Seremet: SKOK-i tak niebezpieczne jak banki w latach 90.

Dziś w bankach nie ma takiej skali nieprawidłowości co w SKOK-ach, obecny poziom bezpieczeństwa w SKOK-ach jest porównywalny z tym, jaki był w bankach w latach 90., szczególnie w bankach spółdzielczych - ocenił prokurator generalny Andrzej Seremet.

Przedstawiając w środę w sejmowej podkomisji ds. SKOK-ów informację o śledztwach dotyczących działalności władz kas, Seremet ujawnił, że w skali kraju toczy się 1250 postępowań dotykających tego tematu. Przyznał, że w części z nich podejrzenia się nie potwierdzają.

W dyskusji uczestniczył też wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego Wojciech Kwaśniak (w śledztwie prokuratura ustaliła, że ludzie SKOK-Wołomin zlecili pobicie Kwaśniaka). Apelował on, by prokuratura wnikliwiej pochylała się nad zawiadomieniami KNF.

Na środowe posiedzenie komisji zaproszony był także senator Grzegorz Bierecki, współtwórca kas oszczędnościowo-kredytowych. Nadesłał jednak komisji informację, że jest na urlopie i że będzie w Warszawie 16 czerwca. Komisja chce go zaprosić na ten dzień.

Reklama

Prowadzone obecnie przez prokuratury na terenie kraju najważniejsze śledztwa dotyczą członków władz SKOK-Wspólnota w Gdańsku, SKOK-Wołomin i SKOK-Wesoła w Mysłowicach - mówił Seremet. - Przestępstwa w SKOK-ach godzą pośrednio w członków tych kas, a to jest znacząca grupa osób - podkreślił.

Najszersze nieprawidłowości odnotowano w SKOK Wołomin, gdzie wiceszef rady nadzorczej kasy oraz jej zarząd są podejrzani o działanie w grupie przestępczej mającej na celu wyłudzanie kredytów, a straty sięgają co najmniej wielu setek milionów zł. Ponadto ludzie z władz tej kasy są podejrzani o zlecenie pobicia wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka.

Seremet wskazał też na dawną Południowo-Zachodnią SKOK, gdzie stwierdzono, że szefowie kasy przyjmowali łapówki w zamian za kredyty - wiceszefowi tego SKOK-u i szefowi komórki oceny ryzyka zarzucono przyjmowanie łapówek w zamian za łącznie 11 mln zł kredytów. W tej sprawie prokuratura zakończyła już śledztwo, a przed sądem toczy się proces.

Referując śledztwo dotyczące SKOK-Wspólnota w Gdańsku mówił, że od lutego 2014 r. Prokuratora Okręgowa w Gdańsku prowadzi śledztwo w sprawie wyrządzenia w tej kasie szkody na dużą skalę przez członków jej władz. W tym "wielowątkowym" śledztwie prokurator bada, czy doszło do nienależytej dbałości o powierzony majątek i nadużycia uprawnień przez członków władz SKOK-Wspólnota, poprzez "zbycie zorganizowanej części przedsiębiorstwa i wniesienie jej aportem do spółki, w zamian za akcje tej spółki".

Miało to wyrządzić SKOK-Wspólnota szkodę w kwocie 78 mln zł. Szkodę 7 mln zł mogła natomiast wyrządzić sprzedaż przez zarząd nieruchomości we Wrocławiu, w zamian za akcje spółki - mówił Seremet.

Zobacz wskaźniki dla firm na stronach BIZNES INTERIA.PL

Przedmiotem śledztwa jest też, dodał prokurator generalny, zawarcie z podmiotami zewnętrznymi 28 umów outsoursingowych, na skutek czego "istotna część podstawowej działalności kasy została przejęta przez podmioty zewnętrzne", przy jednoczesnym pozostawieniu po stronie kasy "ryzyka gospodarczego".

Badana jest także sprzedaż wierzytelności SKOK-Wspólnota spółce z Luksemburga, na łączną kwotę 215 mln zł. - W wyniku tej transakcji kasa straciła faktyczną kontrolę nad wierzytelnościami - podkreślił Seremet.

Poza tym, mówił prokurator generalny, prokuratorzy badają przypadki zawarcia przez członków zarządu SKOK-Wspólnota szeregu niekorzystnych umów podnajmu nieruchomości.

Choć SKOK-Wspólnota była w trudnej sytuacji finansowej, rada nadzorcza przyznała zarządowi tej kasy w 2012 roku wysokie wynagrodzenie - dodał Seremet.

- Monitorowanie SKOK-ów rozpoczęliśmy w 2013 r. w związku z sygnałami o licznych nieprawidłowościach. Uznałem, że sposób prowadzenia tych spraw należy koordynować ze szczebla prokuratury generalnej - powiedział Seremet pytany przez posłów, czy zakres nieprawidłowości i przestępczości w SKOK-ach jest większy niż w bankach, czy mniejszy.

- W bankach takiej skali nieprawidłowości nie ma. One są dziś na zupełnie na innej planecie jeśli chodzi o ochronę interesów klientów - podkreślił szef prokuratury. Podobny okres jego zdaniem banki przeżywały w latach 90. - Szczególnie banki spółdzielcze - gdy udzielały kredytów na prawo i lewo, również na zasadzie 10 proc. prowizji dla udzielającego - dodał.

Kwaśniak mówił, że KNF skierowała do prokuratury zawiadomienia dotyczące sześciu SKOK-ów. - To dotyczy podmiotów, w których poziom zgromadzonych depozytów idzie w setki milionów złotych - zaznaczył. Dodał, że zarządcy komisaryczni w kasach złożyli w sumie 14 zawiadomień, a dotyczyły one czterech kas.

Wiceszef KNF mówił także o przypadkach, gdy przedstawiciele władz kas opóźniali lub utrudniali kontrole, przeprowadzane przez KNF lub wysyłanych przez Komisję biegłych rewidentów. Dodał, że problem ten dotyczy dużej liczby kas. Zdarzały się również groźby karalne wobec członków Komisji. W tych sprawach, zaznaczył Kwaśniak, KNF złożyła od 2013 roku w prokuraturze trzy zawiadomienia.

Najbardziej jaskrawym przypadkiem takich działań, przyznał Kwaśniak, była czynna napaść na niego samego, zlecona, według podejrzeń prokuratury, przez przedstawicieli SKOK-Wołomin.

- Komisja, sprawując nadzór publiczny nad rynkiem finansowym w Polsce, współdziała w zabezpieczeniu ważnych interesów ekonomicznych państwa - podkreślał Kwaśniak. Dlatego, dodał, "działania o charakterze terrorystycznym", groźby karalne i czynne napaści na członków Komisji "nie były i nie są bez znaczenia dla jej funkcjonowania jako niezależnego organu państwowego, będącego strażnikiem całego rynku finansowego w Polsce".

- Dlatego cała Komisja i jej urząd oczekują, że sprawom tym prokuratura będzie poświęcała właściwą uwagę i nie będą występowały incydenty, których sam doświadczałem, (...) że bez rozpoznania sprawy uznaje się, iż nie zachodzą przesłanki do tego, by nawet prowadzić postępowanie wyjaśniające - powiedział wiceszef KNF.

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Przewodniczący podkomisji Marcin Święcicki (PO) pytał Andrzeja Seremeta o przypadki przenoszenia śledztw z jednej prokuratury do drugiej w sytuacjach, gdy są podejrzenia, iż w jakiejś prokuraturze sprawa nie będzie badana wystarczająco wnikliwie.

Seremet zaznaczył, że takie decyzje mogą być podejmowane nawet w sytuacjach, gdy występuje jakiekolwiek podejrzenie o brak obiektywizmu określonych prokuratorów. - Ja do tej pory takiej informacji nie mam - oświadczył. Dodał, że w każdym konkretnym przypadku zaniechań wszczęcia śledztwa, jest to decyzja właściwego prokuratora, na którą prokurator generalny bezpośredniego wpływu nie ma.

Ostatnia część posiedzenia dotyczyła zlikwidowanej w 2011 r. Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która posiadała nieruchomości, a także prowadziła formalnie działalność szkoleniową i wydawniczą - na rzecz SKOK-ów.

W ocenie resortu finansów, przekazanej na komisji przez przedstawiciela ministerstwa, fundacja była "jedną z aktywniejszych fundacji nadzorowanych przez MF", a przychody jej z działalności szkoleniowej i wydawniczej były "stosunkowo duże", jednak jeszcze większe były dochody, jakie fundacja czerpała z wynajmu nieruchomości.

Święcicki chciał wiedzieć, czy nieruchomości wynajmowano kasom, ale ani przedstawiciel ministerstwa ani Wiktor Kamiński z rady nadzorczej Towarzystwa Zarządzającego SKOK nie mieli takich informacji lub nie byli upoważnieni do ich przedstawienia.

- Dzięki środkom fundacji w ogóle można było rozpocząć działalność kas spółdzielczych i rozwijać ją przez pierwszych kilkanaście lat, zanim uzyskały samodzielność - argumentował Kamiński pytany o tę sprawę.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: SKOK
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »