Świat listonoszy gaśnie. Poczta Polska "w stanie śmierci klinicznej"
Poczta Polska znajduje się w stanie śmierci klinicznej - uważa Sebastian Mikosz, jej nowy prezes. Strata brutto całej Grupy Poczta Polska to prawie 468 mln zł, a strata samej Poczty Polskiej to 745 mln zł (wynik Grupy poprawia wchodzący w jej skład Bank Pocztowy). - Pocztę Polską trzeba wymyślić na nowo - przekonuje Sebastian Mikosz w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Straty finansowe, zapóźnienie technologiczne i utrata rynku na rzecz konkurencji - tak obecną, dość dramatyczną sytuację Poczty Polskiej, opisuje jej nowy prezes Sebastian Mikosz w wywiadzie dla PAP.
"Nie jesteśmy już monopolistą i mam wrażenie, że jest to pierwsza rzecz, którą trzeba wszystkim uświadomić. Do tego tradycyjne usługi Poczty po prostu gasną. Doręczanie listów gaśnie i ten trend będzie jedynie przybierał na sile" - szef Poczty Polskiej zwraca uwagę, że rynek doręczeń listów spada w Europie o ok. 10 proc. rok do roku, a Polacy niezwykle chętnie i powszechnie korzystają z cyfrowych sposobów komunikacji z urzędami (e-PIT, e-ZUS, mObywatel), co dodatkowo przyspiesza agonię tradycyjnych pocztowych usług.
Prezes Poczty Polskiej przypomina również, że w najbliższych latach upowszechniony zostanie system e-Doręczeń (ustawa jest "w drodze"), a to ostatecznie dobije tradycyjne doręczanie listów, a więc główne źródło przychodów PP.
"Przez ostatnie 8 lat firma została doprowadzona do praktycznego wyjścia z rynku. Mam o to gigantyczny żal" - tak Sebastian Mikosz podsumowuje czas zarządzania Pocztą Polską przez poprzednie zarządy (Mikosz przejął stery po zmianie opcji rządzącej w Polsce). Dodaje, że PP nie jest zwykłą spółką Skarbu Państwa, ale firmą pełniącą funkcję państwowotwórczą.
Zdaniem Sebastiana Mikosza, PP ma dwa istotne "długi", które kładą się cieniem na jej bieżącej działalności i na najbliższej przyszłości. Pierwszy to "dług kurierski" - Poczta Polska jest daleko za konkurencją, a próba jej dogonienia wymagałaby wielkich nakładów finansowych (co będzie trudne w obecnej sytuacji finansowej) i całkowitej zmiany biznesowych priorytetów (obecnie PP wciąż specjalizuje się w "logistyce listów").
Drugi "dług" jest poważniejszy - to - zdaniem Sebastiana Mikosza - dług technologiczny. "Jesteśmy takim skansenem informatycznym, firmą, która funkcjonuje chyba w oparciu o najstarsze dostępne systemy. Szacujemy, że w tej chwili wyjście z długu technologicznego, to jest koszt rzędu pół miliarda złotych. Musimy kupić co najmniej 23 tys. komputerów, zainstalować zupełnie nowe serwery, nowe oprogramowanie. Operujemy na systemach, które mają nawet 20 lat" - tłumaczy w rozmowie z Polską Agencją Prasową i dodaje, że "pracownikom Poczty Polskiej nierzadko jest wstyd przed klientami".
Sebastian Mikosz potwierdza ogromne straty Poczty Polskiej za 2023 rok. Strata brutto całej Grupy Poczta Polska to prawie 468 mln zł. Strata brutto samej Poczty Polskiej to 745 mln zł, (wynik Grupy poprawia wynik Banku Pocztowego). Prezes Mikosz potwierdza, że spółka otrzymała już refundację od Skarbu Państwa za wybory kopertowe. Poczta ma też refundację na działanie małych placówek, ale to ledwie 700 mln przy 7 mld zł przychodów (ok. 10 proc.).
Na pytanie PAP, czy w ramach naprawczej transformacji Poczta Polska mogłaby wejść na giełdę, prezes Mikosz odpowiada... śmiechem. "To prawda, że na świecie są poczty notowane na giełdach, więc to rozwiązanie jest możliwe. To przede wszystkim jednak decyzja właściciela, który mógłby podjąć taką decyzję, gdy wyjdziemy na finansową prostą i staniemy się atrakcyjni dla inwestorów" - precyzuje.
Jakie są zarobki w Poczcie Polskiej? Sebastian Mikosz odpowiada wprost: "Zarobki w tej firmie nie są czymś, czym mogę się dzisiaj pochwalić". Jak tłumaczy prezes PP, pocztowcy mogą liczyć na 13. pensję, dodatki stażowe, premie czy dofinansowania do wypoczynku, jednak wynagrodzenie zasadnicze nie jest wysokie. "Bierze się to z gigantycznego przerostu zatrudnienia" - dodaje Sebastian Mikosz i wyklucza ewentualne podwyżki w skali, o jaką postulują związki zawodowe.
"Gdybym dzisiaj spełnił oczekiwanie związków, jakim jest tysiąc zł brutto podwyżki, to spółkę kosztowałoby to 1 mld 200 mln zł rocznie (...) Niestety, dzisiaj sytuacja spółki na takie podwyżki nie pozwala" - konkluduje szef Poczty Polskiej.
***