Mężczyzna, którego prokuratura oskarża o spowodowanie śmiertelnego wypadku na A1 we wrześniu 2023 roku, ukrywał się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
"Koszty ekstradycji Sebastiana M. wyniosły łącznie 20 725,63 zł" - wskazała gazecie Komenda Główna Policji. Na kwotę składają się koszty konwoju, biletów lotniczych i noclegów. Rzeczniczka KGP, insp. Katarzyna Nowak, przekonuje, że jest to "zwykła czynność techniczna doprowadzenia podejrzanego do samolotu i przetransportowania go do kraju".
Oskarżony może pokryć koszty ekstradycji
Sebastian M. był pierwszym Polakiem, którego ekstradycja odbyła się z ZEA. Zgodnie z informacjami "Rzeczpospolitej", brali w niej udział dwaj policjanci i jeden kontrterrorysta.
Niewykluczone, że to oskarżony pokryje koszty ekstradycji, jeśli zdecyduje o tym sąd.
Nie były to jednak najwyższe opłaty, jakie poniosło państwo w związku ze sprowadzeniem oskarżonego obywatela do kraju. W przypadku Pawła Sz., zamieszanego w sprawę spółki Red is Bad, która na zlecenie Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych miała dostarczyć Ukrainie agregaty prądotwórcze, koszty sięgnęły 25 549 zł. W tym przypadku mowa o deportacji, a nie ekstradycji, bowiem oskarżony o niezgodny z prawem zarobek sam zgłosił się do służb w Dominikanie.
Koszty transportu to nie wszystko
W przypadku ekstradycji podejrzanych z krajów europejskich koszty są kilkukrotnie niższe i sięgają kilku tysięcy złotych. Tak było w przypadku Marka Falenty sprowadzonego z Hiszpanii czy Łukasza Ż. z Niemiec, który spowodował śmiertelny wypadek na Trasie Łazienkowskiej - podkreśla "Rzeczpospolita".
"Został nam przekazany na granicy przez niemieckich funkcjonariuszy. Odebrał go konwój, który przyjechał po niego busem" - wyjaśnił gazecie prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dodał, że koszty transportu to jednak tylko część całości. Doliczyć do nich trzeba np. opłaty za tłumaczenie dokumentów niezbędnych do ekstradycji.