Saxo Bank: O krok bliżej do spotkania kardynałów?
Niedawno sporo czasu poświęciliśmy na dyskusję na temat "unii bankowej", która zdaje się być preferowaną receptą ekonomistów i polityków na unijny kryzys zadłużeniowy. Doszliśmy do wniosku, że brakuje przesłanek co do tego, dlaczego i w jaki sposób miałoby to stanowić realne rozwiązanie problemu.
Wyraźnie widać, dlaczego pomysł unii bankowej podoba się politykom i ekonomistom, ale w gruncie rzeczy przypomina to próbę budowy domu bez fundamentów - i rozpoczynanie całego procesu od dachu tak, aby w pierwszej kolejności uchronić się przed deszczem!
Pozytywy
1. Politycy, bezpodstawnie, sądzą, że uda im się stworzyć "europejski system gwarancji depozytów" i następnie pójść w kierunku głębszej integracji.
2. Teoretycznie uspokoiłoby to depozytariuszy w Hiszpanii, Grecji, Portugalii i we Włoszech, trzymających swoje środki w bankach lokalnych - powtarzam, teoretycznie.
3. Byłby to kolejny krok w kierunku prawdziwej unii fiskalnej.
Negatywy
1. Francja, Holandia, Finlandia, Dania i Wielka Brytania nie będą chciały wyzbyć się suwerenności swoich banków. Jest to jeden z warunków, zanim jeszcze rozpoczną się negocjacje. Ponadto europejski system gwarancji depozytów byłby jednostką centralną z krajowymi uprawnieniami. Kłóciłby się zatem z obecnym systemem "narodowych czempionów bankowych" i wymagałby zasadniczej reorganizacji tych instytucji.
2. Traktat unijny - każda zmiana, jak ta proponowana, musi zostać ratyfikowana przez parlamenty krajów członkowskich. Pomysł ma małe szanse na znalezienie szerokiego poparcia.
3. Jest to kiepska próba wprowadzenia unii fiskalnej tylnymi drzwiami.
4. Nie rozwiązuje problemu dokapitalizowania banków - potrzebne jest rozwiązanie na wzór szwedzkiego modelu ratunkowego dla banków, w ramach którego utworzono "zły bank" Securum, mający za zadanie zarządzanie złym długiem częściowo państwowych banków. Na tym rozwiązaniu szwedzki rząd i podatnicy nawet zarobili! Raz jeszcze, gdybyśmy rozważali tego rodzaju rozwiązanie na skalę europejską, powyższe punkty 1-3 również stanowiłyby problem. Ale przynajmniej byłby to krok w kierunku rozwiązania problemu wypłacalności, a nie tylko kolejna runda zwiększania płynności.
5. Unia bankowa nie powstrzyma ludzi przed wyprowadzaniem kapitału z Europy. Musi ona być wiarygodna - w innym przypadku odpływ kapitału utrzyma się. Jeżeli unia bankowa obejmie wyłącznie strefę euro, osobiście zdeponowałbym swoje pieniądze w Szwecji, Danii i Norwegii. Jeżeli zaś miałaby objąć całą Europę - co jest mało prawdopodobne - należałoby wyprowadzić swój kapitał poza kontynent, gdyż nie ma gwarancji, że zwiększanie płynności banków poprawi sytuację - wystarczy popatrzeć na działania polityków w ciągu ostatnich trzech lat!
Wiele osób nie zwróciło uwagi na jeden szczegół ogłoszonego w zeszły weekend programu pomocowego dla banków hiszpańskich. Opisany jest on w punkcie 4 - a konkretnie chodzi o implikowane podporządkowanie wszystkich obligacji hiszpańskich, a z punktu widzenia ryzyka również obligacji włoskich BTP, mechanizmom EFSF/ESM.
Unia bankowa to kolejna odsłona gry na czas - i to najgorszego rodzaju. Stanowi ona jedynie pasywną odpowiedź na odpływ kapitału z południa Europy i w żaden sposób nie rozwiązuje europejskich potrzeb strukturalnych.
Ja jestem tylko człowiekiem/traderem. Wierzę w uczciwość i proste plany. Europa musi odnaleźć swoje korzenie oraz historię wskazującą na przyczyny utworzenia Unii Europejskiej. Przemowa Churchilla z roku 1946 pt. Stany Zjednoczone Europy była antidotum na siły, które doprowadziły do dwóch wojen światowych. W roku 2012 Unia Europejska przejadła się nawet tym z nas, którzy są jej zwolennikami, chociaż nie w tak dużym stopniu.
Moje rady dla decydentów unijnych przed zaplanowanym na 27-28 czerwca szczytem:
1. Przestańcie udawać.
2. Zapomnijcie o pomyśle unii bankowej w jakiejkolwiek postaci - zmierzcie się z rzeczywistością i przestańcie grać na czas.
3. Skupcie się na rozwiązaniu problemu wypłacalności, nie płynności - poczytajcie o Securum!
4. Redefiniujcie Unię Europejską. Odejdźcie od wszystkich programów do czasu wypracowania powszechnej zgody na temat przyszłego kształtu UE.
5. Wprowadźcie europejskie prawo, według którego po roku 2017 żaden kraj nie może utrzymywać deficytu przekraczającego 1 proc. PKB - bez wyjątków.
6. Przyjmijcie do wiadomości, że Niemcy mają rację, a zwolennicy "rozwoju" nie wiedzą, o czym mówią. Wzrost gospodarczy nie jest polityką, a rezultatem. Tworzenie nowych miejsc pracy bierze się z uwolnienia mikroekonomii, nie zaś z brukselskiej makropolityki.
7. Rozwiążcie Radę Europejską na znak poparcia dla realizmu oraz zredukujcie o 70 proc. budżet Brukseli. Dla wyborców europejskich mniej znaczy więcej.
8. Ustalcie, czy chcemy unii fiskalnej, czy nie. Kiedy poszczególne kraje przyjmowały euro, zgodziły się przyjąć kryteria z Maastricht. Teraz nadszedł czas, aby je wyegzekwować.
9. Stwórzcie maksymalnie pięciopunktowy plan dalszego rozwoju Europy. Bez standardowej retoryki, tylko proste kroki - nie więcej niż jedna strona.
Tak, wiem, powyższe oczekiwania są zupełnie nierealne. Ale to nie znaczy, że nie należy mówić o tym, iż brak zmiany obranego pięć lat temu kierunku rozwoju UE oznaczać będzie niepoczytalność decydentów. Według definicji Einsteina, wariat to ktoś, kto "w kółko powtarza ten sam eksperyment i za każdym razem oczekuje innego wyniku".
"Unia bankowa" stanie się popularnym terminem. Jeżeli zostanie stworzona, nie powstrzyma odpływu kapitału, gdyż nawet 10-proc. szansa na utratę pieniędzy w przypadku rozpadu UE to o 9,99 proc. za dużo. Pytanie, które zawsze zadają mi klienci to "w co włożyć pieniądze?" To wyraźnie pokazuje, że nie potrzebujemy systemu unii bankowej, a wiarygodnego, długofalowego rozwiązania problemu wypłacalności.
Steen Jakobsen
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze