Przez lata wstęp mieli tylko towarzysze. Teraz tajne miasto chce żyć z turystyki

Położone nad jeziorem Bałchasz Prioziorsk, jedno z tajnych miast Kazachstanu, chce stać się modnym kurortem. W czasach ZSRR testowano tam rakiety balistyczne. W miejscowości, której przez lata nie było na mapach, przetrwało wiele reliktów minionej epoki, ale lokalne władze mają plan na jej rozwój. Stawiają na budowę hoteli i uporządkowanie piaszczystych plaż. Liczą, że uda się przyciągnąć także zagranicznych turystów.

Miasto zbudowano pod koniec lat 50. XX wieku. W Prioziorsku powstała infrastruktura do testowania strategicznego sprzętu obronnego, w tym międzykontynentalnych rakiet balistycznych. Teraz mieszka w nim ok. 18 tys. osób, a od Astany, stolicy kraju, dzieli je 130 km. Główną atrakcją jest położenie nad jeziorem Bałchasz. Ten zbiornik wodny, o powierzchni ok. 17 tys. km2, zajmuje 15. miejsce na liście największych jezior świata. 

"Tajnego miasta" przez lata nie można było znaleźć na mapie, a wtajemniczeni mówiąc o nim używali kryptonimów - Zelinograd-25 i Makinsk-2. Teraz jego mieszkańcy chcą, aby miejsce to kojarzyło się z relaksem i odpoczynkiem. Liczą, że już niedługo zaczną odwiedzać je turyści z różnych stron świata. 

Reklama

- Chcę, żeby w centrum miasta był piękny hotel, jak za czasów sowieckich. Więc go odnawiam, krok po kroku - opowiadał agencji AFP Aleksiej Wierieszczagin, weteran Armii Czerwonej. 

Relikty poprzedniej epoki widoczne na każdym kroku

Wiele z tajnych obiektów wojskowych przetrwało do naszych czasów. Na przykład poligon rakietowy, gdzie testowano systemy broni antybalistycznej. Część jego obszaru nadal jest dzierżawiona przez Federację Rosyjską. W centrum miasta i przy wjeździe umieszczono repliki S-75 - rakiet ziemia-powietrze testowanych w Prioziorsku. Powieszono też wyblakłe plakaty wychwalające "chwałę tarczy antyrakietowej Ojczyzny".

Na stepie otaczającym Prioziorsk wciąż zalegają puste silosy rakietowe, zdemontowane radary i osłony do rakiet. Ocalały też niektóre stanowiska rozrzucone po poligonie testowym. - Radzieckie instalacje zostały zniszczone, ale inne bazy wciąż działają - zapewniają cytowani przez AFP mieszkańcy miasta. W rejonie nadal stacjonują rosyjscy żołnierze ze Strategicznych Wojsk Rakietowych, którzy pomagają zarządzać arsenałem nuklearnym Kremla.

Władze chcą napisać nowy rozdział historii

Mimo obecności Rosjan mer Prioziorska, Mansur Achmetow, stara się przekształcić miasto w nadmorski kurort. 

- Zamierzamy przebudować całą linię brzegową, aby piesi mogli po niej spacerować. Planujemy również budowę hoteli i zorganizowanie akcji czyszczenia plaż - wyliczał mer. W Prioziersku działa już kilka małych pensjonatów, w których goszczą głównie rybacy. Jego plany wpisują się w dążenia centralnych władz do rozwoju turystyki. Obecnie stanowi ona zaledwie 3,2 proc. PKB Kazachstanu.

Miasto czasem odwiedzają turyści, zwłaszcza w pierwszych dniach lata. Najbardziej chwalą piaszczyste plaże nad Bałchaszem, jednak nawet tam można natknąć się na pamiątki po Związku Radzieckim. Blisko brzegu jeziora stoi nieczynna cementownia, którą lokalne władze mają nadzieję kiedyś zburzyć. 

W pobliżu, na jedynej drodze prowadzącej do końca półwyspu, zbudowano "The Golden Sands" - nowy, czterogwiazdkowy hotel wyposażony w spa. Pracę znalazło w nim 120 mieszkańców miasta. 

Jak informuje Kazachska Wspólnota Geograficzna, oprócz Prioziorska w Kazachstanie istnieje jeszcze osiem innych "miast - duchów". W czasach ZSRR były wykorzystywane przez wojsko lub do wydobycia krytycznych surowców. 

AFP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kazachstan | ZSRR | Tajne | miasta | turystyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »