Rafał Antczak: Bez głębokich reform sektora publicznego polska gospodarka nie przyspieszy
Choć średnia dynamika PKB Polski wynosi w ostatnim czasie ponad 3 proc. rocznie, to ekonomiści ostrzegają, że model gospodarczy oparty na tradycyjnych rezerwach wzrostu wkrótce osiągnie swój kres. Po 25 latach niezbędne są głębokie reformy sektora publicznego. Na razie polską gospodarkę chroni napływ funduszy unijnych, jednak potrwa to tylko do 2022 roku. W przypadku braku zachęt dla inwestorów Polsce grozi znaczny spadek konkurencyjności.
- Wyzwań przed Polską w najbliższym półroczu nie zabraknie. Mają one jednak charakter polityczny, ponieważ wiemy, że to będzie główna zmienna i to ona zadecyduje o tym, jaka polityka gospodarcza będzie prowadzona w przyszłym roku - mówi w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Rafał Antczak, wiceprezes Deloitte Business Consulting.
Jego zdaniem, niezależnie od wyników jesiennych wyborów oraz prowadzonej polityki makroekonomicznej Polska powoli zbliża się do kresu modelu gospodarczego bazującego na rezerwach wzrostu. Tego rodzaju wzrost jest charakterystyczny głównie dla gospodarek postindustrialnych, a w przypadku Polski był on przez ostatnie 25 lat. Teraz polska gospodarka zbliża się do punktu, w którym niezbędne będą głębokie reformy sektora publicznego.
- Sektor publiczny w Polsce miał gigantyczne pieniądze, a efektywność tego sektora jest bardzo słaba w porównaniu z sektorem prywatnym - tłumaczy przedstawiciel Deloitte.
Nieefektywność sektora publicznego odbija się na prywatnych przedsiębiorstwach. Podobna sytuacja ma miejsce nie tylko w Polsce, lecz także w pozostałych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Zwiększenie przeciętnego poziomu płac możliwe będzie jedynie dzięki zwiększeniu wartości dodanej wytwarzanej przez gospodarkę, czyli produkowanie i eksportowanie bardziej przetworzonych produktów.
- Na tym polega m.in. polityka makroekonomiczna: w dłuższym okresie powinna prowadzić do tego, że dany kraj przesuwa się w łańcuchu do produkcji towarów o wyższej wartości dodanej - tłumaczy Antczak.
Podniesienie produktywności gospodarki będzie w opinii wiceprezesa Deloitte Business Consulting jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed polskim rządem w perspektywie najbliższych 5-10 lat.
Rafał Antczak przypomina też o istotnym wsparciu w postaci środków unijnych. Fundusze europejskie będą płynąć do naszego kraju przynajmniej do 2022 roku, a ich obecność podniesie krajowe PKB o przynajmniej jeden punkt procentowy rocznie. Obecny wzrost na poziomie 3 proc., choć niewielki, to jest przynajmniej dość zrównoważony.
- Jest to zarówno eksport, jak i konsumpcja. Czasami do tego dochodzi ten bodziec inwestycyjny i mamy w tym roku do czynienia z małym ożywieniem inwestycyjnym i dlatego wzrost gospodarczy nam rośnie powyżej 3 proc. - wyjaśnia.
W I kwartale 2015 roku PKB Polski wzrósł o 3,6 proc. rok do roku. Popyt krajowy wzrósł o 2,6 proc., popyt inwestycyjny o 11,4 proc., a wpływ eksportu netto po raz pierwszy od końca 2013 roku był dodatni i wyniósł 1,1 proc. Ekonomista przypomina jednak, że polska gospodarka notowała już wzrost na dużo wyższym poziomie. W latach 2006-2007 było to ponad 6-7 proc. rocznie.
- Obecnym problemem jest to, że firmy działające w Polsce nie za bardzo dostrzegają długookresową perspektywę i nie chcą inwestować - ocenia Antczak.
Ekspert wylicza, że zagrożeniem dla dalszego wzrostu konkurencyjności naszej gospodarki jest niepewność odnośnie do prowadzonej polityki podatkowej, nieprzewidywalny kurs walutowy oraz kierunek realizowanej polityki sektorowej.