Rząd Donalda Tuska umywa ręce od kwestii euro? "Dyskusja zamarła"
Czwartkowa "Rzeczpospolita" zwraca uwagę na fakt, że w Polsce praktycznie zamarła dyskusja o przyjęciu euro. Liczba zwolenników wspólnej europejskiej waluty w kraju maleje, a wiedza o korzyściach płynących z przynależności do unii walutowej jest nikła. Ekonomiści wskazują na argumenty za przyjęciem euro, np. w postaci zwiększenia bezpieczeństwa, zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie. Ale podkreślają też, że droga do przyjęcia euro przez Polskę jest daleka - najpierw musimy uporządkować finanse publiczne i zwalczyć inflację.
Według jesiennego unijnego badania Eurobarometr, za euro opowiada się rekordowy odsetek 74 proc. mieszkańców UE i aż 81 proc. mieszkańców strefy euro - zauważa "Rzeczpospolita". Tymczasem w Polsce liczba zwolenników euro spada.
Gazeta przytacza tutaj dane UE i Fundacji Wolności Gospodarczej, z których wynika, że odsetek Polaków uważających, że Polska "zdecydowanie nie powinna" zastąpić złotego euro w 2024 r. wyniósł 32,7 proc. wobec 28,2 proc. rok wcześniej. Wzrósł też odsetek respondentów będących zdania, że "raczej nie powinniśmy" przyjąć euro - do 23,8 proc. w 2024 wobec 22,6 proc. w 2023.
Analogicznie - odsetek Polaków mówiących "zdecydowanie tak" dla przyjęcia euro zmalał w 2024 r. do 10,1 proc. z 13,8 proc. rok wcześniej. Spadł też odsetek uważających, że "raczej powinniśmy" dołączyć do strefy euro - w ubiegłym roku wynosił on 20,6 proc. wobec 21,1 proc. rok wcześniej.
Ekonomiści, z którymi rozmawiał na ten temat dziennik, zwracają uwagę, że w Polsce nie toczy się praktycznie w ogóle debata publiczna o przyjęciu euro, a to powoduje, że wiedza Polaków o wspólnej walucie maleje z roku na rok. Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, podkreśla, że w ciągu ośmiu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości przekaz na temat euro był negatywny, a oprócz polityków kształtowała go też postawa NBP i mediów publicznych.
"Co gorsza, również zmiana władzy niczego tu nie zmieniła" - mówi ekonomista, zauważając, że gabinet Donalda Tuska nie reaktywował stanowiska pełnomocnika rządu do spraw integracji ze strefą euro; nie są też publikowane oficjalne raporty dotyczące tego, w jakim stopniu Polska spełnia kryteria konwergencji (pozwalają one ocenić, czy dane państwo członkowskie jest gotowe do przyjęcia euro).
Zdaniem Jankowiaka, "pozostanie poza obszarem wspólnego europejskiego pieniądza wcale nie zwiększa autonomii krajowej polityki gospodarczej czy monetarnej i nie gwarantuje ekonomicznego bezpieczeństwa w razie wstrząsów zewnętrznych". Kwestię bezpieczeństwa akcentuje też prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC. "Z punktu widzenia bezpieczeństwa, także ekonomicznego, po prostu powinniśmy przyjąć euro" - mówi, wskazując na sytuację za naszą wschodnią granicą.
Także Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Banku Polska, podkreśla, że wojna w Ukrainie i wzrost ryzyka geopolitycznego w naszej części świata to dodatkowe argumenty za wprowadzeniem euro w Polsce.
Jednak moment, kiedy Polska ewentualnie przyjmie euro, to odległa perspektywa.
"Zanim to nastąpi, gospodarka musi wrócić do równowagi makroekonomicznej, inflacja musi zostać trwale obniżona" - mówi Jakub Borowski, tłumacząc, że wejście do strefy euro wiązałoby się ze "znaczącym" spadkiem stóp procentowych, co skutkowałoby wzrostem popytu, a w efekcie także inflacji. Dodatkowo stopień zaawansowania spełniania kryteriów konwergencji musi zaś pokazywać, że Polska jest na przyjęcie euro gotowa, i że nie jest to jedynie stan przejściowy - dodaje. Kolejna przeszkoda to fakt, że Polska jest obecnie objęta unijną procedurą nadmiernego deficytu.
Według Borowskiego, czas, zanim Polska spełni kryteria konwergencji, powinien być wykorzystany na rzetelną analizę "za" i "przeciw" euro w Polsce, a najlepsze narzędzia do wykonania takiej analizy ma NBP. Zarazem ekonomista wątpi, że obecne kierownictwo polskiego banku centralnego zechciałoby taką analizę przeprowadzić.
Przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich Jarosław Janecki w rozmowie z "Rz" zauważa, że dziś Polska musi skupić się na ustabilizowaniu finansów publicznych, a wejście do strefy euro powinno się traktować jako cel długookresowy. Także główny ekonomista Grant Thornton Marcin Mrowiec jest zdania, że na dziś trzeba rozmawiać o czymś innym. "Myślę, że powinniśmy skupić dyskurs na uświadamianiu politykom i wyborcom, że z obecnym poziomem deficytu śmiało płyniemy na skały, zamiast dyskutować o euro" - mówi.
Marcin Mrowiec zaznacza, że kryteria konwergencji warto i trzeba spełnić, bo to oznacza "stabilne ceny, niski deficyt i dług" - a to z kolei świadczyłoby o dobrej kondycji polskich finansów publicznych. Jednocześnie zauważa, że "przyjęcie wspólnej waluty nie dawałoby nam tyle korzyści gospodarczych, aby na sztywno wiązać się z walutą europejską", a nasza wiarygodność w oczach międzynarodowych inwestorów nawet po wejściu do strefy euro byłaby oceniana pod kątem naszej własnej polityki fiskalnej - ta zaś powinna być rozsądna, by odsetki od długu były jak najniższe.