Przez kryzys każdy z nas zapłaci 2000 dolarów

Od początku lat dziewięćdziesiątych, najpierw nieśmiało na uniwersytetach, później na rynkach finansowych, w końcu wśród polityków, zaczęło pobrzmiewać donośnie słowo - klucz: globalizacja.

Równolegle zaczęły wyrastać nowe potęgi gospodarcze jak Chiny, Indie, Brazylia. Szybkość transformacji regulowały zasady i wytyczne neoliberalnego Konsensusu Waszyngtońskiego. Jednak na przełomie wieków tryby światowej gospodarki zaczynały chrzęścić, mechanizmy zawodzić.

Dzisiaj, wobec niespotykanej ekspansji fiskalnej i monetarnej sięgającej 13,5 bln dolarów (w niepełna rok po upadku Lehman Brothers), wobec 14-proc. deficytu budżetowego w Wielkiej Brytanii i 11-proc. w USA można bez odrobiny przesady stwierdzić - za premierem Wielkiej Brytanii - Konsensus Waszyngtoński jest martwy.

Reklama

Praprzyczyny

Cofnijmy się o 8 lat. Atak terrorystyczny na USA z 11 września 2001 r. stał się w wielu wymiarach momentem zwrotnym, a konsekwencje tego zdarzenia odczuwamy do dziś. Już nazajutrz po ataku, prezydent Stanów Zjednoczonych ogłasza wojnę z terroryzmem. Jej efektem są trwające do dzisiaj konflikty zbrojne w Afganistanie i w Iraku.

Obecne potrzeby finansowe Stanów Zjednoczonych, uwikłanych w walkę na dwa fronty - z kryzysem i terroryzmem - gwałtownie rosną. W okresie ostatnich ośmiu lat wydatki na zamówienia w przemyśle zbrojeniowym podwoiły się, podczas gdy produkcja pozostałych gałęzi przemysłu skurczyła się o ponad 20 proc. Po załamaniu na rynkach finansowych jesienią ubiegłego roku zjawisko to przybiera na sile.

Rząd amerykański poza zadłużaniem na rynkach międzynarodowych dąży do maksymalnego poszerzenia bazy podatkowej. A jeszcze niedawno prezydent George W. Bush ogłaszał strategię: dom dla każdego Amerykanina. Banki chętnie wypełniały treścią wolę przywódcy.

Tak rodziły się boom w nieruchomościach i bańka subprimes. Miarą czasów okazały się kredyty NINJA (no income, no job, no assets - red.) udzielane osobom bez dochodów, pracy i majątku. Instytucje finansowe, w pełni świadome podjętego ryzyka, przepakowały udzielane kredyty w pakiety i na ich bazie wystawiły i następnie upłynniły na rynku instrumenty finansowe w postaci obligacji i derywat (instrumenty pochodne). W konsekwencji biliony dolarów toksycznych instrumentów pochodnych można znaleźć dzisiaj, niczym tykające bomby, w pozycjach pozabilansowych instytucji finansowych na całym świecie. Zabawa w puste krzesła lub jak kto woli, w przerzucanie gorącego kartofla, trwa w najlepsze.

Brak umiaru i odrobiny choć konserwatyzmu finansowego zademonstrował w sposób spektakularny AIG, amerykański potentat ubezpieczeniowy. Ubezpieczyciel wystawiał bez pokrycia w kapitale tzw. CDS-y (Credit Default Swaps) i gwarantował przejęcia na siebie określonych zobowiązań w przypadku upadku lub niewypłacalności firm takich jak Lehman. Beztroska zarządzających AIG kosztowała dotąd amerykańskich podatników 180 mld dolarów, a pełny rachunek jeszcze przez długie lata nie będzie znany (niektóre CDS-y zapadają po okresie kilkudziesięciu lat). AIG bez zażenowania przestrzega, że posiada na całym świecie 2000 klientów instytucjonalnych i jego upadek byłby ruszeniem pierwszej kostki domina w globalnej grze. Beneficjentami CDS-ów spłacanych za pieniądze amerykańskich podatników okazały się bowiem takie tuzy jak niemiecki Deutsche Bank, angielski Barklays czy francuski BNP Paribas.

W upojną noc rozpasania finansowego wkład sektora finansowego w kreowanie PKB USA czy Wielkiej Brytanii sięgał poziomu 30 proc. Taki stan rzeczy kłóci się ze zdrowym rozsądkiem. Instytucje finansowe z pośrednika na usługach realnej gospodarki urosły do samodzielnego gracza. Po cichu i poza systemem banków centralnych, Fed i nadzoru, instytucje te wykreowały dziesiątki bilionów wirtualnych pieniędzy bez pokrycia. Wystarczyło kliknięcie komputerowej myszki.

Dychotomia

Nominalna wartość derywat w pozycjach pozabilansowych szybko przekracza sumy bilansowe instytucji finansowych. W Polsce wskaźnik: pozycje pozabilansowe do sumy bilansowej banku wynosi obecnie ponad 3 dla całego sektora. W przypadku angielskiego HBOS sięgał aż 10. Należy zwrócić uwagę (jak pisałem w artykule "Rachunek sumienia" - "GB" nr 36 z 7.09.08), że "sposób rozliczania derywat ociera się o kreatywną księgowość. Do bilansów i rachunków wyników według obowiązujących standardów księgowych trafiają jedynie różnice w subiektywnych wycenach derywatów w kolejnych okresach rozrachunkowych.

Ogromne znaczenie mają również zmiany w standardach księgowych pozwalające na re-klasyfikację instrumentów finansowych - wprowadzone z końcem ubiegłego roku. Bank HVB z Grupy UniCredit przyznaje w swych sprawozdaniach za rok 2008, że re-klasyfikacja derywatów pozwoliła mu uniknąć strat w wysokości 1,8 mld euro, a także spowodowała wzrost sumy bilansowej banku o... bagatela, 60 mld euro! Przy takiej dowolności trudno mówić o takiej czy innej adekwatności kapitałowej instytucji finansowych".

Bez przesady można postawić tezę, że w ciągu ostatnich 20 lat na plecach realnej gospodarki zbudowano wielokrotnie większą budowlę, której posady trzeszczą i grożą zawaleniem.

Dychotomii ciąg dalszy

Jeszcze przed rokiem wielu obserwatorów życia gospodarczego mówiło buńczucznie o Nowym Podziale Pracy. Kraje rozwinięte miały ograniczać się do roli dawcy kapitału i technologicznego know-how. Produkcję masowo przenoszono do regionów o taniej sile roboczej. Trzeba mieć jasność, że jeśli opisany trend utrzyma się przez najbliższe lata, to środek ciężkości światowej gospodarki przesunie się z całą pewnością w kierunku Dalekiego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej. Dzisiaj Stany Zjednoczone są po uszy zadłużone, podczas gdy rezerwy dolarowe Chin wzrosły w 2009 r. do 2,1 bln dolarów. A dodać wypada, że o potencjale rozwojowym tego kraju stanowić będzie niezaspokojony wciąż rynek wewnętrzny.

Smakowitym przykładem dysparytetu w stosunkach gospodarczych na świecie są Emiraty Arabskie, których fundusz Abu Dhabi Investment Authorities zarządza aktywami 1,3 bln dolarów, co stawia ten mały kraj na drugim miejscu po Chinach jako dawcy kapitału.

Tak oto w krótkim czasie rzeczywistość zrewidowała chciejstwo niektórych polityków widzących się w roli głównych beneficjentów Nowego Podziału Pracy. Dodatkowo, ów podział skutkuje obecnie napięciami w stosunkach międzynarodowych. Chiny, Indie i Rosja optują za zmianą ładu monetarnego, gdzie miejsce dolara zająłby inny środek płatniczy. Co więcej, Chiny wprost ostrzegają przed dalszą ekspansją monetarną w USA, bowiem widzą w niej próby podkopania wartości zgromadzonych rezerw i obniżenia realnego zadłużenia USA - poprzez mechanizm hiperinflacji.

Wielkie banki rosną w siłę

Prezydent Stanów Zjednoczonych wygłosił ostatnio w Nowym Jorku przemówienie do przedstawicieli Wall Street. Bronił swych decyzji o ekspansji fiskalnej. Chwalił Fed za politykę monetarną.Stwierdził, podobnie jak kilka dni wcześniej premier Wielkiej Brytanii, że nie pora jeszcze wycofywać się z programów stymulujących gospodarkę. Zbeształ bankierów za nadmierne bonusy i płace. Zapowiedział zmiany w nadzorze nad instytucjami finansowymi, zwiększenie wymogów kapitałowych i uregulowanie rynku derywat.

Pominął jednak milczeniem oczywiste słabości systemu finansowego i zagrożenia wynikające z obecnej sytuacji w instytucjach finansowych. Pośrednio potwierdził stanowisko narzucone przez bankierów, że w systemie finansowym istnieją firmy, które są zbyt duże, by upaść. Tymczasem amerykańskie kolosy finansowe takie jak JP Morgan, Godman Sachs, Bank of America skorzystały z kryzysu i jawią się teraz jeszcze potężniejsze, zarówno jeśli chodzi o wielkości bilansów, jak i wpływy polityczne. Ryzyko systemowe narasta, a winnych kryzysu nie ma.

Przed Pittsburgiem

W przeddzień spotkania w Pittsburghu zanotowałem: "Z pewnością temat rezerw walutowych Chin i zadłużenie USA stanowić będzie główną oś dyskusji na nadchodzącym szczycie G20 w Pittsburghu. Jednak mało prawdopodobne zdaje się, że zainteresowane strony poinformują nas maluczkich w oficjalnym komunikacie o konkluzjach swojej dysputy.

Oficjalny komunikat zapewne przedstawi oddaloną w czasie wizję światowych instytucji nadzoru banków, giełdy oraz ubezpieczycieli i funduszy emerytalnych - zgodnie z niemiecką zapowiedzią. Francuski prezydent natomiast dorzuci passus o wynagrodzeniach i bonusach w sektorze finansowym. Amerykanie obiecają zwiększyć wymogi kapitałowe i obowiązkowe rezerwy na ryzyko i rodzaj prowadzonej działalności.

17 września przywódcy G20 spotkali się w Brukseli, by ogłosić agendę na spotkanie tydzień później w Pittsburghu. W 29 punktach powtórzono ogólne postulaty. Na szybkie, doraźne, a zarazem skuteczne kroki - w zgodzie z uniwersalnymi wartościami takimi jak: dobro wspólne, uczciwość, umiar i solidarność - chyba się nie zanosi".

Gdzie jesteśmy

Cena jaką płacimy za kryzys jest już teraz przeogromna. Jeśli wielkość ekspansji monetarnej i fiskalnej w okresie niespełna roku podzielimy przez liczbę mieszkańców naszego globu, to uzyskamy 2000 dolarów na osobę. Biedak z Wietnamu, afrykańskie niemowlę czy mieszkaniec slumsów w Mexico City zapłacą tak czy inaczej, chcą tego czy nie, rachunki wystawiane przez polityków i bankierów. Jeśli nie w podatkach, to w formie hiperinflacji. Zapowiedzi przywódców świata, że należy dalej dotować gospodarkę niepokoją - wobec braku jakichkolwiek innych działań zaradczych i kontrolnych.

Tymczasem bezrobocie w Stanach Zjednoczonych podwoi się w 2009 r. do ponad 10 proc. Z podobną sytuacjach mieliśmy do czynienia jedynie w 1929 r. u zarania Wielkiej Depresji. Jeśliby dynamika wzrostu bezrobocia utrzymała się w 2010 r., można będzie bez przesady stwierdzić, że mamy do czynienia z kryzysem na miarę tego, który poprzedził II wojnę światową. Trauma tamtych wydarzeń zobowiązuje do dmuchania na zimne i uprawnia do zadawania pytań. I żądania na nie jasnych odpowiedzi. Bowiem scenariusz pogłębiającej się destabilizacji - i w konsekwencji niepokojów społecznych i konfliktów regionalnych - ciągle stanowi realne zagrożenie.

Pittsburgh? To za mało

Trzy podstawowe problemy współczesnego świata finansów w mojej ocenie to: instytucje finansowe, które są zbyt duże by upaść, derywaty uśpione w pozycjach pozabilansowych instytucji finansowych na całym świecie oraz narastające dysproporcje między realną gospodarką, a sektorem finansowym.

Aby je rozwiązać, należy niewątpliwie powrócić do rozwiązań w duchu Aktu Glass-Steagall, by zapewnić służebność sektora finansowego w stosunku do realnej gospodarki, podzielić instytucje finansowe wg zadań funkcyjnych i zapobiec konfliktom interesów w łonie struktur pojedynczej organizacji lub holdingów finansowych. Zwłaszcza w świecie finansów z natury swej opartym na spekulacji nie można dopuścić do istnienia instytucji zbyt dużych, by mogły upaść.

Należy również dopilnować, by handel derywatami został ograniczony przez standaryzację produktów i poddany kontroli, tak by wielkość tego rynku skorelować z wielkością i potrzebami realnej gospodarki. Zająć się tym powinny zarówno narodowe, ponadnarodowe, jak i globalne instytucje nadzoru finansowego. Wreszcie należy głęboko przemyśleć i wprowadzić zmiany do światowego systemu monetarnego na miarę Bretton Woods, tak aby skorygować i zapobiec dychotomii między kapitałem a realną gospodarką.

W trzech wymienionych obszarach komunikat końcowy G20 najwięcej miejsca poświęca rynkowi derywat. Mówi o standaryzacji produktów i przyszłej platformie handlu, nad którą kontrolę pełnić będzie Komitet Stabilności Finansowej (FSB - Financial Stability Board). Jednak nie porusza problemu derywat, które już zalegają w bilansach instytucji finansowych.

Zagrożenie wynikające z istnienia "instytucji finansowych zbyt dużych by upaść" nie zostało zidentyfikowane z imienia w komunikacie końcowym. Wydaje się, że "problem" ten przysporzy nam w przyszłości wiele kłopotów, zwłaszcza że wszak dopiero niedawno, bo w 1999 r. amerykańskie instytucje finansowe przeforsowały unieważnienie zapisów Aktu Glass-Steagall dotyczącego zakazu łączenia bankowości komercyjnej i inwestycyjnej w ramach jednej instytucji. Czy nauczka dana nam przez kilka ostatnich lat ciągle nie jest wystarczająca?

Jeśli chodzi o korekty światowego systemu monetarnego strony protokołu końcowego deklarują współdziałanie, wzajemną kontrolę i wymianę informacji. Platformą współdziałania i kontroli miałby być wspomniany wyżej Komitet Stabilności Finansowej (FSB).

Deklaracje poczynione w Pittsburghu zdają się jednak zbyt ogólne i nie dają wystarczającej nadziei na bezpieczny zwrot w światowej gospodarce. Za nimi muszą nastąpić szybkie i skuteczne działania.

Jerzy Bielewicz

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | bank | kryzys | instytucje | USA | AIG | polityków | G20 | prezydent
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »