Rafał Woś: Nie wierzcie liberałom w sprawie inflacji!
- Bóg mi świadkiem, że chciałbym już zająć się innymi sprawami. Bo jest ich wiele. Cóż jednak począć? Gdy niestety trudno pominąć milczeniem dość prostacką propagandę, jaką w temacie inflacji uprawiają nasi przedpotopowi liberałowie - przekonuje Rafał Woś.
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
Nie ustają oni bowiem w przekonywaniu, że obecna - przekraczającą 10 procent - inflacja jest efektem pojawienia się w obiegu nadmiernej ilości pieniądza. To z kolei ma być skutkiem antyliberalnych reform ostatnich lat, a więc wszystkich tych programów rządowych, których celem jest i było zmniejszenie polskich nierówności. Liberałowie biorą się więc teraz z zadowoleniem pod boki, przybierają uczone miny i pękają z samozadowolenia. A nie mówiliśmy? - powiadają. A nie powtarzaliśmy, że 500 plus, 13. emerytura albo mocne podwyżki płacy minimalnej (i w ogóle mocne wzrosty polskich płac) poskutkują wzrostem cen???
Taką właśnie argumentację serwują nam zastępy ekspertów i komentatorów. Straszą drugą Turcją, Wenezuelą albo innym Zimbabwe. Trzeba się temu przeciwstawiać. Ja więc kolejny raz powtarzam wam z uporem maniaka: nie dajcie się im omamić! Bo oni nie mówią wam całej prawdy. Konkretnie zaś rzecz ujmując: milczą na temat dwóch fundamentalnych kwestii. A jeśli już ich dotykają to pospiesznie i półgębkiem.
Jakie to sprawy omijają nasi liberałowie? Po pierwsze nie chcą przyznać, że obecna inflacja nie ma przyczyn popytowych. To znaczy NIE JEST aż tak mocno związana z nadmierną ilością pieniądza w gospodarce. Nasi liberałowie dwoją się i troją, byście nie widzieli, że ta fala wzrostów cen idzie od inflacji na rynkach podstawowych surowców. To znaczy paliw, żywności, nawozów czy minerałów. A także (a może przede wszystkim) eksplozji cen ich przewożenia czy ubezpieczenia na światowych rynkach. Te ceny nie poszły w górę przez 500 plus czy niskie stopy procentowe NBP z lat 2016-2021. Wzrost cen ropy, fosforytów, miedzi czy ubezpieczenia tankowców ma związek z zatkaniem się wielkich portów handlowych po pandemii covid-19. Potem zaś z powodu wybuchu wojny na Ukrainie. Ostatnio zaś z powodu powrotu Chin do motywowanej wewnętrznymi rachubami (przewodniczący Xi Jingpin walczy o utrzymanie władzy) do polityki "zerocovidowe", która powoduje kolejne zatory. Podsumowując: ta inflacja to problem z podażą. To znaczy z tym, że jest zbyt wielu chętnych do kupienia ważnych towarów na rynkach globalnych. I kupujący ci muszą ze sobą rywalizować płacąc więcej za surowce. Co powoduje falę, na końcu której jest to nasze 13 proc inflacji. Ale też wysoka inflacja we wszystkich innych krajach rozwiniętych. Wyrywanie Polski z tego kontekstu i krzyczenie, że to "wina rozdawnictwa" jest oszustwem.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Jest jeszcze druga sprawa. Obawiam się, że nasi liberałowie straszą was inflacją, bo mają w tym swój konkretny cel. Chcą wykorzystać obecny szok do zohydzenia i skompromitowania w oczach opinii publicznej równościowych reform. Im nigdy nie było po drodze z 500 plus i z podwyżkami płacy minimalnej. Woleli świat, w którym pracownik był tani i dyspozycyjny. A Polska spełniała rolę wewnątrz unijnego Bangladeszu. Tej Polski już nie ma. Ale ci, co na niej świetnie zarabiali, wciąż są w grze i sączą wam swoje strachy do serc i umysłów.
Uważajcie więc na tych naszych liberałów. I nie wierzcie im w temacie inflacji. Bo to fałszywi prorocy.
***