Rosja traci grube miliardy dolarów na sankcjach
Rosja traci około 40 mld dolarów rocznie z powodu sankcji i 100 miliardów z powodu spadków cen ropy.
Rosja traci około 40 mld dolarów rocznie z powodu sankcji nałożonych przez Zachód i 90-100 miliardów dolarów z powodu spadku cen ropy - powiedział w poniedziałek minister finansów Federacji Rosyjskiej Anton Siłuanow.
"Około 40 mld dolarów rocznie tracimy z powodu sankcji geopolitycznych, a około 90-100 miliardów rocznie tracimy ze względu na spadek cen ropy o 30 procent" - powiedział minister występując na międzynarodowym forum ekonomicznym.
Również na 30 procent Siłuanow ocenił osłabienie się rubla od początku roku - podało radio Echo Moskwy. Minister przypomniał także, że odpływ kapitału w tym roku oceniany jest na 130 mld dolarów.
W związku z zaangażowaniem Rosji w konflikt na wschodzie Ukrainy Unia Europejska i USA nałożyły na Rosję sankcje, w tym gospodarcze, m.in. w formie ograniczenia dostępu do rynków kapitałowych rosyjskim bankom i firmom państwowym z sektora naftowego i zbrojeniowego. Gospodarkę Rosji osłabił również spadek cen ropy; wpływy z eksportu ropy i gazu stanowią ponad połowę przychodów budżetu tego kraju.
Bank centralny Rosji prognozuje, że odpływ kapitału z Rosji wyniesie w tym roku 128 mld dolarów. Bank prognozuje również wzrost gospodarczy na poziomie 0,3 proc. w tym roku oraz zerowy wzrost w 2015 roku.
Natomiast z prognozy makroekonomicznej jednego z rosyjskich banków państwowych, do której dotarła "Niezawisimaja Gazieta", wynika, że Rosja wchodzi w recesję mogącą potrwać co najmniej trzy lata.
Według bankierów w 2015 roku PKB Rosji spadnie o 1,3 proc, w 2016 - o 1,0 proc., a w 2017 - o 0,5 proc. Dopiero w 2018 roku nastąpi niewielkie ożywienie gospodarki - wzrośnie ona o 0,3 proc.
Prognoza banku oparta jest na przewidywaniach, że średnia cena ropy Urals w latach 2015-17 nie spadnie poniżej 90 dolarów za baryłkę. Obecnie cena ta wynosi poniżej 80 USD za baryłkę.
- Premier Węgier Viktor Orban w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Handelsblatt" ocenił, że Ukraina jest obecnie skazana na wsparcie Zachodu i że koszt tej pomocy to ok. 25 mld euro rocznie.
"Musimy wyjaśnić, kto zapłaci tych 25 miliardów euro rocznie, koniecznych do podtrzymania Ukrainy" - powiedział Orban w wywiadzie, który ukaże się w poniedziałkowym wydaniu gazety. Fragment jego wypowiedzi został opublikowany w niedzielę."Tu chodzi o koszt ponoszony na rzecz Ukrainy, państwa nienależącego do Unii Europejskiej" - podkreślił premier Węgier. Zaznaczył, że jest w stanie wyobrazić sobie Ukrainę przyjętą w średniej perspektywie do UE. "Uważamy członkostwo Ukrainy za warte zachodu, ale w tym celu kraj ten musi być stabilny politycznie i gospodarczo oraz być w stanie kontrolować własne granice" - ocenił.
Węgrom zależy na tym, by między nimi a Rosją istniała suwerenna Ukraina - powiedział Orban. "Mieliśmy wspólną granicę ze Związkiem Radzieckim i długo trwało, nim udało nam się jej pozbyć. Nie chcemy jej z powrotem" - dodał.
Szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier powiedział w niedzielę internetowemu wydaniu tygodnika "Der Spiegel", że jest przeciwny przyjęciu Ukrainy do NATO. Uważa też, że na razie nie jest realistyczne wejście Ukrainy do UE.
"Jeśli chodzi o kwestię Sojuszu, to obowiązuje nadal to, co powiedziałem już kilka miesięcy temu: dostrzegam (możliwość) partnerskich stosunków Ukrainy z NATO, lecz nie widzę (możliwości) członkostwa" - powiedział Steinmeier.
"Der Spiegel" przypomina, że rzecznik amerykańskiego MSZ powiedział w piątek, iż Waszyngton nie ma nic przeciwko dążeniu Ukrainy do NATO. "Nasza polityka polega na utrzymywaniu otwartych drzwi" - powiedział rzecznik.
Natomiast rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksandr Łukaszewicz mówił wcześniej, że jeśli Kijów podejmie decyzję o zmianie swego statusu państwa neutralnego, pojawi się kwestia gwarancji, iż Ukraina nie wejdzie do NATO. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział z kolej, że rezygnacja Kijowa z neutralności byłaby "kursem na rozwiązanie siłowe" w Donbasie.
Steinmeier powiedział "Spieglowi", że również wejście Ukrainy do Unii Europejskiej nie jest na razie realistyczne. Gospodarcza i polityczne modernizacja kraju jest "zadaniem dla pokoleń" - zaznaczył niemiecki polityk. Jego zdaniem "nie mają sensu" spekulacje o członkostwie Ukrainy w UE w dalekiej przyszłości. Wezwał za to władze w Kijowie do rozpoczęcia procesu reform.