Słowenia zdeterminowana ratować swoje banki
Słowenia może być kolejnym po Cyprze krajem strefy euro, którego sektor bankowy będzie wymagał natychmiastowej pomocy . Rząd w Lublanie jest zdeterminowany, by dokapitalizować banki i wyprowadzić je na prostą. Przewagą tego kraju jest relatywnie niski dług publiczny, co może uchronić go przed czarnym scenariuszem.
Słowenia cierpi na podobne problemy, z jakimi od wielu miesięcy zmaga się wiele państw strefy euro, w tym Grecja, Cypr, Włochy i Hiszpania.
- Jej banki ponoszą ogromne straty i potrzebują natychmiastowego dokapitalizowania - mówi Agencji Informacyjnej Newseria Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości.
Największy słoweński bank kredytowy, Nova Ljubljanska zanotował w ubiegłym roku 275 mln euro straty. Podobnie Nova Kreditna Banka Maribor, który zakończył rok 2012 z 205 mln euro na minusie.
Zdaniem Ignacego Morawskiego, Słowenia jest w o tyle dobrej sytuacji w porównaniu do innych krajów eurostrefy pogrążonych w kryzysie, że ma relatywnie niski dług publiczny.
- Relatywnie, bo on nie jest niski w liczbach bezwzględnych - przekracza 50 proc. PKB, ale kiedy porównamy to do średniej w strefie euro, która jest około 100 proc. PKB, to Słowenia ma jeszcze pole manewru - mówi główny ekonomista PBP.
Rząd premier Alenki Bratosek wydaje się być zdeterminowany, by dokapitalizować banki i rozpocząć tym samym proces ich głębokiej restrukturyzacji. Szybko podjęte kroki mogą uchronić kraj przed dramatycznym scenariuszem, pisanym dzisiaj przez Cypr.
- Działa tutaj taka psychologia kryzysu finansowego, to znaczy, jak jeden kraj wpadł w dziurę, to wszyscy się boją, że wpadnie kolejny i ten strach już jest czynnikiem, który ku tej dziurze pcha, jak samospełniająca się przepowiednia - tłumaczy Ignacy Morawski.
Zdaniem ekonomisty, kryzys cypryjski nie zachwiał znacząco zaufaniem klientów do sektora bankowego w Europie Zachodniej z tego powodu, że od dawna poziom zaufania nie jest wysoki. Wprawdzie wciąż duża część banków nie ma żadnego problemu z płynnością, dysponując swobodnym dostępem do pieniędzy z rynku, ale są i takie, które istnieją tylko dzięki pomocy Europejskiego Banku Centralnego.
Jednak sytuacja na Cyprze może znacząco zmienić podejście świata polityki i finansów do sytuacji w sektorze bankowym. Nie można wykluczyć, że schemat działania wypracowany i zastosowany w przypadku Cypru będzie powtórzony w innych krajach. Nie wykluczył tego szef eurogrupy i minister finansów Holandii, Jeroen Dijsselbloem.
- Nie ma sensu więcej wykładać setek miliardów dolarów czy euro na ratowanie banków z pieniędzy podatników. Lepiej to zrobić poprzez restrukturyzację tych banków nieefektywnych - mówi Morawski.
Zdaniem głównego ekonomisty Polskiego Banku Przedsiębiorczości sam pomysł restrukturyzacji sektora poprzez udział inwestorów jest słuszny, ale niesłuszne jest zakładanie z góry, że żaden rząd nie powinien w tym brać aktywnego udziału.
A takie zapowiedzi również padły ze strony szefa eurogrupy. Może to mieć zgubny wpływ na całą strefę euro, która i tak trzeszczy w posadach i tylko dzięki woli politycznej udaje się zachować jej spójność. Nie wiadomo tylko, na jak długo.
- Jeżeli obywatele cypryjscy w końcu stracą zaufanie do strefy euro, to wyjdą z tej strefy, a jak wyjdzie jeden, to zobaczymy, co będzie dalej - przypomina Ignacy Morawski.