Słowacja pędzi jak szalona
Siła nabywcza Słowaków w ubiegłym roku wzrosła o 20 procent. Wyniosła w przeliczeniu z koron 6102 euro na osobę. To największa zwyżka wśród krajów należących do Grupy Wyszehradzkiej (Polska 13 proc., Czechy 12 proc., Węgry 2 proc.). Mimo wzrostu siła nabywcza obywateli tych czterech państw jest w przybliżeniu o połowę mniejsza, niż w Europie Zachodniej.
Kraj naszych południowych sąsiadów znalazł się w tej klasyfikacji w Europie na 26. miejscu (na 41 państw). Na Słowacji największą siłę nabywczą* mają mieszkańcy Bratysławy i okolic, najniższą wschodniej części kraju. Liderem jest Liechtenstein (44 851 euro), na drugim miejscu jest Luksemburg (28 200 euro), Szwajcaria (26 840 euro). Na ostatniej pozycji - Mołdawia (800 euro).
* * *
Rosnąca skłonność Słowaków do podróży zakupowych na Węgry, do Austrii, Czech i Polski powoli niszczy gospodarkę kraju naszych południowych sąsiadów.
1 stycznia Słowacja przyjęła euro i o wiele taniej jest teraz np. w Nowym Targu niż w Bańskiej Bystrzycy. Taniej i całkowicie legalnie.
Słowacki Związek Handlu i Turystyki (ZOCR) nazywa to nawet plastycznie "deformowaniem słowackiej przedsiębiorczości". Słabnie słowacki handel detaliczny. Spadek obrotów w sklepach spożywczych był w lutym na poziomie 10,3 proc., w marcu już 15 proc. rok do roku. Kluczem do wyższych słowackich cen jest wyższy niż w ościennych krajach VAT - w Austrii 10 proc., Czechach 9 proc., Polsce 7 proc. (na niektóre towary nawet 3 proc.).
Po polskiej stronie co bardziej przedsiębiorczy rodacy sprzedają niektóre towary wprost z samochodów - nie ma problemu z artykułami drogeryjnymi, lecz z mięsem i jego przetworami tak już obchodzić się nie wolno z uwagi na przepisy.
O bezkonkurencyjnych cenach nie ma co wspominać... Przedstawiciele słowackiego handlu protestują, lecz kompetencje tamtejszych władz kończą się w miejscu, gdzie kiedyś była granica. Za nią rządzą Polacy, a im taka sytuacja jest na rękę. Zarabiają. Po słowackiej stronie handel, szczególnie drobny, zaczyna przeżywać ciężkie chwile, szykują się bankructwa. Na razie ratuje się kupowaniem gorszych produktów i cięciem marż. Obroty spadają też średnim sieciom - np. COOP Jednota straciła w marcu 3,6 proc. r/r. Ich niektóre sklepy pracują na 65 proc. mocy.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL