Stać nas najwyżej na 3-procentowy wzrost PKB

Ani Rada Polityki Pieniężnej, ani ekonomiści nie wierzą w 3,5-proc. wzrost PKB, jak to zaplanowano w budżecie. Wprawdzie minister finansów Grzegorz Kołodko podtrzymuje swoją prognozę, ale przyznaje, że wzrost gospodarczy może być niższy.

Ani Rada Polityki Pieniężnej, ani ekonomiści nie wierzą w 3,5-proc. wzrost PKB, jak to zaplanowano w budżecie. Wprawdzie minister finansów Grzegorz Kołodko podtrzymuje swoją prognozę, ale przyznaje, że wzrost gospodarczy może być niższy.

Ekonomiści sądzą, że gospodarka będzie się rozwijać w tempie od 2,6% do 3,1%, ale zaznaczają, że jeśli przyjdzie im rewidować szacunki, to raczej w dół.

Już w chwili, gdy wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko zaproponował, aby w tegorocznym budżecie zapisać wzrost gospodarczy na poziomie 3,5%, większość ekonomistów twierdziła, że to mało realny wynik. W powodzenie rządowych planów wierzyło niewiele osób. Ale nawet one mają coraz większe wątpliwości.

- Wzrost PKB w wysokości 3,5% to absolutnie górna granica najbardziej optymistycznych prognoz - powiedział w radiowych "Sygnałach Dnia" Dariusz Rosati, członek Rady Polityki Pieniężnej. - Jeszcze kilka miesięcy temu byłem skłonny uważać, że jest to cel ambitny, ale realny.

Reklama

Nawet minister Kołodko zastrzegł niedawno, że ostateczny wynik może być gorszy od budżetowej prognozy, jeśli nie zmieni się m.in. obecna polityka pieniężna.

Także wśród ekonomistów zmniejszyły się oczekiwania co do tempa rozwoju gospodarczego. Jak wyjaśniają, to skutek ostatnich danych o produkcji przemysłowej, w przypadku której dynamika wzrostu maleje.

Czego najbardziej boją się analitycy? Tego, że inwestycje zwiększą się w niewielkim stopniu albo wcale. Większość prognoz, zakładających szybsze tempo rozwoju gospodarki, opiera się właśnie na przyroście inwestycji. Nadzieję na to dają poprawa wyników finansowych firm oraz fakt, że polski eksport radzi sobie całkiem nieźle, mimo dekoniunktury na świecie. W sytuacji gdy kurs złotego spada, dochody eksporterów mogą wzrosnąć, co skłoni ich do wydatków na modernizację czy powiększenie produkcji.

- Jeśli jednak nie będzie widać znaczącej poprawy, firmy mogą nie inwestować - uważa Jacek Wiśniewski, szef biura prognoz i analiz Pekao SA. - Wystarczy im wykorzystanie w większym stopniu mocy produkcyjnych, aby zwiększyć produkcję.

Jednak - i tak przecież niski - optymizm przedsiębiorców, potrzebny do wzrostu inwestycji, może zostać podcięty wskutek złej sytuacji międzynarodowej. Wszyscy bowiem oczekują, że wojna z Irakiem będzie krótka i zwycięska. Jeśli jednak konflikt się przedłuży, a ceny ropy naftowej utrzymają się na wysokim poziomie, gospodarka światowa zwolni. A wtedy będziemy mogli liczyć tylko na popyt krajowy.

Tymczasem mało kto liczy na to, że większy impuls do wzrostu da popyt konsumpcyjny, generowany przez gospodarstwa domowe. Wzrost płac w tym roku będzie bowiem raczej mizerny. Nadzieję na wzrost konsumpcji daje tylko niska inflacja, która zwiększa realną wartość płac.

Na razie jednak ekonomiści nie zamierzają rewidować swoich prognoz dotyczących tempa wzrostu PKB. Jednak niewykluczone że to nastąpi.

- Utrzymujemy prognozę wzrostu w wysokości 3% PKB - powiedział Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. - Jednak jeśli nastąpi ich zmiana, to raczej w dół.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »