Rzucają się na Polskę!

Zachodnie firmy inwestycyjne ruszyły do Polski. Według informacji "WSJ Polska", do wejścia na nasz rynek szykują się dwaj poważni gracze: francuski BNP Paribas zabiega o zezwolenie Komisji Nadzoru Finansowego, by sprzedawać swoje fundusze bezpośrednio w Polsce już w kwietniu. Z kolei DekaBank - jedna z największych instytucji finansowych w Niemczech - planuje rozpocząć u nas działalność w IV kwartale.

To kolejny etap ekspansji wielkich zachodnich graczy. W grudniu ubiegłego roku notyfikację - czyli zawiadomienie o zamiarze oferowania w Polsce funduszy spełniających unijne wymagania - złożył światowy gigant HSBC. Na początku stycznia zrobił to inny mocny gracz - Schroder Investment Management - który zgłosił do KNF za jednym zamachem ponad setkę swoich funduszy. W Komisji leży także wniosek innego potentata w zarządzaniu aktywami - JP Morgan Asset Management.

Dlaczego firmy inwestycyjne wzięły na celownik Polskę? Mają okazję zagarnąć sporą część naszego rynku funduszy, bo skończyła się dobra passa rodzimych produktów zarządzanych przez TFI. Fundusze krajowe przynoszą teraz straty, a nie - jak jeszcze niedawno - krociowe zyski. "Zadyszka polskich funduszy to doskonały moment, żeby wchodzić z zagraniczną ofertą. Tym bardziej, że potencjał naszego rynku jest ogromny" - uważa Tomasz Miziołek, ekspert z katedry międzynarodowych stosunków gospodarczych Uniwersytetu Łódzkiego.

Reklama

Eksperci twierdzą, że w ciągu kilku lat udział zagranicznych funduszy w aktywach sięgnie 10-20-proc. Na razie nie przekracza 2,5 proc. To efekt zmonopolizownia rynku przez polskich dystrybutorów bankowych, którzy sprzedają prawie wyłącznie produkty własnego TFI. Ale nie tylko. To także zasługa ponadprzeciętnych stóp zwrotu, jakie przez ostatnie lata hossy wypracowywały nasze fundusze.

Jednak kiedy pod koniec ubiegłego roku koniunktura na GPW załamała się, polscy inwesotorzy zaczęli poszukiwać alternatywy. Zdaniem Tomasza Publicewicza, prezesa firmy Analizy Online, dywersyfikują oni swoje oszczędności. Lokują więc pieniądze za granicą, choć nie zawsze dlatego, żeby minimalizować ryzyko. "Szukają po prostu wysokich stóp zwrotu. Dlatego wybierają modne dziś fundusze zagraniczne: surowcowe albo inwestujące w określone sektory" - wyjaśnia Publicewicz.

Polskie TFI nie są w stanie sprostać tym wymaganiom. "Natomiast fundusze zagraniczne dają szerokie możliwości inwestycji w różne klasy aktywów i w różne regiony" - mówi Krzysztof Rosiński, wiceprezes TU Europa. Według niego, atrakcyjność zagranicznych funduszy szybko wzrośnie, kiedy ujawni się ich wyraźna przewaga nad polskimi odpowiednikami. Taki scenariusz staje się to coraz bardziej realny. "Zdobycie 10-proc. udziału w rynku przez obce fundusze to kwestia kilkunastu miesięcy. Do końca tego roku ich aktywa mogą sięgnąć 5 mld zł z obecnych 2,76 mld zł. Do tego niewykluczone, że środki zgromadzone przez polskie TFI będą maleć" - mówi Publicewicz.

Przewagę zagranicy nad produktami krajowymi widać było już na początku roku. W styczniu ich majątek spadał wolniej, a w lutym, kiedy polskie podmioty straciły 1,3 proc. na wartości, zagraniczne zyskały 5,7 proc.

INTERIA.PL/Dziennik
Dowiedz się więcej na temat: fundusze | Komisji Nadzoru Finansowego | TFI | BNP Paribas | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »