Słońce zachodzi nad Murdochem
Gdy Rupert Murdoch budował swoje imperium prasowe w latach 70. i 80. ubiegłego wieku, nazywany był barbarzyńcą, który doprowadzi do upadku prasy. Gdy już w XXI wieku przepłacił - niemal podwójnie - za dziennik "The Wall Street Journal" niektórzy zaczęli go nazywać zbawcą, jedynym wydawcą, który naprawdę kocha gazety. Jak afera podsłuchowa z udziałem jego gazet wpłynie na rynek mediów?
- Mimo swoich wpływów i znajomości, tym razem nie wyjdzie z tego bez szwanku - stwierdził Ken Auletta, publicysta tygodnika "The New Yorker".
Michael Wolff, amerykański dziennikarz, który napisał biografię Ruperta Murdocha w książce "The Man Who Own The News" powiedział kilka dni temu brytyjskiemu "The Guardian":
- Moje najlepsze źródła, które mają dostęp do najwęższych kręgów w News Corp., mówią, że Rupert nie dożyje 82 lat jako wolny człowiek.
To, że Rupert Murdoch może trafić do więzienia w efekcie afery podsłuchowej, jest jednym ze scenariuszy branych pod uwagę przez ekspertów i obserwatorów. Afera podsłuchowa z udziałem należącej do News Corp. redakcji News of The World, która zbierała informacje włamując się do skrzynek głosowych polityków, celebrytów, zwykłych ludzi (np. ofiar przestępstw) - w sumie 4 tys. osób - wybuchła przed miesiącem, ale jej negatywne efekty szybko nie osłabną.
Gdy wyszło na jaw, że firma Murdocha podsłuchiwała i płaciła policjantom łapówki Murdoch, chcąc ugasić pożar, zamknął swój najbardziej dochodowy i najstarszy (ukazujący się od 168 lat) tabloid. Zwolnił "winowajców", przeprosił i liczył, że afera przycichnie. Stało się inaczej. Na jaw wychodziły kolejne rewelacje.
Brytyjscy politycy, którzy dotąd zawsze bali się Murdocha i walczyli o jego względy, nagle poczuli, że wiatr historii się zmienia i mogą odegrać się na wszechmocnym biznesmenie. Podczas przesłuchania transmitowanego przez największe telewizje świata Rupert Murdoch, sprawiający momentami wrażenie tracącego kontakt z rzeczywistością - ma 80 lat - wymamrotał zdanie, które symbolicznie przejdzie do historii mediów: "To najbardziej upokarzający dzień mojego życia".
Choć są tacy, którzy twierdzą, że było to zgrabnie wyreżyserowane, trudno zaprzeczyć, że potężny wydawca został w istocie upokorzony. Przez trzy ostatnie dekady to on rozdawał karty w świecie mediów i polityce, wykorzystując do tego siłę swoich tabloidów i stacji TV takich, jak Fox News. Na Wyspach Brytyjskich bez poparcia tabloidu "The Sun" nie można było wygrać wyborów. O jego sile i władzy zdecydowało wielkie imperium medialne, w skład którego oprócz prasy wchodzi dziś biznes telewizyjny - telewizja Fox w USA, wytwórnia filmowa 20th Century Fox oraz platforma satelitarna BSkyB. Budowę wartego dziś prawie 39 mld dol. imperium Murdoch zaczął jednak od prasy, z którą związany był od dzieciństwa dzięki swojemu ojcu - Keithowi Murdochowi, jednemu z największych australijskich wydawców. Rupert doczekał się nawet filmowego portretu - podobno był pierwowzorem dla postaci szalonego magnata medialnego Elliota Carvera w przygodach Jamesa Bonda w "Jutro nie umiera nigdy".
Dziś imperium się chwieje. Niektórzy żartują, że gdyby Murdoch nie zamknął "News of The World", tylko relacjonował na jego łamach własną aferę, sprzedałby dwa razy więcej egzemplarzy i zwiększył zyski. Po kim, jak po kim, ale właśnie po Murdochu można było spodziewać się podobnego kroku. Nawet on nie odważył się jednak na tak wyrachowane zagranie, co może świadczyć o tym, że kryzys naprawdę uderzył w magnata i jego koncern.
Brytyjski biznes gazetowy nie jest dla Murdocha istotny finansowo. Wprawdzie całe imperium prasowe, na które składa się 146 gazet (głównie w Australii), daje około 19 proc. z 33 mld dol. przychodów News Corp. (za ubiegły rok). Ale dzienniki wydawane na Wyspach Brytyjskich - "The Times", "The Sunday Times", "The Sun" i do niedawna "The News Of The World" - przynoszą znacznie mniej - zaledwie kilka procent wpływów. W ubiegłym roku zarobiły na czysto 88,6 mln funtów, podczas gdy zyski całego News Corp. to 2,5 mld dol.
Wolff, biograf Murdocha, przyznaje, że magnat zawsze kochał gazety i utrzymywał je, mimo że większość z nich traci pieniądze. Służyły mu do innych celów. Na przykład obrony pozostałych biznesów Murdocha na czele z telewizją, dzięki której imperium Murdocha mogło nabrać globalnych wymiarów i realnej finansowej siły.
Eksperci zastanawiają się teraz, czy Murdoch sprzeda swoje tytuły w Wielkiej Brytanii. Znawcy porządków panujących w News Corp. twierdzą, że dopóki Rupert żyje, to do tego nie dopuści. Za bardzo kocha gazety. Od lat był jednak namawiany do takiego kroku przez najbliższych współpracowników, którzy nie rozumieli po co koncern dopłaca do nierentownych biznesów. W grupie namawiających był też jego syn James, wskazywany jako następca.
Ron Greenslade, dziennikarz The Guardian, donosi, że tym razem, nieco wbrew woli samego Murdocha, zapadła jednak decyzja, by poszukać kupca na brytyjskie tytuły. Czy jest na świecie drugi taki koncern, który posiadałby tak wiele gazet i miał pieniądze na przejęcie pism Murdocha?
W Europie pierwszym, który przychodzi na myśl, jest niemiecki gigant Ringier Axel Springer, wydawca słynnego Bilda. Niemcy na pewno wiedzieliby, jak wykorzystać potencjał zarówno The Sun, jak i The Times. Jednak niemiecki wydawca, po fuzji ze szwajcarskim Ringierem (stąd nazwa Ringier Axel Springer) nie myśli na razie o kupowaniu gazet, lecz koncentruje się raczej na rozwoju cyfrowych mediów, czyli internecie. Kiedyś w grę wchodziłby pewnie Mecom, brytyjski fundusz posiadający gazety w całej Europie (w Polsce np. Media Regionalne, a do niedawna Rzeczpospolitą), ale jest za słaby finansowo.
Na tym lista potencjalnych kandydatów się kończy. Kandydatury mniejszych wydawców się nie pojawiają, podobnie jak aktywnych w innych branżach funduszy inwestycyjnych - biznes gazetowy nie jest dla tych ostatnich potencjalnym źródłem wzrostu i zysków. Ku zmartwieniu menedżerów News Corp., a uciesze samego Ruperta, nie było dotychczas chętnych na brytyjskie gazety.
Greenslade dodaje, że taka sytuacja, jeśli wciąż po stronie News Corp. będzie wola sprzedaży brytyjskich dzienników, może wprowadzić gazety Murdocha na nieznane - i niebezpieczne - tereny. Gazety chętnie kupują dziś bowiem przedsiębiorcy, którzy dorobili się majątku w innych branżach. W Polsce przykładem może być Grzegorz Hajdarowicz, który niedawno przejął "Rzeczpospolitą". Na Wyspach Brytyjskich, podkreśla Greenslade, gazety kupują rosyjscy oligarchowie. Tacy, jak Aleksander Lebiediew, który przejął dziennik "The Independent", który bardzo chętnie powiększyłby swoje imperium o "The Times" i "The Sun". Innym rosyjskim oligarchą świetnie czującym się na Wyspach, który mógłby wyłożyć pieniądze na gazety Murdocha, jest Roman Abramowicz.
Czy jest inne wyjście? Tu padają dwa nazwiska: Sheikh Hamad bin Khalifa (emir Kataru of Qatar), który stworzył telewizję al-Jazeera, albo Sheikh Mansour bin Zayed al-Nahyan, który razem z Murdochem chce uruchomić kanał informacyjny Arabia Sky News. A jeśli żaden z nich - bez problemu znajdzie się ktoś w Chinach, gdzie dzięki korzeniom i znajomościom żony, Wendi, nie będzie problemów z przehandlowaniem trzech dzienników.
Jaką przyszłość to oznacza dla prasy? Greenslade nie ma wątpliwości.
- Biorąc pod uwagę wszystkie dostępne możliwości, mimo afery z podsłuchami Murdoch pozostaje wciąż najlepszym właścicielem - dodaje.
Zdaniem Wolffa, biografa Murdocha, wszystko jednak prowadzi do sprzedaży, bo trudno sobie wyobrazić, by po takiej utracie zaufania Murdoch wydawał gazety w Wielkiej Brytanii. Musi je sprzedać, inaczej nadal będą mu ciążyć w prowadzeniu innych interesów.
Przykładem jest wymuszone przez opinię publiczną wycofanie się przez News Corp. z przejęcia większości udziałów w platformie BSkyB. News Corp. kontroluje na razie tylko 39 proc. jej udziałów. A to najbardziej zyskowny (prawie 900 mln funtów zysku rocznie) i najbardziej perspektywiczny biznes mediowy - obok telewizji. Murdoch od dawna miał odłożone na skup pozostałych udziałów 12 mld funtów i gdyby nie afera z podsłuchami zgodę brytyjskiego regulatora rynku miał w zasadzie w kieszeni.
Nie wiadomo też, czy afera podsłuchowa nie przeniesie się do USA, a to mogłoby być dla grupy Murdocha zabójcze. Amerykańska prokuratura bada, czy przypadkiem media Murdocha nie podsłuchiwały ofiar zamachów z 11 września. Nie wiadomo jakie jeszcze rewelacje wyjdą na jaw, ale obserwatorzy zastanawiają się, czy Jamesowi Murdochowi i samemu Rupertowi grozić może odpowiedzialność karna.
Wciąż pojawiają się nowe osoby pokrzywdzone w aferze podsłuchowej, co wywołało dyskusję na temat sposobów zbierania informacji przez inne redakcje prasowe, rolę mediów we współczesnym świecie oraz granice wolności słowa. Niektórzy twierdzą, że afera z "News Of The World" jest swoistym Watergate świata mediów. Podobieństwa są oczywiste. W przypadku podsłuchów zakładanych przez Partię Republikańską za wiedzą prezydenta Richarda Nixona w siedzibie Demokratów w hotelu Watergate, niecne praktyki w wyniku mozolnego śledztwa ujawnił dziennik "The Washington Post". W przypadku "News Of The World" aferę wykryli nie śledczy z policji, a inny dziennik - "The Guardian". Tytuł zawsze działał w opozycji do mediów Murdocha ze względów ideologicznych, ale także etycznych.
W przypadku Watergate działania "Washington Post" zbudowały pozycję dziennikarstwa, jako czwartej władzy z misją. Doprowadziły do ustąpienia ze stanowiska Richarda Nixona. W przypadku afery podsłuchowej nie wiadomo na razie, czy zacne działania Guardiana na dłuższą metę uratują marną reputację prasy, do której przyczyniła się afera podsłuchowa. I czy zmuszą do ustąpienia samego Ruperta Murdocha. Sam nie podał się do dymisji, twierdząc, że ludzie którzy doprowadzili do afery nadwyrężyli jego zaufanie i to on jest właściwą osobą, by posprzątać ten bałagan.
Rupert Murdoch, nawet jeśli nie pójdzie do więzienia, długo nie będzie już stać za sterami swojej firmy ze względu na wiek. Przyszłość grupy zależy od tego, kto stanie na jej czele - Murdoch ma kilkoro dzieci. Są tacy, którzy twierdzą, że na czele firmy stanie osoba z zewnątrz lub że koncern wyprzeda swoje aktywa konkurentom i jako taki przestanie istnieć.
Rzeczywiście, na poszczególne aktywa News Corp. nie byłoby trudno znaleźć kupca. W USA ręce po telewizję Fox, olbrzymi biznes na który składa się telewizja Fox News, kilkanaście innych kanałów tematycznych i najbardziej popularne seriale, jak "Simpsonowie", czy "Glee", "Fringe" albo "American Idol". Fox to także ogromna biblioteka filmowa z "X-Men", "Z Archiwum X" czy "Beverly Hills 90210". Po te aktywa na pewno ustawiłoby się kilka koncernów: Time Warner (właściciel m.in. CNN, czy wytwórni Warner Bros.), NBC - Comcast, Discovery Communications czy wreszcie The Walt Disney Company.
Niewykluczone, że aktywami Murdocha zainteresowani byliby gracze z Europy - z Bertelsmannem i Vivendi na czele. Ci gracze chętnie kupiliby nie tylko telewizyjne aktywa, ale także płatną telewizję BSkyB, żyjącą z opłat klientów za dostęp do telewizji - stabilny biznes w niepewnych czasach i pogrążonym w recesji rynku reklamy. Imperium Murdocha przestałoby istnieć, ale stworzone przez niego media - nie. Zmienić mógłby się ich charakter, wpływ na politykę i biznesowe praktyki.
Ewentualny rozpad News Corp. nie jest na razie scenariuszem branym poważnie pod uwagę. Wszystko zdaniem ekspertów zależeć będzie od tego, jak bardzo rozwinie się afera podsłuchowa, jak wielu najbliższych współpracowników Murdocha dotknie i czy dotknie jego samego. Do tego dochodzi także niepewność, co do tego, w jakim kierunku będą chciały pchnąć firmę dzieci Ruperta. Oprócz Jamesa decydujący głos mieć będą także córka Elisabeth i drugi syn Lachlan. Młodsze dzieci z małżeństwa z Wendi mają prawo do spadku, ale nie do głosu w sprawie przyszłości firmy.
- Kto powiedział, że świat mediów potrzebuje silnego News Corporation? - zapytał prowokacyjnie Jeff Jarvis, profesor dziennikarstwa Uniwersytetu Columbia, komentator rynku mediów.
Zdaniem brytyjskiego tygodnika "The Economist" świat mediów potrzebuje jednak silnego i dobrze zarządzanego News Corp. Co by nie powiedzieć o Murdochu, polityka koncernu powstrzymuje nie tylko prasę, ale i telewizję przed degradacją, do jakiej prowadzą cyfrowe media. Tygodnik przypomina, że to koncern był jednym z głównym orędowników zamykania treści za opłatami i walki przeciwko kradzieży treści przez internetowe firmy.
Równocześnie "The Economist" podkreśla, że Murdoch nie będzie ostatnim wielkim budowniczym mediów. Już wymienić można kilku następnych. Wśród nich jest Michael Bloomberg - stworzył silną firmę i rozwinął polityczną karierę, jako burmistrz Nowego Jorku i trzeba przyznać, że mądrze oddziela obie sfery. Nowi giganci, jak Emilio Azcárraga, zaczynają wyrastać na dopiero rozwijających się rynkach.
"Ale era globalnych magnatów się skończyła, Murdoch jest ostatnim prawdziwym magnatem" - napisał tygodnik. "Murdoch powinien wyświadczyć przysługę swojej rodzinie i udziałowcom i ustąpić" - napisał w redakcyjnym komentarzu "The Economist".
Hubert Sikorski
Śródtytuły pochodzą od redakcji INTERIA.PL