Skopiowano anglosaską praktykę
Przepisy o przyznaniu się przestępcy do winy w celu uzyskania złagodzonego wymiaru kary wzbogaciły dopiero tej jesieni francuski kodeks karny, który swymi korzeniami sięga czasów Napoleona.
Stosowanie nowatorskich przepisów, w konserwatywnym pod względem stałości, niekiedy wręcz anachronicznym ustawodawstwie francuskim, zainicjowano pierwszego października. Procedurę nazwano "stawiennictwem w celu wstępnego uznania swej winy". Skopiowano ją z praktyki anglosaskiej.
Cel tego jurydycznego novum jest jasny - chodzi o to, by znacząco przyspieszyć bieg mnożących się spraw, zatykających sądy krajowe, poprzez uniknięcie długotrwałego, żmudnego procesu publicznego. Przeciągania liny i rozgrywania przez strony kruczków prawnych. Teraz, gdy oskarżony niedwuznacznie przyzna się do popełnienia czynu zagrożonego sankcją karną, prokurator może zażądać dla niego kary w wysokości nieprzekraczającej roku więzienia. Dotyczy to jednak tylko przypadków zagrożonych w normalnym postępowaniu sądowym wyrokiem pięciu lat odosobnienia w celi więziennej. Według przyjętych przepisów, sprawa przebiegać ma za drzwiami zamkniętymi; podsądnemu towarzyszy adwokat. W założeniu rozprawa toczyć się ma jak po maśle. A gdy następuje zgoda na wymierzenie kary proponowanej przez prokuratora, to wtedy prowadzący obrady sędzia zdecyduje, czy uzgodnione orzeczenie podane zostanie do wiadomości publicznej.
Surowsze sankcje
Francuski kodeks karny ostatnio został jednocześnie zaostrzony, ze szczególnym uwzględnieniem drobnej przestępczości, będącej utrapieniem dla zwykłego obywatela. Rząd nie bez racji uznał, że przestępczość taka przeszkadza ludziom żyć, bardziej nawet niż organizacje mafijne. Do kategorii surowo karanych przestępstw zaliczono ordynarne zaczepianie przechodniów przez chuliganów, agresywne, nieprzebierające w środkach żebranie, a także natarczywe nagabywanie klientów przez prostytutki. Na wyrozumiałość nie mogą także liczyć ci, którzy wysiadują na klatkach budynków mieszkalnych i zakłócają spokój mieszkańcom.
Żebrakowi zbyt energicznie dopraszającemu się datków grozić będzie grzywna, zaś prostytutka nagabująca, demonstracyjnie szukająca okazji na ulicy, może pójść na pół roku za kratki. Więzienie może również nie ominąć młodych wysiadujących po klatkach schodowych, podobnie jak nie ominą ich wysokie kary pieniężne.
W poszukiwaniu rządów sprawiedliwości
Francuscy teoretycy prawa podkreślają, że kodeks karny ma być zbiorem reguł i konstatacji mających układać się w ciąg jasnych i precyzyjnych przestróg. Akcentuje się wagę sankcji karnej, ma ona być kluczem do ograniczenia przestępczości. Sankcje odgrywają także funkcję prewencyjną, moralną, naprawiając w części przynajmniej zło wyrządzone społeczeństwu, są formą zadośćuczynienia. Przywracać mają wiarę w rządy sprawiedliwości. Ten aspekt ma znaczenie pierwszorzędne, bo "użyteczność sankcji leży nie tak bardzo w oddziaływaniu, jakie okazują one na przestępcę, lecz w efekcie, jaki wywierają one na społeczeństwo".
Celem prawa jest ochrona ładu społecznego, przeciwstawienie się działaniom, które godzą w porządek publiczny. Przestępstwo samo w sobie implikuje karę, a ta spotkać ma każdego, kto łamie prawo. Jednocześnie istnieje świadomość ryzyka nieadekwatnego ukarania przestępcy za popełniony przez niego, zabroniony czyn. Jest to ryzyko zastosowania wobec niego/niej nadmiernych rygorów lub zademonstrowania nadmiernej pobłażliwości. Prawne teksty interpretacyjne odnoszące się do, na przykład, mordu, nie wykazują różnicy między morderstwem charakteryzującym się szczególną przemocą a aktem eutanazji dokonanym ze względów humanitarnych, czyli z litości dla beznadziejnie chorego pacjenta.
Dla niektórych francuskich badaczy prawa, brak "współczującego" zainteresowania jednostką ludzką, kontekstem naruszenia prawa, a koncentrowanie się wyłącznie na zagrożeniu porządku publicznego działaniami antyspołecznymi, określanymi jako łamanie prawa, stanowi o niekompletności kodeksu karnego. O jego ułomności. Uważają oni, że nacisk winien być stawiany właśnie na osobę, której działania nosiły charakter antyspołeczny. Badacze ci zwracają uwagę, że w tej chwili wszystko sprowadza się do "ataku na przejawy zła, a nie na jego przyczyny". Ich zdaniem, nie można z góry przesądzać, że kryminalista podejmuje decyzje racjonalne. Najczęściej są one motywowane warunkami społecznymi, ekonomicznymi, politycznymi. Jedyny wyjątek czyni się dla sprawców przestępstwa cierpiących na choroby umysłowe. To za mało. Kryminologia bowiem poszła do przodu. Progresiści dlatego twierdzą, że wiele przepisów kodeksu karnego zestarzało się i przeżyło, a zatem wypaczyło, i trudno oczekiwać, że może on efektywnie zapobiegać przestępstwom.
Nie można żyć mitami
Krytycy dotychczasowych rozwiązań zwracają także uwagę na ich nieprzystawalność do procesów światowych, do tempa globalizacji. Przestępczość nie zna granic - pranie brudnych pieniędzy, ponadnarodowa sieć handlarzy i przemytników narkotyków, szerzący się terroryzm. Paradoksalnie, mówią, kodeks karny odzwierciedla raczej staroświeckie, "narodowe" podejście do rzeczywistości.
Dyskutanci podkreślają także, że system karny ciągle żyje mitem równości wobec prawa, gdy tymczasem społeczeństwo nie jest już jednorodne. I stąd - konieczność zmodyfikowania praktyki, "ożywienia" dochodzeń sądowych i policyjnych, postępowania przedprocesowego i fazy orzecznictwa. Potrzebne jest zatem świeże spojrzenie na dzisiejsze realia.
Henryk Suchar