Stokłosa groził i więził
Groźby, pozbawienie wolności pracowników, wymuszenie zwrotu długu, oszustwo i przywłaszczenie milionów - jak się dowiedziało "Życie Warszawy" - takie zarzuty wobec Henryka Stokłosy zawiera wniosek prokuratury o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec biznesmena.
Były senator od lutego jest ścigany międzynarodowym listem gończym. Teraz warszawska prokuratura sięga po kolejny środek: Europejski Nakaz Aresztowania. O jego wydanie prokuratura wystąpiła do sądu. "Przeanalizowaliśmy całość spraw dotyczących pana Stokłosy i zebraliśmy wszystkie zarzuty, jakie chcemy mu postawić. Jest ich 22" - potwierdziła wczoraj prok. Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Z początkowych kilku zarzutów korupcyjnych, jakie śledczy chcieli postawić Stokłosie, teraz zrobiła się prawdziwa lawina. Gdyby udało się je postawić biznesmenowi, to oznaczałoby, że nietykalny dotąd pan na Śmiłowie odpowiedziałby za wszystkie grzechy. "ŻW" udało się dotrzeć do treści zarzutów umieszczonych w złożonym w sądzie wniosku o ENA. Liczba i charakter przestępstw, których - według śledczych - miał się dopuścić były senator, jest porażająca.
Pozbawienie wolności swoich pracowników, stosowanie wobec nich gróźb, wymuszenie zwrotu długu, oszustwo aż po przywłaszczenie milionowych sum to - jak dowiedziało się "ŻW" - tylko niektóre z zarzutów, jakie usłyszy Henryk Stokłosa, gdy stanie przed obliczem prokuratora. Z informacji gazety wynika, że warszawska prokuratura przejęła wszystkie śledztwa dotyczące Stokłosy, jakie w terenie prowadziły prokuratury. Gros z nich było umarzane, a wśród pokrzywdzonych składających doniesienia panowało powszechne przekonanie, że Stokłosa jest bezkarny, bo miejscowi śledczy traktują go "życzliwie".
Część umorzonych spraw podjęto na nowo, a warszawska prokuratura znalazła dowody obciążające Stokłosę. Jeden z zarzutów zawartych we wniosku o ENA dotyczy - jak dowiedziało się "ŻW" - pozbawienia wolności grupy ludzi pracujących w zakładzie Stokłosy, których były senator podejrzewał o kradzieże. W 1998 roku ochroniarze biznesmena zamknęli pracowników Stokłosy w pomieszczeniu gospodarczym, bili ich i siłą chcieli zmusić do przyznania się do kradzieży. Miejscowa prokuratura dwukrotnie tę sprawę umarzała. We wniosku jest również mowa o oszustwie i narażeniu na półmilionową szkodę jednej z instytucji.