Rząd przyjął ustawę budżetową na 2004

Rząd niemal bez zmian przyjął krytykowany przez ekonomistów projekt budżetu na 2004 r. Konsultacje społeczne nic nie zmieniły.

Rząd niemal bez zmian przyjął krytykowany przez ekonomistów projekt budżetu na 2004 r. Konsultacje społeczne nic nie zmieniły.

Trzy tygodnie, które przeznaczone zostały na konsultacje społeczne wstępnej wersji ustawy budżetowej na 2004 r., nic nie zmieniły.

- Uwagi partnerów społecznych zgłaszane były już wcześniej i obecnie nie było potrzeby zmian - twierdzi Andrzej Raczko, minister finansów.

W ostatecznej, przyjętej w sobotę przez rząd wersji projektu, nie zmieniony pozostał kluczowy parametr, czyli wielkość deficytu (45,5 mld zł). W śladowy sposób - o 432 tys. zł - wzrosły przychody państwa, które wyniosą 152,75 mld zł. O tyle też powiększono wydatki, sięgające łącznie 198,25 mld zł. Rząd zdecydował się tez na zmniejszenie o 8 mln zł i tak już bardzo niskiej rezerwy budżetowej, która ostatecznie ma wynieść 62 mln zł.

Reklama

Świetlana przyszłość

Premier Leszek Miller przedstawił dokument jako wielki sukces rządu. Wymienił aż osiem powodów, dla których jest on bardzo dobry. Z punktu widzenia gospodarki są to: zapewnienie wzrostu gospodarczego na po poziomie 5 proc, obniżenie podatków dla przedsiębiorców, zapewnienie większej wolności gospodarczej, wzrost zatrudnienia, a także zwiększenie na inwestycje i restrukturyzacje. Zapewnił także, że wysoki deficyt jest nieunikniony.

- Deficyt wywoła pewne trudności, ale bez niego nie można by obniżyć podatków ani zapewnić środków na absorbcję pieniędzy z Unii Europejskiej - twierdzi Leszek Miller.

Ekonomiści do piór

Analitycy banków komercyjnych i niezależnych instytutów i organizacji gospodarczych nie są takimi optymistami jak rząd. Od kilku tygodni nie milkną ich apele i ostrzeżenia przed zagrożeniem wynikającym z nadmiernego deficytu i związanego z tym wzrostu zadłużenia sektora publicznego. Ich zdaniem, pożyczanie przez budżet pieniędzy z gospodarki może zahamować jej rozwój. Padają wręcz alarmistyczne ostrzeżenia o ryzyku dojścia do krachu porównywalnego z kryzysem argentyńskim. Krytyka bardzo zirytowała rząd.

- Kryzys argentyński grozi, ale tylko w umysłach analityków - odparował Leszek Miller.

Jerzy Hausner, wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę i pracę stwierdził wręcz, że analitycy powinni się zająć pracą dla swych mocodawców, a nie publicznym krytykanctwem.

Premier i ministrowie gospodarki oraz finansów zgodnie zapewnili, że kryzys finansów publicznych nam nie grozi, ponieważ równolegle do budżetu przyjęto średniookresową strategię finansów i rozpoczęto prace nad racjonalizacją wydatków publicznych.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: konsultacje społeczne | konsultacje | rzad | projekt budżetu | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »