Rewolucja w światowej porno-sieci
Instytucja non-profit regulująca światowy rynek domen - Internet Corporation for Assigned Names and Numbers (ICANN, z siedzibą w Kalifornii) - wyda wkrótce zgodę, aby strony o charakterze pornograficznym miały zakończenie adresu .xxx. To przełom po sześciu latach walki i 10 latach od zrodzenia się tego pomysłu.
Bój prowadzi firma ICM Registry, która rejestruje domeny. Trwa to od 2004 r. W 2007 r. podanie zostało jednak odrzucone przez ICANN. Regulator głosem swego szefa Petera Dengate Thrusha przyznał wczoraj w Brukseli, że był to błąd i obydwie strony wracają do negocjacji.
W wydaniu takiego głosu pomogła lutowa porażka ICANN poniesiona w sądzie polubownym. Okazało się, że odmowa była przed laty pozbawiona podstaw. Trzeba przyznać, że postępowania w tej sprawie toczą się w iście ślimaczym tempie jak na świat Zachodu...
Powodem jest silna obstrukcja uprawiana do tej pory przez amerykańskie fundamentalistyczne środowiska religijne i konserwatywne wpływające na wszelakie urzędy USA i obawiające się ekspansji pornografii w sieci.
Sprawa ma tymczasem ściśle biznesowy wydźwięk. ICM Registry wycenił każdą taką domenę na 60 USD, ma już 112 tys. firm na liście oczekujących na adres z rozszerzeniem .xxx (tzw. top-level domain, TLD) i 500 tys. podmiotów tym zainteresowanych.
To przychód rzędu 30 mln USD rocznie. Pierwsze adresy z końcówką .xxx pojawią się w sieci na początku 2011 roku.
Krzysztof Mrówka