Sejm zajmuje się projektem budżetu na przyszły rok
Średnioroczna inflacja na poziomie 9,8 proc.; dochody sięgające 604,7 mld zł, a wydatki 672,7 mld zł - oto podstawowe założenia przyszłorocznego budżetu. Oznaczałoby to deficyt sięgający ok. 68 mld zł. Ustawie budżetowej towarzyszą jeszcze tzw. ustawy okołobudżetowe. Są nie mniej ważne - to w nich zapisuje się np. ewentualne podwyżki płac w budżetówce. W Sejmie ruszyły właśnie prace nad projektem ustawy budżetowej.
Poseł Andrzej Kosztowniak (PiS), który przedłożył sprawozdanie z prac nad budżetem, wskazał, że do projektu ustawy przygotowano 37 poprawek. Przedstawił także stanowisko PiS do projektu ustawy. - To dobry budżet w bardzo trudnym czasie. Odpowiedzialność budżetową łączymy z realizacją ambitnych programów społecznych - programy 500+, Dobry start 13 emerytura - to tylko niektóre z nich - mówił w Sejmie.
- Prognozujemy, że wydatki wyniosą 672,7 mld zł. Na kluczowe programy społeczne zostaną zabezpieczone 45 mld zł, waloryzacja wyniesie 13,8 proc. - co jest też wyjątkowym wynikiem ostatnich lat. Wzrost wydatków na obronność do 3 proc. PKB - dodał Kosztowniak.
Wymieniał także dodatki energetyczne i obniżki podatków, w tym PIT z 17 do 12 proc. i podniesienie kwoty wolnej do 30 tys. zł. Według prognoz w 2023 r. stopa bezrobocia będzie wynosiła 5,4 proc.
Poseł Lewicy Dariusz Wieczorek pytał czy to budżet państwa czy iluzja? - Mamy wrażenie, że mamy do czynienia z iluzją. Jeśli poza budżetem wydaje się kwotę około 400 mld zł przez różne fundusze, to znaczy że mamy poważny problem - mówił.
- Nie nowelizowaliśmy budżetu na rok 2022 r., stąd pytanie z jakiego poziomu planujemy te wszystkie wydatki i dochody - dodał.
Zofia Czernow (KO) przedstawiła opinię Koalicji Obywatelskiej do budżetu, wnioskując m.in. o wykreślenie z ustawy upoważnienie dla ministra finansów do przekazania publicznej radiofonii i telewizji papierów wartościowych o wartości 2,7 mld zł. - Nie zgadzamy się na to, aby finansować instytucję, która nie realizuje zadań z zakresu mediów publicznych. Są to media jednej partii, które wprowadzają Polaków w błąd, manipulują informacjami. Brakuje pieniędzy na cele społeczne, ale dla mediów partyjnych w roku wyborczym rząd zapewnił wzrost aż o 35 proc. - podkreślała.
Zwracała również uwagę na zmniejszenie puli środków w NFZ na świadczenia medyczne. KO zaproponowało utworzenie rezerwy na cel tych świadczeń w kwocie 6,5 mld zł w formie dotacji dla NFZ.
Z kolei przedstawiciel Koalicji Polskiej Czesław Siekierski nie wskazał konkretnych poprawek do projektu ustawy. Zwracał uwagę na, jego zdaniem, "brak jasnego programu na przyszłość" oraz błędne założenia.
- Rząd nie wyciąga wniosków z własnych błędów, podobnie jest z Narodowym Bankiem Polskim. Te działania wyjęte są spod kontroli Parlamentu. Rośnie deficyt sektora finansów publicznych, dług publiczny. Kierowanie się zasadą, że dług zmniejsza się dzięki wzrostowi PKB ma szereg mankamentów. Przy wysokiej inflacji i wysokich stopach procentowych rosną koszty obsługi długu. Na 2023 rok założono na ten cel wzrost wydatków do 66 mld zł. Będzie to znacznie więcej - 90 mld, może jeszcze więcej - prognozował poseł KP.
Paulina Hennig-Kloska poinformowała, że Polska 2050 zgłosi do projektu ustawy dziewięć poprawek. Wymieniała, czego w planowanym budżecie jest za mało: - Brakuje środków europejskich, które mogłyby np. pobudzać transformację energetyczną. Brakuje niższego opodatkowania paliw, energii elektrycznej, energii cieplnej czy gazu. Podnoszenie przez rząd VAT-u w tak trudnych czasach dotknie przede wszystkim osoby najbiedniejsze, a niezamrożenie cen gazu może sprawić, że chleb po Nowym Roku będzie kosztował 15 zł.
Posłanka mówiła, że budżet przewiduje zbyt wysokie koszty obsługi długu. Państwo musi oszczędzać nie tylko rękami obywateli - mówiła Hennig-Kloska.
Projekt budżetu przygotowany jesienią przez rząd Mateusza Morawieckiego poddawany był od samego początku krytyce przez opozycję i niektórych ekspertów. Wątpliwości budziły przede wszystkim wydatki publiczne "ukryte poza budżetem".
Przypomnijmy podstawowe założenia przyszłorocznego budżetu. PKB w ujęciu realnym wzrośnie o 1,7 proc. - założył rząd. Inflacja średnioroczna ma obniżyć się do jednocyfrowego poziomu 9,8 proc. Jak wspomniano, dochody sięgną 604,7 mld zł, a wydatki 672,7 mld zł, co oznacza deficyt na poziomie ok. 68 mld zł.
Trzeba wyraźnie podkreślić, że rząd prognozę inflacji w przyszłorocznym budżecie okrasił zdaniem: "przy założeniu braku nowych szoków podażowych na rynku żywnościowym i energetycznym", należy więc traktować ją "elastycznie".
Rząd podtrzymuje, że nie zamierza się wycofywać z realizowanych programów socjalnych (rok 2023 będzie rokiem wyborczym).
Co zrozumiałe, utrzymane zostaną "Rodzina 500+", "Dobry Start" oraz rodzinny kapitał opiekuńczy. Projekt przygotowany jesienią przewiduje również waloryzację świadczeń emerytalno-rentowych od 1 marca 2023 r. wskaźnikiem waloryzacji na poziomie 113,8 proc.
Szefowa resortu finansów Magdalena Rzeczkowska o projekcie przyszłorocznego budżetu mówiła, że "odpowiada na wyzwania geopolityczne i makroekonomiczne" oraz, że "zapewnia realizację programów społecznych".
Dodajmy, że skrojony jesienią przez rząd Morawieckiego przyszłoroczny budżet, biorąc pod uwagę zapisane w nim wskaźniki i założenia, pozwala określić deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii UE) na poziomie ok. 4,5 proc. PKB. Dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (definicja UE) sięgnie zaś 53,3 proc. PKB.
Co ważne w obecnej sytuacji geopolitycznej, wydatki na obronność mają sięgnąć 3 proc. PKB.
"W opinii NBP realna dynamika PKB w 2023 r. może obniżyć się silniej niż założono w projekcie ustawy budżetowej, zaś istotnym źródłem obniżenia wspomnianej dynamiki będzie niższe tempo wzrostu w otoczeniu gospodarczym Polski. Wynika ono z oczekiwanego silnego pogorszenia aktywności gospodarczej w krajach strefy euro pod wpływem wysokich cen gazu i energii elektrycznej oraz zacieśnienia polityki pieniężnej przez główne banki centralne" - czytamy w opublikowanej 9 listopada "Opinii RPP do projektu ustawy budżetowej na 2023 rok".
Przedstawiciele banku centralnego i Rady Polityki Pieniężnej odnieśli się także do średniego poziomu inflacji planowanego przez rząd w ustawie budżetowej na przyszły rok.
"W projekcie Ustawy przyjęto, że średnioroczna inflacja cen towarów i usług konsumpcyjnych w 2023 r. obniży się względem 2022 r. i wyniesie 9,8 proc. Scenariusz makroekonomiczny zaprezentowany w Uzasadnieniu zakłada, że w przyszłym roku rząd nie wprowadzi dodatkowych obostrzeń sanitarnych związanych z COVID-19 oraz nie wystąpią nowe szoki podażowe, które oddziaływałyby na ceny żywności i surowców energetycznych na rynkach światowych" - zaznaczyli w swej opinii członkowie RPP.
"W projekcie Ustawy i Uzasadnieniu nie wskazano, na jakich założeniach co do przedłużenia Tarczy Antyinflacyjnej oparta jest przyjęta prognoza inflacji na 2023 r." - wyrazili swoje wątpliwości członkowie RPP.
Dodajmy też, że trzej członkowie RPP wyrazili "zdanie odrębne" do "Opinii RPP do projektu ustawy budżetowej na 2023 rok", co wywołało reakcję szefa NBP i przewodniczącego RPP Adama Glapińskiego. Według jego oceny "publikowanie zdań odrębnych naruszyło co najmniej dobre praktyki".
Projekt ustawy budżetowej na przyszły rok doczekał się już mocnej krytyki.
- Nie mamy realnego planu finansów państwa - rząd przepuszcza dziesiątki miliardów złotych poza budżetem - mówił w rozmowie z Inerią dr Sławomir Dudek, wykładowca SGH i główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
FOR: Budżet na 2023 rok to fikcja
- Rządowy projekt budżetu na 2023 rok jest fikcją, nawet fikcją do kwadratu. Oparty jest na mało prawdopodobnych założeniach: inflacja miałaby wynieść 9 proc. przy znoszeniu tarczy antyinflacyjnej, rząd zakłada też podniesienie podatków, co w roku wyborczym nie jest możliwe - dochody są więc przeszacowane o 30-40 mld zł. Jeszcze ważniejsze jest to że od kilku lat rząd nie włącza do budżetu planów miliardowych wydatków rozmaitych funduszy publicznych i w ten sposób zadłuża całe społeczeństwo poza parlamentarną kontrolą. Chodzi np. o fundusz przeciwdziałania covid, rządowy fundusz inwestycji lokalnych czy fundusz zbrojeniowy - mówił Dudek w wywiadzie udzielonym Interii.
- W budżecie nie ma czternastej emerytury ani dodatku węglowego. W efekcie i tak duży deficyt budżetu, który wynieść ma 65 mld zł, 3 razy więcej niż rok wcześniej, jest jeszcze większy, ale o ile - nie wiemy. Szacuję że nawet co czwarta wydana przez rząd złotówka nie przechodzi przez budżet. W efekcie trudno to wszystko nazwać planem finansów państwa - dodał ekonomista.
- Rząd chce w ten sposób ominąć konstytucyjną barierę długu na poziomie 60 proc. - niepotrzebnie bo jesteśmy od niej daleko - podsumował.
- Mamy przestrzeń do tego, by deficyt - nie tylko budżetowy - był wyższy - tłumaczył niedawno wiceminister finansów Artur Soboń. Dodał, że deficyt "oczywiście" będzie wyższy, bo jest "konieczność większych wydatków w związku z osłonami energetycznymi".
Minister Soboń pytany o "rzeczywisty deficyt" w budżecie na 2023 r. w wysokości 206 mld zł (tak wyliczają krytycy rządu), zamiast podanej w projekcie kwoty 70 mld zł odpowiedział, że "mitem" jest, że jakiekolwiek wydatki chowane są przed opinią publiczną.
- Całość wydatków publicznych raportujemy do Komisji Europejskiej (...) są tam wydatki i budżetowe i pozabudżetowe oraz samorządowe i warto spojrzeć na nie w relacji do wzrostu gospodarczego - zaznaczył.
Zobacz także: