Śmieci znajdą się pod lupą

25 proc. odwołań w systemie zamówień publicznych w maju dotyczyło "przetargów śmieciowych" - poinformował prezes Urzędu Zamówień Publicznych Jacek Sadowy. Eksperci przewidują, że część gmin nie zdąży z rozstrzygnięciem przetargów i będzie bałagan.

25 proc. odwołań w systemie zamówień publicznych w maju dotyczyło "przetargów śmieciowych" - poinformował prezes Urzędu Zamówień Publicznych Jacek Sadowy. Eksperci przewidują, że część gmin nie zdąży z rozstrzygnięciem przetargów i będzie bałagan.

Sadowy mówił na konferencji "Gospodarka Odpadami", którą w Sejmie zorganizował Instytut Studiów Wschodnich, że w czerwcu liczba odwołań od przetargów dot. wywozu śmieci będzie jeszcze większa niż w maju.

Zgonie z tzw. ustawą śmieciową, od 1 lipca samorządy przejmą obowiązki związane z odbiorem, transportem, odzyskiwaniem i unieszkodliwianiem wszystkich odpadów komunalnych. Do tego czasu powinny być rozstrzygnięte przetargi, w których wyłonione zostaną firmy świadczące te usługi.

"Cześć gmin nie zdąży wdrożyć nowego systemu od pierwszego lipca, wiele z nich będzie przyjmowało rozwiązania o charakterze przejściowym. (...)

Reklama

System będzie wprowadzany na niemałą skalę z dużym opóźnieniem powodując perturbacje" - powiedział PAP uczestniczący w konferencji dr Jerzy Baehr, partner w Kancelarii Prawniczej Wierciński, Kwieciński, Baehr.

Jego zdaniem, w przypadku braku rozstrzygniętego przetargu możliwe jest, że mieszkańcy sami będą musieli zawrzeć umowę, tyle, że na koszt gminy. Innym rozwiązaniem jest udzielenie przez samorząd zamówienia na wywóz śmieci z wolnej ręki. "W niektórych gminach pewno będzie bałagan" - powiedział ekspert.

Jak ocenił, "przetargi śmieciowe" mają taki stopień skomplikowania jak przetargi na roboty budowlane. Podkreślił, że tylko w samym Wrocławiu było 300 pytań do specyfikacji "przetargu śmieciowego".

Wykonawcy często kwestionują dane, które są w specyfikacji, nie wiedzą ile będzie odpadów, w jakich pojemnikach, ile ich będzie - mówił podczas konferencji. Jego zdaniem problem jest to, że niektóre gminy nie precyzują ile dokładnie odpadów ma być wywiezionych, a jednocześnie żądają określenia dokładnej opłaty za usługę.

Szef Urzędu Zamówień Publicznych apelował, by samorządowcy rozmawiali przed procedurą przetargową z przedsiębiorcami, a przy wyborze firmy nie kierowali się tylko kryterium cenowym. Zachęcał, by weryfikować podejrzanie niskie ceny oferowane przez firmy, a jeśli te nie potrafią jej wyjaśnić - odrzucać ofertę.

Sadowy uspakajał, że średni czas rozpatrywania odwołań wynosi 14 dni. W przypadku dużych miast, np. Wrocławia, czy Warszawy, może to być jednak dłużej.

Jan Roliński z Kancelarii Prawniczej Wierciński, Kwieciński, Baehr namawiał z kolei samorządowców, by uelastyczniać umowy z firmami, które będą zajmowały się wywozem śmieci. Chodzi m.in. o umożliwienie zmiany cen za usługi, czy możliwość zmian niektórych zapisów.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: śmieci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »