Rośnie zapotrzebowanie na świeckie pochówki

Patrycja Owczarzak, mistrzyni ceremonii pogrzebowej oceniła, że jest i ogólnie rośnie zapotrzebowanie na świeckie ceremonie pogrzebowe.

Mistrzyni świeckiej ceremonii pogrzebowej z Poznania Patrycja Owczarzak oceniła w rozmowie z PAP, że w Polsce jest kilkunastu mistrzów ceremonii - freelancerów.

- Ogólnie jednak jest nas zdecydowanie więcej, ponieważ bardzo duża część mistrzów jest zatrudniona na etacie w poszczególnych zakładach pogrzebowych. Ale nie są to do końca mistrzowie z wyboru. Są to pracownicy, którzy po części sprawują też inne obowiązki w zakładach i posługa ceremoniarza jest dla nich tylko dodatkową funkcją - wskazała.

- Wolałabym myśleć, że mistrzami ceremonii są nade wszystko ludzie, którzy świadomie wybrali ten zawód jako sposób na życie - zaznaczyła.

Reklama

Oceniła, że w Poznaniu, odkąd podjęła się posługi świeckiego ceremoniarza, czyli od dwóch lat, nie ma znacznego wzrostu liczby świeckich pochówków.

Długotrwały proces

- Jest i ogólnie rośnie zapotrzebowanie na świeckie ceremonie pogrzebowe, ale jest to proces długotrwały, zależny od stopnia uświadomienia danego środowiska, że taka posługa istnieje - powiedziała.

Dodała, że pracuje w trzech województwach. "Posługuję w małych miastach, na wiejskich parafialnych cmentarzach raczej nie, ale w małych miejscowościach jak najbardziej. Mniej więcej 80 proc. moich ceremonii to ceremonie wyjazdowe, poza Poznaniem" - powiedziała.

- Zdarza się, że w mniejszych miejscowościach ceremonie świeckie wywołują zaskoczenie, wręcz szok i niedowierzanie. Czasami widzę w oczach ludzi niechęć czy niezrozumienie. Wiem też, z relacji niektórych rodzin, że mają problem, aby przekonać swoich krewnych do świeckiego charakteru ceremonii. W efekcie zdarza się, że niektórzy członkowie rodzin rezygnują z udziału w pogrzebie. Na szczęście są to sytuacje rzadkie - przyznała Owczarzak.

Nie chcą dochownych

Wskazała, że świeckimi ceremoniami pogrzebowymi są zainteresowane zarówno rodziny niewierzących zmarłych, jak i osoby wierzące, które z różnych powodów nie chcą, aby w pochówku uczestniczył duchowny.

Dodała, że często osoby wierzące tłumaczą, że od dawna już nie są związane z Kościołem, w związku z czym nie odczuwają potrzeby przeprowadzenia ceremonii z udziałem kapłana. Owczarzak podkreśliła, że w takich przypadkach możliwe jest przeprowadzenie świeckiego pochówku z częścią modlitewną, konsultowaną z księdzem. Dodała też, że kilkukrotnie udało się jej przekonać rodziny zmarłych do przeprowadzenia ceremonii religijnej.

- Ponieważ nie było ku temu żadnych przeciwwskazań, lecz jedynie niesłuszne obawy, a ze strony rodziny widać było takie właśnie skrywane życzenie - zaznaczyła.

Razem z duchownymi?

Przyznała, że chciałaby prowadzić ceremonie razem z duchownymi. - Księża absolutnie nie są przyzwyczajeni do widoku ceremoniarza i nie do końca rozumieją jego rolę, bojąc się, że to jest jakieś działanie wbrew Kościołowi, a tak przecież absolutnie nie jest. Po prostu, chcę wygłosić na cmentarzu mowę pożegnalną, którą tworzę na podstawie rozmów z rodziną. Ksiądz najczęściej nie ma na to czasu, bo na cmentarzach komunalnych czasami ma do odprawienia nawet do ośmiu pochówków dziennie - podkreśliła.

- Nie wystarczy tylko myśleć o tym, że przychodzimy na ceremonię, przeprowadzamy ją, wychodzimy z cmentarza i kończymy temat. Nie myślę w takich kategoriach. Dla mnie spotkanie z rodziną na kilka dni przed pogrzebem jest bardzo istotnym elementem pracy i zaledwie pierwszym krokiem na długiej drodze przygotowań - zaznaczyła.

Kilka dni uzgodnień

Opisała, że czasami rozmowy z rodziną trwają kilka godzin, a ustalanie ostatecznego scenariusza może zająć kilka dni.

- Dobieramy teksty, dobieramy muzykę, spływają wspomnienia od rodziny, znajomych i przyjaciół. Rodzina w tym czasie decyduje, czy będzie w stanie powiedzieć kilka słów od siebie. W 99 proc. przypadków jednak zdaje się na mnie - podkreśliła.

- Dopiero następnym krokiem jest ceremonia. Ceremonia, którą przeżywa się tylko raz, dlatego należy zadbać o każdy jej detal. Tu nie ma nic przypadkowego. To kosztuje trochę nerwów, których absolutnie nie możemy okazać na zewnątrz, ponieważ rodzina bardzo na nas liczy - zaznaczyła.

Opisała, że razem z rodziną zmarłego w trakcie składania do grobu urny lub trumny patrzy w niebo.

- Zawsze zachęcam, żeby nie patrzeć w ślad za nimi, tylko na niebo, na drzewa, na ptaki - to bardzo pomaga - wskazała Owczarzak.

Uśmiech przez łzy

Dodała, że jej strój często ma kolorowe, przykuwające wzrok elementy. - Wielu osobom to pomaga. Była taka sytuacja, że pewna pani po pogrzebie powiedziała mi, że kwiat wyhaftowany na mojej tunice pomógł jej przeżyć ceremonię, ponieważ intensywnie się w niego wpatrywała. Był dla niej takim optymistycznym akcentem, uśmiechem przez łzy - wskazała.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Owczarzak zachęca też każdego do spisania ostatniej woli. - Niesłychanie trudno jest rodzinom, które nagle stają w obliczu śmierci bliskiej osoby. Rozkładają ręce i mówią, że były na to kompletnie nieprzygotowane. Nie mają zupełnie wyobrażenia, jak ich zdaniem ceremonia powinna wyglądać. Nie mogą mi odpowiedzieć na pytanie, jakie życzenia względem ostatniego pożegnania miała osoba zmarła - powiedziała.

Wyjaśniła, że z reguły przygotowania do pogrzebu trwają dwa-trzy dni. - Proszę to sobie zestawić w kontraście ze ślubem, do którego ludzie potrafią się przygotowywać nawet dwa lata. A przecież pogrzeb też jest jedną z najważniejszych chwil - podkreśliła.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: pogrzeb | pochówek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »