkcji prezesa przez jednego z "golden boys" z wypiekami na twarzy wszyscy oczekiwali na spotkanie, jak na ucztę intelektualną. Była to bowiem jedyna okazja by poznać wyrafinowane techniki zarządzania, nowe produkty itp. itd. Jakie było rozczarowanie gdy okazało się, że podstawowe zadanie "złotego chłopca" to... nieustanna rozbudowa sieci. Na marginesie: zadanie zakończyło się umiarkowanym sukcesem. Tymczasem i PKO BP i Pocztowy to typowe banki sieciowe, nastawione na detalistę, i nie cierpiące na brak placówek i oddziałów, ale katastrofalny brak produktów, zaawansowanych usług bankowych, zindywidualizowanych ofert. Pod tym względem ewentualna fuzja niczego nie zmieni. Będzie jeszcze większa sieć, w której niewiele będzie do zaoferowania.

Nerwowe poczynania polityków i ministerstwa skarbu państwa, właściciela PKO BP, nie służą bankowi i nie przyczyniają się do poprawy jego sytuacji. Od trzech lat mówi się o potrzebie szybkiego sprywatyzowania największego polskiego banku detalicznego. Na początku roku była jeszcze nikła nadzieja, że proces uda się rozpocząć w tym roku. Szansa na dotrzymanie tego terminu stanęła pod znakiem zapytania w lutym, gdy MSP unieważniło przetarg na doradcę prywatyzacyjnego, a została ostatecznie pogrzebana w czerwcu, po odrzuceniu przez KERM wniosku w sprawie prywatyzacji PKO BP. Było to tym dziwniejsze, że wydawało się, iż właściciel banku jest zdeterminowany, by prywatyzacja rozpoczęła się przed zmianą ekipy rządzącej. Kuriozalne wydają się zatem argumenty po unieważnieniu przetargu i odrzuceniu wniosku prywatyzacyjnego. MSP tłumaczyło, że powodem były błędy formalne, KERM zaś, że brakowało w nim określenia potrzeb kapitałowych banku oraz odniesienia ich do konkretnej formy prywatyzacji. Poza tym wniosek nie uwzględniał uchwały Sejmu w sprawie kierunków prywatyzacji i nie wskazywał "horyzontu czasowego realizacji zasady utrzymania narodowego charakteru banku".

Im bliżej do wyborów, tym częściej pojawiają się kolejne strategie dla banku. Zgodnie z przyjętą przez zarządzany przez Aldonę Kamelę-Sowińską, Skarb, państwo zachowa w nim 50 proc. plus jedną akcję. Zatem proponowane rozwiązania są zbliżone i zapewne już nic nowego nie zostanie wymyślone.. Nowa ekipa ma jednak tę przewagę, że ma czas. Zgodnie z przyjętą, dla siebie z kolei, strategią zamierza rządzić co najmniej osiem lat, więc może zmienić tryb prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych odchodząc od sprzedaży akcji na rzecz podwyższania kapitału akcyjnego przez inwestorów prywatnych i utrzymywać kontrolę nie tylko nad tym bankiem, ale i innymi jeszcze nie sprywatyzowanymi firmami. Zdumiewa tylko przekonanie, nie wiadomo skąd się biorące, że:

- znajdą się inwestorzy chętni do wyłożenia pieniędzy na taką "półprywatyzację"

- Sejm zgodzi się na ograniczenie bądź zupełny zanik wpływów z prywatyzacji, jako części budżetu

- zarządy tych państwowo - prywatnych firm będą działały efektywnie

- nie powtórzą się konflikty, jak ostatnio w PZU , BIG Banku i Telekomunikacji

- wszystkim firmom potrzeba wyłącznie kapitału, a nie zdrowego rozsądku, umiejętności zarządzania, nowoczesnych produktów i metod zarządzania.

A może minister Kaczmarek ma w rękawie jakiś ukryty atut o którym nie wiemy, a który czyni cały ten pomysł bardziej czytelnym. Ale to niech go pokaże i nie trzyma nas w niepewności, czy to as pik, czy tylko marny walet treflowy.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PKO BP SA | SLD | Wiesław | W.E. | prywatyzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »