Rostowski: Pojawienie się na debacie PiS byłoby w złym guście
- To, że PiS nie zaprosiło mnie na dzisiejszą debatę, jest zupełnie zrozumiałe - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Jacek Rostowski. - To przez nasze obliczenia - twierdzi. - MF przedstawiło precyzyjne dane. Zrealizowanie programu gospodarczego PiS doprowadziłoby finanse kraju do katastrofy - podkreśla. Rostowski nie wybiera się na debatę, nawet w roli słuchacza. - Byłoby w złym guście wdzierać się tam bez zaproszenia - tłumaczy.
Konrad Piasecki: Nie kusiło pana wdarcie się na ekonomiczną debatę Prawa i Sprawiedliwości?
Jacek Rostowski: Skoro nie zostałem zaproszony, to myślę, że byłoby w bardzo złym guście wdzierać się tam, gdzie nie jest się chcianym.
A ten brak zaproszenia przyjął pan jako oczywistą oczywistość?
- Wydaje mi się, że to jest trudne do zrozumienia, że debata ma się odbywać wyłącznie w gronie tych, którzy zgadzają się z propozycjami organizatora.
Są też tacy, którzy się nie zgadzają i pójdą tłumaczyć PiS-owi, jak bardzo błędne są jego koncepcje.
- Zobaczymy, na ile tak będzie. Ale myślę, że ten brak zaproszenia w pewnym sensie jest zupełnie zrozumiały, bo parę dni po wystąpieniu prezesa Kaczyńskiego Ministerstwo Finansów przedstawiło swoje dość precyzyjne obliczenia tylko połowy propozycji PiS-u i wyszło nam, że koszty w pierwszym roku zastosowania, czyli przypuszczalnie już w przyszłym roku, wynosiłyby 54 mld zł, a w 2016 roku - 84 mld. Czyli są to propozycje, które - gdyby były wprowadzone - doprowadziłyby finanse publiczne Polski do katastrofy. I jeszcze w dodatku powiedziałbym, że zupełnie abstrahują od tego, że Europa dzisiaj jest w kryzysie i musimy oszczędzać raczej, niż zachowywać się tak, jak kraje takie jak Grecja lub Hiszpania.
O dziwo, PiS to zupełnie inaczej liczy, a poza tym to jest program opozycji. Opozycja zawsze ma programy raczej roszczeniowe niż odpowiedzialne. Platforma Obywatelska też takie miała, jak była w opozycji.
- Jeżeli PiS to inaczej liczy, to tym gorzej, bo te obliczenia mogły być bardzo rzetelne i precyzyjne, dlatego że były oparte na projektach ustaw, które PiS złożył. I wobec tego mogliśmy bardzo dokładnie je obliczyć. Nie widziałem w jakikolwiek sposób wiarygodnych innych obliczeń. Nawet w jednym przypadku obliczyliśmy te koszty niżej niż PiS, bo PiS nie wziął pod uwagę faktu, iż obniżając pewne płatności, zwiększyłby dochody z podatku dochodowego.
Panie ministrze, nasi słuchacze pytają, czy wszystkie programy opozycji będą równie starannie i intensywnie liczone przez ministra finansów? Bo SLD też przedstawiło, więc też trzeba by było to obliczyć.
- Ja myślę, że tam, gdzie są konkretne ustawy, gdzie można obliczyć skutki, i w tym przypadku można to przyznać głównej partii opozycyjnej, że te ustawy istnieją. Włożyli te wszystkie ustawy do swojego programu, który - jak twierdzą - jest alternatywą na dzisiaj, na jutro, no i mogliśmy obliczyć. Ich skutki były takie, jakie były. Absolutnie księżycowe i katastrofalne dla finansów publicznych. Inne partie opozycyjne, kiedy złożą propozycje, które będzie można obliczyć - wtedy je obliczymy. Albo gdyby takie partie zwróciły się do ministerstwa z prośbą o obliczenie skutków.
Drugie expose premiera Tuska to będzie pot, krew i łzy?
- Drugie expose będzie programem na resztę kadencji. Wiemy, że 2013 rok będzie trudny. Przypuszczamy, że dzięki zmianom w Europie 2014 i 2015 już będą bezpieczniejsze. Ale pan będzie musiał poczekać na samo expose...
Nie, nie. Idźmy dalej, czas nam płynie...
- Czy każda opozycja musi być nieodpowiedzialna? Nie, wprost przeciwnie, a szczególnie w tak trudnych czasach. To opozycja, która jest nieodpowiedzialna i proponuje rzeczy księżycowe, nie jest opozycją, do której można mieć zaufanie, której można powierzyć ster władzy.
Ja pamiętam taką opozycję, czyli Platformę Obywatelską, która wbrew prośbom i błaganiom rządu, podwyższa np. becikowe, chociaż było to skrajnie nieodpowiedzialne.
- Ale przepraszam, ważne są też liczby. To była kwestia kilkuset milionów złotych w czasie szybkiego, bardzo szybkiego wzrostu gospodarczego. Dziś mówimy o propozycjach, które w pierwszym roku kosztowałyby 54,5 mld zł, w czasie kiedy w Europie panuje kryzys.
Panie ministrze, czy pan już wie, które z podległych panu służb zawiodły w sprawie Amber Gold?
- Tak, wiemy, że III i I Urząd Skarbowy w Gdańsku nie działały tak, jak należało. Tam były poważne zaniechania.
Ale to były zaniechania, zaniedbania, czy raczej korupcja i przestępstwo?
- Kontrola resortowa, która została tam przeprowadzona, może tylko zbadać, czy były zaniechania. I te zaniechania potwierdziliśmy. Od korupcji, przestępstw jest prokuratura i organy śledcze.
Czy zawiadomiliście ich po tej kontroli?
- Będziemy zawiadamiali, jeżeli dojdziemy do wniosku, że mogły występować takie zjawiska. Wyniki tej kontroli są w tej chwili przeglądane w administracji ministerstwa.
A to prawda, że była tam jedna pani urzędniczka, która konsekwentnie umarzała albo omijała podatkowo Amber Gold?
- Z tego, co wiem, były poważne zaniechania, bo nie wysyłano upomnień, nie reagowano na to, że Amber Gold nie złożył sprawozdania finansowego, nie składał deklaracji podatkowych. Dzisiaj - bo ta kontrola nie jest w pełni zakończona albo do mnie nie dotarła - jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć, czy to była jedna osoba, czy to były błędy organizacyjne. Tak czy tak, jest to bardzo poważna sprawa. Chcę zaznaczyć, że nawet gdyby urząd skarbowy, czy nawet oba te urzędy skarbowe działały skutecznie, to nie uniemożliwiłyby działania tej piramidy finansowej tego oszusta, co oczywiście nie jest żadnym wytłumaczeniem czy uzasadnieniem tego, że tak poważne zaniechania miały tam miejsce.
Ostatnie pytanie o Joannę Kluzik-Rostkowską. Rzeczywiście będzie pana zastępcą?
- Wie pan, ja na takie medialne doniesienia czy fakty nie reaguję. Państwo zobaczycie, kto będzie moim zastępcą, jak przyjdzie czas.
Ale jest projektowana ta nominacja czy to wyłącznie medialna wydmuszka?
- Kiedy będzie ogłoszona taka nominacja, to państwo się dowiecie.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze