Rostowski się upiera, bo ma nóż na gardle!
Wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski liczy na to, że nowa, stabilizująca reguła wydatkowa wejdzie w życie do połowy września tego roku. Zdaniem ekonomistów, rząd nie miał wyboru, bo dochody budżetu są za niskie i konieczna jest jego nowelizacja, a w konsekwencji zawieszenie pierwszego progu ostrożnościowego.
- Mam nadzieję, że najpóźniej do połowy września będzie nowa ustawa o finansach publicznych, z nową, stabilizującą regułą wydatkową - powiedział Rostowski w Programie 3 Polskiego Radia.
Zgodnie z przyjętymi we wtorek przez rząd założeniami nowelizacji ustawy o finansach publicznych, w stabilizującej regule wydatkowej limit wydatków będzie uzależniony od średniookresowego realnego tempa wzrostu PKB, oczekiwanego poziomu inflacji i ewentualnej zmiany obciążeń fiskalnych.
Reguła ma zacząć obowiązywać już przy wyznaczaniu wydatków na 2014 rok i objąć ponad 90 proc. sektora finansów publicznych. W obliczu obserwowanego spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego, gospodarka potrzebuje stymulacji fiskalnej, którą zapewni zwiększenie deficytu budżetowego w tym roku o 16 mld zł - uważa wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski.
- Dzisiaj w obliczu spowolnienia, tym czego polska gospodarka potrzebuje, to jest pewna dość silna stymulacja. Zwiększenie deficytu budżetowego o 16 mld zł, czyli o 1 pkt proc. PKB to jest dokładania taka stymulacja jakiej polska gospodarka potrzebuje - powiedział Rostowski.
Wicepremier poinformował również, że prognozowany przez MF ubytek w dochodach uwzględnia zysk z NBP w wysokości ok. 5,3 mld zł wpłacony do budżetu. "Te zmiany, które wprowadzamy (nowelizacja budżetu - PAP) już uwzględniają wpłatę zysku z NBP" - powiedział.
Rostowski, spytany o to, czy należy ciąć stopy procentowe jeszcze bardziej, odpowiedział: - Uważam, że jak najbardziej. "(...) Jest przestrzeń dla znacznie większych obniżek stóp procentowych" - dodał. "Jeśli bank centralny ma cel inflacyjny 2,5 proc., to jest dziś bardzo daleko od tego celu" - powiedział wicepremier.
W ocenie Rostowskiego jedną z przyczyn słabszego od oczekiwań wzrostu gospodarczego w Polsce jest polityka RPP "nie dość wspierająca gospodarkę". Rostowski jest zdania, że obniżki RPP nastąpiły "z bardzo znaczącym opóźnieniem". Z danych GUS wynika, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu wzrosły o 0,2 proc. w stosunku do czerwca 2012 r., a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny nie zmieniły się .
Potrzeby pożyczkowe na 2013 roku, po zapowiadanej przez rząd nowelizacji ustawy budżetowej, zwiększą się maksymalnie o 16 mld zł, czyli o tyle ile wzrośnie deficyt - poinformował wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk. Dodał, że finansowanie odbędzie się zarówno drogą rynkową, jak i poprzez kredyty z międzynarodowych instytucji finansowych.
- Potrzeby pożyczkowe na ten rok zwiększą się maksymalnie o prognozowany wzrost deficytu, czyli maksymalnie o 16 mld zł - powiedział Kowalczyk. - Zdywersyfikujemy źródła finansowania, część potrzeb zrealizujemy na rynku, a część w międzynarodowych instytucjach finansowych - dodał.
W ustawie budżetowej zapisano tegoroczne potrzeby pożyczkowe brutto na poziomie 145 mld zł. Po lipcu resort finansów zakłada, że sfinansuje 91 proc. z uwzględnieniem wypłaty transzy pożyczki z Banku Światowego w wysokości 1 mld euro.
W opinii wiceministra finansów rynek przyjął zapowiedź nowelizacji budżetu praktycznie bez reakcji.
- Rząd od początku powtarzał, że jeśli zajdzie taka potrzeba to będzie gotów budżet znowelizować, w związku z tym nowelizacja została już uwzględniona w obecnym poziomie cen obligacji - uważa Kowalczyk.
_ _ _
Zdaniem analityków ING Banku, rewizja budżetu podniesie deficyt o 1 proc. PKB, pierwszy próg ostrożnościowy dla długu zostanie zastąpiony bardziej elastyczną regułą wydatkową więc powinno to być przyjęte jako neutralne przez agencje ratingowe. Rynki finansowe od dłuższego czasu miały świadomość dużego niedoboru dochodów stąd podniesienie deficytu nie spowodowało reakcji.
Dodatkowo wśród zagranicznym inwestorów Polska zbudowała sobie wiarygodność poprzez obniżenie deficytu z 7,9 proc. PKB do 3,5 proc. PKB w 2012 więc takie zabiegi są akceptowalne. Rząd wybrał także łagodną wersję "rozwodnienia progów", tj. uchylono na dwa lata tylko pierwszy próg dla długu (50 proc.PKB), dwa pozostałe (55 proc. i 60 proc.) zostały w mocy, a pierwszy próg zastąpiono bardziej elastyczną regułą wydatkową. Gdyby został uchylony również drugi próg podejście mogło by być bardziej krytyczne. Poziom 55 proc. PKB i tak działa dyscyplinująco bo tym roku dług będzie balansował blisko tej granicy, stąd można się spodziewać znów prób umocnienia złotego przed końcem roku.
_ _ _ __ _ _
Rząd nie miał wyboru, dochody do budżetu były tak niskie, że konieczna była jego nowelizacja i w konsekwencji zawieszenie pierwszego progu ostrożnościowego - uważa główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan, dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Zdaniem Starczewskiej-Krzysztoszek, najgorszym, co mogłaby się wydarzyć, byłoby całkowite zniesienie progu ostrożnościowego, dlatego ekonomistka cieszy się, że dojdzie jedynie do zawieszenia jego obowiązywania w tym i przyszłym roku.
- Mamy nóż na gardle, ale problem polega na tym, że wiemy o tym od drugiej połowy zeszłego roku. Od II kwartału 2012 r. przedsiębiorstwa wyraźnie sygnalizowały osłabienie koniunktury gospodarczej. Trzeci i czwarty kwartał, jeśli chodzi o spożycie indywidualne, to był dramat, a przecież projekt budżetu na ten rok był przedstawiony we wrześniu. Już wtedy było widać, że wszystkie założenia ekonomiczne były "od czapy" - powiedziała PAP ekonomistka.
Zwróciła uwagę, że po pierwszym półroczu tego roku deficyt budżetowy osiągnął 73 proc. zaplanowanego na cały 2013 r. Podkreśliła, że ani dochody z podatków pośrednich, ani z bezpośrednich nie są na takim poziomie, na jakim zakładał rząd. W przypadku VAT wpływy osiągnęły jedynie 43 proc. planu - zauważyła Starczewska-Krzysztoszek. Zaznaczyła przy tym, że VAT to 130 mld zł wpływów do budżetu, dlatego jakikolwiek uszczerbek procentowy z tego tytułu oznacza, poważną stratę w kasie państwa.
Jej zdaniem, w drugiej połowie roku trudno liczyć na wzrost dynamiki spożycia indywidualnego, a co za tym idzie wyższe wpływy z podatków. Dodała, że podobnie będzie jeśli chodzi o wzrost wpływów z podatku dochodowego z prowadzonej działalności gospodarczej, bo przedsiębiorstwa mają mniejsze zyski.
- Rząd nie miał wyjścia, ponieważ deficyt będzie znacznie większy niż ten założony w budżecie. Teraz pytanie, czy nowelizować budżet, czy zostawić go samemu sobie. Moim zdaniem absolutnie należało znowelizować, ale była bariera ostrożnościowa - wskazała.
Przypomniała, że ustawa o finansach publicznych mówi wyraźnie, że po przekroczeniu I progu ostrożnościowego relacja deficytu budżetowego do dochodów nie może być wyższa niż ta planowana w poprzednim roku. Starczewska-Krzysztoszek podkreśliła, że tegoroczny budżet był tak skonstruowany, by minimalnie zmieścić się w tym progu, jednak jego nowelizacja zwiększająca wydatki oznacza już przekroczenie tej bariery.
- Dlatego trzeba było zwiększyć ten 50-procentowy próg ostrożnościowy, by można było przekroczyć limit deficytu do dochodów budżetowych. Jak już jesteśmy pod ścianą - a jesteśmy pod ścianą - to nie ma wyjścia - powiedziała Starczewska-Krzysztoszek.
Jej zdaniem, można założyć, że sytuacja w przyszłym roku będzie trochę lepsza niż w tym, ale nie na tyle dobra, by wracać do obowiązywania progu. Zastrzegła, że zawieszenie progu jest optymalnym rozwiązaniem w sytuacji, w której teraz jesteśmy, co nie znaczy, że się jej to podoba. Jak podkreśliła, w tej sytuacji cieszy ją, że rząd poszukuje oszczędności po stronie wydatków, ale wiążą się z tym obawy, że cięcia uderzą politykę prorozwojową.
- Obawiam się, że niestety tak się stanie, bo 8,5 mld to naprawdę duży pieniądz. Lepiej, żeby te cięcia nie spowodowały, że szanse na wzrost gospodarczy będą mniejsze - oświadczyła ekspertka.
Starczewska-Krzysztoszek zwróciła uwagę, że zmiany w prawie zawieszające próg ostrożnościowy muszą być uchwalone wcześniej niż nowelizacja budżetu. - Nie da się znowelizować budżetu bez nowelizacji ustawy o finansach publicznych - zauważyła.
Rząd ogłosił wczoraj decyzję o nowelizacji budżetu, co było oczekiwane przez wiele ostatnich tygodni (a właściwie miesięcy). Przyczyną nowelizacji budżetu jest duży niedobór w planowanych na ten rok dochodach budżetowych, wynikający ze słabszego od założeń wzrostu gospodarczego i niższej inflacji. Resort finansów szacuje, że niedobór dochodów wynosi przeszło 24 mld zł, co jest zbliżone do naszych szacunków opartych o zrewidowaną przez nas niedawno prognozę wzrostu gospodarczego na ten rok (do 1,4 proc. z 1,8 proc. poprzednio przy rządowej prognozie na poziomie 1,5 proc. wobec oryginalnego założenia na poziomie 2,2 proc.).
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze