Stocznie chcą... dopłat bezpośrednich

Unia dopuszcza udzielanie stoczniom bezpośrednich dotacji na produkcję statków. Polski rząd dotychczas jednak opierał się przed ich wprowadzeniem. Argumentował, że budżetu na to nie stać. Restrukturyzacji branży miały pomóc gwarancje rządowe, poręczenia Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych i pożyczki Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP). W ten sposób przez ostatnie dwa lata sektor pochłonął już dobre 2-3 mld zł. Dziś twierdzi, że wsparcie jest niewystarczające.

Wszystko policzone

- Przygotowaliśmy dokument dotyczący ewentualnego wykorzystania bezpośrednich dotacji w przemyśle stoczniowym. Bruksela dopuszcza 6-proc. dopłaty bezpośrednie - mówi Arkadiusz Krężel, prezes ARP.

O jakie sumy chodzi?

- Zakładamy, że w 2005 r. otrzymamy 44 mln zł dopłat, w 2006 r. 78 mln zł, a w 2007 r. 45 mln zł - szacuje Jerzy Lewandowski, prezes Stoczni Gdynia.

Stocznia Szczecińska Nowa chce otrzymać dopłaty w latach 2005-06. Mają stanowić około 6 proc. przychodów. W tym roku planowane obroty firmy to blisko 1,5 mld zł.

Skąd budżet ma wziąć pieniądze na dopłaty? O tym przedstawiciele stoczni też pomyśleli.

- Problemy stoczni wynikają m.in. ze znacznego wzrostu cen stali. Tymczasem huty mają mieć 1 mld zł zysku na koniec tego roku, co daje 190 mln zł wpływów z podatku CIT. Te pieniądze można przekazać stoczniom - mówi jeden z przedstawicieli sektora.

Worek bez dna

Państwowe stocznie są i będą wielkim obciążeniem dla budżetu. Gdynia do tej pory dostała gwarancje budżetowe na dwa statki - w sumie 35 mln USD. Otrzymała też 120 mln zł pożyczki ARP i 80 mln zł dokapitalizowania ze strony Skarbu Państwa. SSN miała 1,1 mld zł gwarancji rządowych już wtedy, gdy uruchamiała działalność w 2002 r. Obecnie ograniczyła je do blisko 700 mln zł. Otrzymuje jednak środki z dokapitalizowania przez ARP (w sumie około 270 mln zł). Do marca 2003 r. otrzymała też od Agencji ponad 200 mln zł w postaci gwarancji i poręczeń.