Przez lukę za granicę
Internet pozwala ominąć przepisy o inwestowaniu na rynkach poza Polską.
Luki polskiego systemu prawnego sprawiają, że inwestorzy korzystają z ofert zagranicznych
biur maklerskich, niezależnie od istniejących regulacji. Jedno z największych internetowych
biur działających w USA jest zainteresowane polskim rynkiem - dowiedział się Parkiet.
Być może ten e-broker złoży nawet podanie w KPWiG o zezwolenie na taką działalność.
- Jeśli wpłynie do nas stosowny wniosek, to oczywiście go rozpatrzymy - mówi Mirosław Kachniewski, rzecznik prasowy KPWiG. Jego zdaniem, gdyby takie biuro zdecydowało się na działanie z pominięciem pytania do Komisji, będzie to po prostu łamanie prawa. Nie można przecież publicznie oferować papierów w dowolny sposób. Niezależnie od tego działają już inwestorzy, którzy nie oglądając się na przepisy, sami zainteresowali się zagranicznymi giełdami. - Tacy gracze muszą pamiętać, iż obowiązuje ich wymóg korzystania z biura maklerskiego posiadającego nasze zezwolenia, ewentualnie - gdy chcą działać samodzielnie - potrzebne jest zezwolenie dewizowe Narodowego Banku Polskiego - dodaje M. Kachniewski.
Przed dwoma tygodniami Jacek Socha, przewodniczący KPWiG, w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej powiedział, iż nowelizacja przepisów Prawa o publicznym obrocie w części dotyczącej domów maklerskich dąży do tego, by obowiązywała zasada Unii Europejskiej, tak zwanego wspólnego paszportu (single passport). Daje ona możliwość prowadzenia działalności brokerskiej w poszczególnych państwach, bez względu na to, w którym kraju dany broker jest licencjonowany.
Ze zjawiskiem omijania rodzimych regulacji problem mają również prawnicy. - Działania takie są, oczywiście, nielegalne. Problem polega jednak na tym, iż nikt nie jest w stanie zabezpieczyć rynku przed ofertami składanymi poprzez internet z zagranicy, co powoduje łatwe omijanie przepisów - tłumaczy profesor Marek Wierzbowski, przewodniczący Rady Giełdy. Jego zdaniem, istotny jest także problem bezpieczeństwa takiego obrotu. - Pół biedy, jeśli ktoś działa przez renomowane biuro, gorzej, jeżeli wysłane pieniądze przepadną - mówi M. Wierzbowski. Według niego, trudno równocześnie wyobrazić sobie sytuację, w której państwo pozbawia się wszelkiej kontroli nad obrotem dewizowym. - Nie praktykują tego nawet znane z liberalizmu Stany Zjednoczone - dodaje profesor Wierzbowski.