Seria lepszych danych PMI - jaskółka, czy falstart?
Opublikowany dzisiaj o godz. 9:30 indeks PMI dla przemysłu w Szwajcarii nieoczekiwanie wzrósł w grudniu do 50,7 pkt. wobec 44,8 pkt. w listopadzie - tymczasem biorąc pod uwagę zeszłotygodniowy fatalny odczyt indeksu nastrojów w biznesie KOF (spadł do 0,01 pkt.) można było spodziewać się dokładnie czegoś innego.
Frank zareagował na te rewelacje umocnieniem, bo przynajmniej teoretycznie SNB nie musi się zbytnio spieszyć z podnoszeniem limitu na EUR/CHF - chyba, że uznamy dzisiejsze dane za jednorazowy wyskok w górę, a piątkowe dane pokazujące rosnące zagrożenie deflacją staną się ważniejsze...
Niemniej warto zwrócić uwagę na fakt, iż większość opublikowanych ostatnio danych PMI jest całkiem dobra, co może wskazywać, że inwestorzy za bardzo "zapędzili" się w swoich pesymistycznych oczekiwaniach.
Bo publikowane wczoraj dane z Chin pokazały powrót powyżej bariery 50 pkt. (odczyt 50,3 pkt.), nieco lepsze od prognoz były wyliczenia dla Niemiec i Francji, a dla strefy euro zgodne z szacunkami (46,9 pkt.). Równie pozytywnie zaskoczyły nas informacje z Australii, które stały się jednym z pretekstów do poprawy nastrojów podczas sesji azjatyckiej i wzrostów dolara australijskiego. Grudniowy odczyt to 50,2 pkt. wobec 47,8 pkt. Lepszy klimat w Azji udzielił się także notowaniom EUR/USD, które odnotowały odbicie w okolice 1,30 - to może być jednak w większym stopniu efekt pokrywania części potężnych krótkich pozycji grających na dalsze osłabienie wspólnej waluty. Dodajmy też, iż dobre informacje napłynęły też o godz. 10:30 z Wielkiej Brytanii - PMI dla przemysłu wzrósł w grudniu do 49,6 pkt.
Kolejne komentarze wróżące poważną recesję w strefie euro, a nawet początek jej demontażu (tak pisał wczoraj Daily Mail powołując się na opinie ekonomicznego think tanku CEBR (Centre for Economics And Business Research), czy też kolejne niepokojące informacje z peryferiów strefy euro to wciąż "woda na młyn" dla tych, którzy grają na utrzymanie dotychczasowego negatywnego trendu. Wczoraj hiszpański minister finansów Luis de Guindos przyznał, że deficyt budżetowy w 2011 r. najpewniej przekroczył poziom 8 proc. PKB, co tylko potwierdziło nieskuteczność polityki prowadzonej wcześniej przez socjalistę Zapatero (zakładał on, że deficyt spadnie do poziomu 6 proc.).
W takiej sytuacji rynek oczekuje, iż Hiszpanie przedstawią nowy program oszczędności budżetowych... które tak naprawdę mogą tylko jeszcze bardziej zaostrzyć recesję, w którą tamtejsza gospodarka właśnie zaczyna wchodzić. Obawy zaczyna budzić też sytuacja w Irlandii. Irish Times wskazuje, iż rządowi trudno będzie uniknąć obietnicy nie podnoszenia podatków - przebywająca w Dublinie misja kontrolna Troiki wskazała na zbyt wolną redukcję deficytu budżetowego. Kluczowa może jednak okazać się sytuacja w Grecji, o której piszę już od kilku dni. Na rynek docierają spekulacje, jakoby tamtejszy rząd w negocjacjach z posiadaczami obligacji nalegał na większą redukcję długu, niż przyjęty podczas szczytu Unii Europejskiej próg 50 proc. - mowa tutaj o 75 proc. To jakoś nie dziwi biorąc pod uwagę trudności premiera Lukasa Papademosa z wdrażaniem koniecznych reform. Grecka prasa (Kathimerini) powołując się na źródła rządowe twierdzi, iż ubiegłoroczny deficyt budżetowy najprawdopodobniej przekroczył 10 proc. PKB (wobec spodziewanych 9 proc.), a premier Papademos w najbliższych dniach zamierza publicznie wezwać społeczeństwo do wsparcia dalszych, koniecznych reform.
Tyle, że popularność premiera gwałtownie spada, a popierające go warunkowo główne partie (PASOK i Nowa Demokracja) zaczynają pomału myśleć o kampanii przed wyborami parlamentarnymi...
Kluczem dla rynków wciąż pozostają oczekiwania związane z ratingami dla strefy euro i powiązana z nimi sytuacja finansowa europejskich banków nadal posiadających duże ilości peryferyjnego długu. Dzisiaj na rynku więcej mówi się o zaplanowanym na 9 stycznia w Berlinie spotkaniu Nicholasa Sarkozy'ego i Angeli Merkel, którego tematem mają być rozmowy nt. implementacji założeń paktu fiskalnego uzgodnionego na grudniowym szczycie UE.
Biorąc pod uwagę, że prawdopodobieństwo obniżenia ratingu Francji jest znacznie większe, niż Niemiec, a także fakt zbliżających się wyborów prezydenckich i parlamentarnych nad Sekwaną w ciągu najbliższych miesięcy, wcale nie musi być tak, że te rozmowy będą wiążące - zarówno Angela Merkel, jak i Nicholas Sarkozy zdają sobie dobrze sprawę, iż umowy międzynarodowe to nie to samo co zmiany w traktacie unijnym, które zostały niestety zablokowane przez Wielką Brytanię. W tym kontekście ciekawe wydają się być też doniesienia dziennika The Telegraph, który sugeruje, że w przypadku skurczenia się klubu AAA w strefie euro,
Niemcy mogą pomału zarzucać koncepcję finansowego wsparcia funduszu ratunkowego EFSF...
Z danych fundamentalnych kluczowe dzisiaj będą odczyty indeksu ISM dla przemysłu w USA, a także wieczorny protokół z grudniowego posiedzenia FOMC. W pierwszym przypadku oczekuje się lepszych danych (szacunki 53,2 pkt.), co wydaje się być uzasadnione. Głównym pytaniem jest jednak to, czy dobry odczyt przełamie negatywną passę, czy też stanie się tylko okazją do wejścia w dominujący trend po lepszych cenach? Co do "minutek" FED-u, to nie oczekujmy wiele - rynek wie, że FOMC na razie jest skupiony na wynikach rozpoczętej na jesieni Operacji Twist, a dopiero noworoczne zmiany w składzie tego gremium (po rotacji jedynym zdeklarowanym jastrzębiem zostanie Jeffrey Lacker), będą mogły dawać więcej pretekstów do spekulacji na temat ewentualności zaistnienia programu QE3 w kolejnych miesiącach.
EUR/USD: Wczoraj zwracałem uwagę, że rynek może pozostawać w przedziale 1,29-1,30 i to nie zmieni technicznego obrazu notowań. Dzisiaj warto dodać, iż kluczowe znaczenie mogą mieć okolice 1,3040-50, których naruszenie może ewentualnie stwarzać podstawy do oczekiwania odbicia w stronę 1,3144-1,3210. Scenariusz bazowy nadal zakłada zniżki, stąd też wieczorem powinniśmy być bliżej strefy wsparcia 1,2870-1,2900. Niewykluczone jednak, że przełom intraday dokona się dopiero po publikacji danych ISM o godz. 16:00.
GBP/USD: Funt radzi sobie całkiem dobrze, co należy zawdzięczać rosnącym obawom odnośnie ratingów dla strefy euro - Wielka Brytania mająca nadal ocenę AAA staje się naturalnym beneficjentem tego zamieszania, jako alternatywa dla bezpieczna przystań dla długu (poza USA i Niemcami). Odczyt PMI dla przemysłu - wzrost do 49,6 pkt. w grudniu z 47,7 pkt. w listopadzie, daje argumenty, że rating AAA nie zostanie szybko obniżony.
Sporządził:
Marek Rogalski - analityk DM BOŚ (BOSSA FX)
Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A.