Przetrwał Powstanie Warszawskie, choć stoi w centrum miasta. Gmach BGK stał się niemiecką fortecą

Niemiecka forteca - tak w skrócie można by opisać siedzibę Banku Gospodarstwa Krajowego podczas powstania warszawskiego. Wróg zajął jeden z gmachów położonych w strategicznym miejscu w centrum miasta. Podczas gdy z dachu budynku okolicę obserowował snajper, zaopatrzenie trafiało do BGK podziemnym tunelem. Z samego budynku w niewyjaśnionych zniknęło po powstaniu 30 mln zł; pieniędzy do tej pory nie udało się odnaleźć. Oto niezwykła, powstańcza historia banku.

Przy jednym z najbardziej znanych warszawskich skrzyżowań, Rondzie de Gaulle'a od niemal stu lat wznosi się monumentalny budynek Banku Gospodarstwa Krajowego. Był on świadkiem zaciekłych walk podczas powstania w 1944 roku. Mimo zniszczenia stolicy ocalał od niemieckich bombardowań. Jak to się stało, że w samym środku miasta i epicentrum zmagań powstańczych gmach przetrwał? 

Strategiczne położenie gmachu na mapie stolicy

Budynek BGK został wniesiony w 1931 roku i szybko został okrzyknięty w prasie "niebotykiem". Bazą dla niego był szkielet żelbetowy - nowoczesna wówczas konstrukcja, która miała ochronić jedną z najważniejszych instytucji odrodzonej Polski, który finansował flagowe projekty międzywojennych rządów, np. budowę gdyńskiego portu czy też Centralnego Okręgu Przemysłowego.

Reklama

Nawet dziewięć półtonowych bomb, które spadło na gmach we wrześniu 1939 r. nie dało rady jego konstrukcji. Uszkodziło tylko cześć stropów i trzy piętra, które w ciągu roku zostały naprawione. Sam bank również przetrwał. Władze okupacyjne nie zlikwidowały banku - zmieniły jego nazwę na Landeswirshaftsbank i znacznie zredukowały zatrudnienie. Bank, nadzorowany z dalekiego Krakowa, stolicy Generalnego Gubernatorstwa, kwitł jednak życiem konspiracyjnym - mówi Interii Radosław Milczarski, historyk BGK i członek Katedry Historii Biznesu na Akademii Leona Koźmińskiego.

Na kilka dni przed wybuchem powstania warszawskiego pracownicy zdawali sobie sprawę, że walka na ulicach wydaje się być nieunikniona. Nasz rozmówca przywołuje zapiski jednego z nich, dr. Franciszka Cikowskiego, prowadzącego księgowość Delegatury Rządu na Kraj. Pisał on, że otrzymał on od łączniczki "pisemne polecenie przeniesienia gotówki, książek i dokumentów kasowych do lokalu przy ul. Nowy Świat nr. 69 na I p., gdzie była wykonana nowa skrytka w podłodze". W ten sposób Kierownictwo Walki Cywilnej chciało zabezpieczyć to, co najpotrzebniejsze, na wypadek braku łączności z bankiem. 

Strategicznie położony na mapie Warszawy i wysoki na siedem pięter gmach BGK postanowili zająć Niemcy, którzy łatwo mogli kontrolować stamtąd przebieg walk.

- W przeddzień wybuchu powstania warszawskiego niemieckie kierownictwo poleciło pracownikom centrali BGK ewakuację. 1 sierpnia 1944 r. w kasie centrali BGK znajdowało się 30 mln zł, a sam bank jeszcze funkcjonował. Kilka dni później budynek centrali BGK zajmuje ok. 100-osobowa załoga SS i utrzyma go do końca powstania - tłumaczy historyk.

Miasto na pół podzielone

Niemcy łatwo mogli obserwować stamtąd okolice Śródmieścia, a także Wisłę. 

- Oddział rozwinął się od ulicy Kruczej wzdłuż południowej części Alei Jerozolimskich do Nowego Światu. W tym była wyrwa, dlatego, że na tym odcinku było BGK, Bank Gospodarstwa Krajowego, niezwykle mocno ufortyfikowany przez Niemców. To był w zasadzie nasz główny przeciwnik przez całe powstanie, bo z BGK wychodziło kilkanaście różnych akcji zaczepnych na nasz odcinek. Możemy się pochwalić tym, że w zasadzie żeśmy ich nigdy nie przepuścili w teren. Zawsze gdzieś na przedpolu zostali. A bywało, że róg Brackiej i Alei Jerozolimskich (tam gdzie była cukiernia Kuczyńskich), raz zdobyli, potem myśmy ich stamtąd wygonili, to przechodziło z rąk do rąk - wspminiał w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawkiego Marek Werner ps. "Ryś". Walczył on w Batalionie "Sokół", który stworzono pierwszej nocy powstania, nieopodal BGK. Znalazły się tam osoby, które nie zdążyły na zbiórkę w ustalonych dla siebie miejscach.

- Jednym z ważnych elementów obronnych gmachu BGK był zbudowany przez Niemców podziemny bunkier strzelniczy w tzw. ogródku BGK od strony ul. Brackiej, połączony okopem lub podziemnym przejściem z gmachem. Od tej pory Niemcy poprzez wypady z budynku BGK zaciekle starali się udrożnić Aleje, dzieląc miasto na pół - mówi Milczarski.

Polacy chcieli odbić budynek BGK

To również przy BGK znajdowała się najsłynniejsza powstańcza barykada, skąd powstańcy przechodzili z północy na południe. Było to nadzwyczaj trudne zadanie, bo Niemcy wykorzystywali dach wysokiego budynku, umieszczając tam swoich strzelców.

-  Tam na górze - to był wysoki budynek - siedział strzelec wyborowy z lunetą i cokolwiek się ruszało, strzelał. Miał amunicji nieskończone ilości. I takich strzelców siedzących, ukrytych gdzieś w balkonach, w podstępnych miejscach, było bardzo trudno dostrzec. Nazywali ich "gołębiarze"; niektórych udało się zestrzelić i unieruchomić. Ten z BGK zrobił bardzo dużo szkód - mówiła w AHM sanitariuszka Alina Kosecka ps. "Pantera".

Polacy starali się odbić gmach z rąk niemieckich, jednak bezskutecznie. Rozdzieleni na północną i południową stronę miasta powstańcy choć byli zdeterminowali, to nie byli w stanie osiągnąć sukcesu.

- Przyszedł goniec gdzieś o pierwszej w nocy czy o dwunastej (do domu) i mówi: "Zbiórka w Alejach Jerozolimskich!". I ja tam poszedłem. Zupełnie jak w Stalingradzie, tłum żołnierzy w tej piwnicy, kurzą papierosy tak jakby przed ostatnią (walką). "Będziemy atakowali BGK". Jakie szczęście, żeśmy nie atakowali! Dziś jak patrzę na ten (gmach)... Bez nożyc, bez drabin - jak byśmy tam weszli? To było beznadziejne. Ale to może była tylko pogłoska, bo przybiegł później porucznik: "Budujemy barykadę!" i rozdzielał (zadania) (...) Nieraz tę barykadę trzeba było (też później) bronić - wspominał w AHM Jerzy Malczewski ps. "Wola".

BGK po powstaniu został zrabowany

Ostatecznie Polacy nie zdobyli budynku, ale też Niemcom nie opłacało się go bombardować. Po pierwsze, ze względu na potencjalne straty po swojej stronie, po drugie zaś - na ryzyko uszkodzenia kolejowego tunelu średnicowego. To była jednak niejedyna droga, ważna z punktu widzenia transportu do BGK. Niemcy wykorzystywali podziemie stolicy - i o ile powstańcy używali kanałów do przemieszczania się między dzielnicami, o tyle wrogowie wykopali swoje przejście do skarbca banku, którędy dostarczano zaopatrzenie

 - Pod koniec września 1944 r. jeden z oficerów oddziału AK Batalion "Gozdawa", walczącego po drugiej stronie Al. Jerozolimskich w rejonie zamkniętym ulicami Al. Jerozolimskie, Nowy Świat, Świętokrzyska i Marszałkowska odkrył, że na rogu Brackiej i Al. Jerozolimskich znajduje się podziemny tunel, łączący Dworzec Główny (obecnie dworzec Śródmieście) z wylotem na Powiśle i połączeniem z gmachem BGK. Dowództwo upatrując szanse na zdobycie BGK od razu opracowało plan przebicia się przez tunel na drugą stronę Wisły, a przy okazji zdobycia gmachu. Jednak zanim doszło do akcji, skończyło się powstanie. 1 października po zakończeniu o godz. 19:00 zawieszenia broni zawartego pomiędzy dowództwem AK a Niemcami, rozpoczął się artyleryjski ostrzał Śródmieścia, w tym i pozycji zajmowanych przez batalion "Sokół" - wyjaśnia Radosław Milczarski.

Ów batalion walczył do końca powstania warszawskiego. Żołnierze wyszli do niewoli 4 października. Wkrótce po kapitulacji jeszcze w październiku strona niemiecka zdecydowała się ewakuować to, co znajdowało się w siedzibie BGK. Jednak w przeciwieństwie do samego gmachu podczas 63 dni walk nie udało się utrzymać poprzedniego wnętrza

- 30 mln zł, które w dniu wybuchu powstania znajdowało się w skarbcu, zostało przez Niemców przewiezione do Krakowa, a po kapitulacji do Austrii, gdzie słuch o nich zaginął. Dowodzący ewakuacją centrali niemiecki nadzorca banku uznał, że BGK ulega likwidacji i w związku z tym zajął się rabunkiem maszyn i dywanów, akta banku zostawiając w spokoju. Do połowy grudnia 1944 z Warszawy wywieziono około 30 tys. wagonów i 850 ciężarówek ze zrabowanym mieniem. Grabież nadzorowały trzy specjalnie zorganizowane sztaby, raportujące bezpośrednio do Himmlera. Wyrywano z ziemi nawet latarnie uliczne i kable telefoniczne - wyjaśnia nasz rozmówca. 

Ostatecznie bank po wojnie zachował ciągłość działania. W siedzibie miejsce dla siebie znalazło wiele instytucji, m.in. warszawski ratuszWięcej o stuletniej historii BGK pisaliśmy tutaj.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bgk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »