Słynna stadnina w Janowie wróci na dobre tory? "Janów już nie takie rzeczy przeżył"
Stadnina koni w Janowie Podlaskim, która boryka się od kilku lat z problemami finansowymi, może liczyć na wsparcie ze strony państwa. Nowe inwestycje i rozwój będzie finansowany ze środków pieniężnych pochodzących z nowych udziałów spółki o wartości ponad 27 mln zł, które objął Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Obecnie w stadninie ma miejsce audyt, który prowadzi m.in. Marek Trela, wieloletni prezes janowskiej spółki, odwołany ze stanowiska po przejęciu władzy przez PiS.
Stadnina Koni Janów Podlaski to jedna z najważniejszych i najpiękniejszych polskich wizytówek. Założona w 1817 roku placówka prowadzi hodowlę koni krwi arabskiej i półkrwi angloarabskiej. Co roku organizowane są tu aukcje Pride of Poland, gromadzące gości z całego świata, gdzie kwoty płacone za klacze i ogiery liczone są w setkach tysięcy euro.
Tak przynajmniej było przez wiele lat. Dobra marka janowskiej stadniny zaczęła jednak się psuć w 2016 roku. Choć stadnina niezmiennie prowadzi hodowlę, przez ostatnie osiem lat przeżyła istny chaos. Osoby w fotelu prezesa zmieniały się jak w kalejdoskopie - prezesów było ośmiu. Zamiast zysków odnoszonych we wcześniejszych latach zaczęła generować straty - w 2018 roku sięgnęły niespełna 3,3 mln zł. Dane za ostatnie sprawozdanie, za rok 2022, mówią o zysku rzędu 165 tys. zł. Niższy wynik "na plusie" odnotowano ostatnio w 2016 roku (81 tys. zł) , a wcześniej - w roku 2002 (100 tys. zł).
Janowska stadnina dostanie jednak zastrzyk gotówki. Jak czytamy w odpowiedzi na poselską interpelację wystosowaną przez ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego spółka została objęta planem naprawczym i ze strony Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa zostały podjęte już działania pomocowe.
"W ostatnich latach spółka sukcesywnie realizowała inwestycje mające na celu zapewnienie stabilnego źródła finansowania dla rozwoju prac hodowlanych w spółce oraz progresu jej potencjału organizacyjnego i wytwórczego. W celu kontynuowania tych zadań Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi w dniu 24 listopada 2023 r. wyraził zgodę na objęcie przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, na własność Skarbu Państwa, nowych udziałów w spółce o wartości nieco ponad 27,1 mln zł. Środki z dokapitalizowania przeznaczone będą wyłącznie na cele inwestycyjne i rozwojowe." - napisał minister, prezycując, że pieniądze mają przyczynić się do zapewnienia stabilności finansowej oraz do utrzymania hodowli koni arabskich. Podjęcie tej decyzji w listopadzie oznacza, że dokonał tego były minister w rządzie PiS Robert Telus.
Siekierski podkreślił, że w celu utrzymania jakości koni stadnina współpracuje "z najlepszymi zagranicznymi hodowlami koni arabskich czystej krwi" oraz prowadzona jest nauka młodzieży w Janowie Podlaskim, gdzie program nauczania skupiony jest wokół hodowli koni. Minister ma nadzieję, że w przyszłości uczniowie będą mogli z powodzeniem kierować spółką.
O to, czy kwota 27 mln zł może poprawić sytuację finansową stadniny zapytaliśmy Marka Trelę, jej wieloletniego prezesa, który z funkcji zarządcy został odwołany w 2016 roku, po przejęciu władzy przez PiS. Nasz rozmówca wskazuje, że wraz z Jerzym Białobokiem, byłym prezesem Stadniny Koni Michałów, także odwołanym przez poprzedni rząd, oraz Anną Stojanowską, ekspertką ds. hodowli koni arabskich z wieloletnim doświadczeniem zostali poproszeni przez KOWR o przeprowadzenie audytu, zarówno w spółce janowskiej, jak i michałowskiej.
- Nie wiem, czy 27 mln zł wystarczy - czy to są pieniądze na rozwój, czy jest to tylko kroplówka żeby nie umrzeć. Wsparcie raz już było i tego rozwoju nie można się jakoś dopatrzeć. Chcemy się o tym przekonać i o to zostaliśmy poproszeni - mówi Interii były prezes stadniny, odnosząc się do poprzedniego wsparcia finansowego, jakiego KOWR udzielił w 2021 roku w kwocie 7,4 mln zł.
Marek Trela swoją funkcję sprawował przez 16 lat; wcześniej pracował tam jako lekarz weterynarii i hodowca. To za jego kadencji konie kupowała m.in. Shirley Watts, żona perkusisty The Rolling Stones, który również chętnie odwiedzał Janów Podlaski. Stadnina odnosiła wówczas zyski - ten za 2015 rok wyniósł 3,2 mln zł, co było też związane m.in. z bardzo udaną aukcją klaczy Pepity, sprzedaną za rekordowe 1,4 mln euro.
Mimo to Trela pożegnał się ze stanowiskiem. Spotkało się to wówczas z ogromnym niezrozumieniem ze strony przedstawicieli branży, w tym hodowców z krajów arabskich. Jako jeden z powodów odwołania podawano śmierć klaczy Pianissima, wielokrotnej czempionki. Niedługo później Watts wycofała swoje konie z janowskiej stadniny po tym, jak padły dwie inne jej klacze, co odbiło się szerokim echem nie tylko w branży i negatywnie wpłynęło na wizerunek stadniny. Prokuratura po przejęciu władzy przez PiS podjęła śledztwo w sprawie niegodpodarności w stadninie. Umorzono je dopiero w grudniu 2023 roku, choć to nie spodobało się Waldemarowi Humięckiemu, byłemu już dyrektorowi KOWR, który zwolnił Marka Trelę w 2016 roku. Tuż przed swoim odejściem w styczniu br. zdążył złożyć do Sądu Okręgowego w Lublinie zażalenie na postanowienie prokuratury. Posiedzenie w tej sprawie odbędzie się pod koniec lutego.
W treści odpowiedzi na poselską interpelację minister rolnictwa informuje, że na dzień 1 stycznia br. spółka posiadała 415 koni, w tym 332 rasy arabskiej czystej krwi i 79 rasy małopolskiej (według informacji ze strony internetowej na początku lutego było ich 480). Marek Trela wskazuje, że za czasów, gdy on zarządzał stadniną koni było więcej, od 500 do 550, w zależności, czy liczone były po wyźrebieniach czy po sezonie sprzedaży. Podkreśla jednak, że to nie liczba koni wskazuje na kondycję stadniny.
- Można mieć ich bardzo dużo, ale one mogą generować jedynie koszty. Natomiast jeżeli ma się wysokiej jakości konie, to i mniejszą ilością uzyskuje się dobre wyniki sprzedaży. Najbardziej obiektywnym sposobem określania ich jakości są pieniądze, które ludzie chcą za nie zapłacić. Ostatnie aukcje, występy koni na pokazach, championatach nie wskazują na to, że sytuacja jest dobra. Na międzynarodowych pokazach tych koni nie widzi się już od lat, a przedtem zdobywały najwyższe tytuły - tłumaczy.
Marek Trela jest jednak optymistą. Choć przyznaje, że nie wróci do Janowa na takich zasadach, na jakich działał kiedyś, będzie się starał pomóc stadninie w powrocie do dawnej świetności.
- Janów już nie takie rzeczy przeżył, jak PiS - przeżył II wojnę światową, powstania narodowe, różne systemy i żyje do dzisiaj. Naszym zadaniem jest to, aby żył dalej. Potrzeba dużo czasu i pracy, żeby sytuacja się poprawiła - podkreśla.
O podanie planów dotyczących przyszłości janowskiej stadniny, w tym o możliwość zmiany jej władz, zwróciliśmy się do KOWR; czekamy na odpowiedź.
Paulina Błaziak