Rząd - RPP; konsultacje, kosultacje
Leszek i Leszek w jednym stali domu. Ale na tym niestety musimy zakończyć trawestację pięknego i klasycznego wierszyka dla dzieci mistrza Aleksandra hrabiego Fredry, bo nie chcemy zabrnąć za daleko.
Ale na tym niestety musimy zakończyć trawestację pięknego i klasycznego wierszyka dla dzieci mistrza Aleksandra hrabiego Fredry, bo nie chcemy zabrnąć za daleko. Tym bardziej, że w oryginale (Paweł i Gaweł) jeden z nich był spokojny, nie wadził nikomu, drugi przeciwnie. Nasi bohaterowie, no spokojni to oni nie są, a wadzą, co prawda każdy innym, ale bardzo, bardzo wielu.
Ten dom generalnie nazywa się Polska, ale wczoraj to spotkali się nawet w jednym pokoju. Pokojem tym były salony Kancelarii Premiera Rady Ministrów, gdzie przybyli zaproszeni przedstawiciele Rady Polityki Pieniężnej. Przypomnijmy, te same salony, na które przed kilkunastoma dniami zabroniono wstępu prezesowi banku centralnego, przewodniczącemu Rady, pozbawiając go prawa do stałego uczestnictwa w posiedzeniach rządu. Tłumaczono to różnie, ale do mnie najbardziej przemawiał argument... ciasnoty na posiedzeniach rządu. Jak wiadomo jego spotkania przeniesiono z obszernej sali świetlikowej do małej sali konferencyjnej i profesor Balcerowicz, mimo że puszysty to on nie jest, nie zmieścił by się. A ponadto - twierdzono - on chyba wcale nie jest ciekawy co się na rządzie mówi i robi, bo wcześniej też nie przychodził.
W "odwecie" ta sama Rada Ministrów wycofała swojego przedstawiciela z udziału w pracach RPP. To mniej więcej tak samo, jak już w przeszłości karaliśmy Amerykanów i prezydenta Reagana, za to, że wymordował nasze kurczaki (odmawiając dostaw kukurydzy za darmo) i przestaliśmy wysyłać naszych twórców kultury, literatów i naukowców na staże do Stanów Zjednoczonych. Ot, specyficznie pojmowana zasada wzajemności: jak Kuba Bogu...
Ciekawość, dodajmy, nie zaspokojona ciekawość, odgrywa w konflikcie rząd - RPP kluczową rolę. Ciekawość, przyznajmy, rośnie również w nas wszystkich, obserwatorach tego przyspieszającego procesu. Mniej tajemniczy jest premier Miller, komunikuje niemalże wprost: jak Rada do końca roku obniży stopy o 3 punkty procentowe, wszystko będzie w porządku, jak nie - będzie źle. Nie obniżyła, nie wykonała planu - została wezwana na dywanik, "na konsultacje". Bardziej tajemnicza jest Rada. Nawet nie broni swoich racji, nie posiłkuje się opiniami międzynarodowych specjalistów i autorytetów. Mówi tylko o żenującym, bezprecedensowym widowisku, chłopcu do bicia, pobrzękiwaniu szabelką, i tym podobne.
Najbardziej ciekawy to był chyba jednak wicepremier Kalinowski. On na to spotkanie musiał iść z bardzo grubą teczką, bo w tę, którą wszyscy członkowie rządu dostali od Prezydenta, wszystkie pytania, nawet spisane drobnym drukiem, to by się nie zmieściły. A najgorsze jest to, że tak naprawdę nie wiemy, czy jego ciekawość została zaspokojona. Nasza w każdym razie nie. Długo wyczekiwana, pierwsza po zakończeniu spotkania depesza Reutera przyniosła wypowiedź ministra Belki: "To było dobre, pożyteczne spotkanie". Pomyślałem: deja vu. Skąd ja to znam? Te: "spotkanie przebiegło w atmosferze wzajemnego zrozumienia i poszanowania...", "zgromadzeni gromkimi oklaskami przyjęli przemówienie...". Aż zajrzałem do życiorysu ministra Belki. Ale nie, a mimo to takie głębokie wystąpienie. Konferencji i pytań nie przewidziano.
I byłoby to wszystko naprawdę zabawne, bo ile poważnie można traktować nie poważne zachowania, gdyby nie dotyczyło najważniejszych dla nas wszystkich spraw: finansów. Za cały komentarz niech wystarczy przebieg wczorajszych notowań złotego. Przez cały dzień był dosyć słaby; w czasie spotkania rząd - RPP, stabilny; podczas wypowiadania słów "to było" - znieruchomiał; by przy "dobre i pożyteczne" - poszybować do góry.