Świat na progu kompletnej katastrofy
Z Angelem Gurrią, sekretarzem generalnym Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) rozmawia Andrzej Geber. Ostatnie raporty OECD są dla nas przychylne. Są jednak przyjmowane z dużą rezerwą nie tylko przez opozycję, a także znaczne grono konstruktywnych krytyków działań podejmowanych przez rząd. Nadszedł jednak czas, by polskie władze skuteczniej promowały innowacje i wdrożyły kolejne reformy strukturalne.
Andrzej Geber: W czasie kryzysu ekonomicznego rządy robią wszystko, by pobudzić gospodarkę, zapewnić konkurencyjność, walczyć z bezrobociem; zabiegają także o przywrócenie zaufania obywateli do swych poczynań. Równocześnie stoją jednak przed takimi wyzwaniami, jak globalizacja, rosnące ubóstwo i szybkie starzenie się społeczeństwa. Istnieje zdaniem Pana jakieś remedium na opanowanie tej skomplikowanej sytuacji.
Angelo Gurria: - Jedno, co wiem na pewno, to to, że nie ma ani jednego magicznego słowa, ani też jednego lekarstwa na uzdrowienie sytuacji. Minęło sześć lat od rozpoczęcia kryzysu, a wciąż jesteśmy w nim pogrążeni, choć - co warto zauważyć - perspektywy gospodarcze są nieco lepsze. Kryzys ukazał silne i wzajemnie powiązane ze sobą zjawiska decydujące o zaburzeniu równowagi w gospodarce światowej. Nadmierne zadłużanie się, zbyt nisko oszacowane ryzyko doprowadziły do powstania bańki na rynkach finansowych i rynku nieruchomości. Jej pęknięcie bezpośrednio wpłynęło na załamanie się bilansów instytucji finansowych.
W krajach zadłużonych doszło do sztucznego wyśrubowania cen na rynku aktywów. Późniejsze trudności finansowe i recesja spowodowały olbrzymie deficyty fiskalne i zwiększenie zadłużenia publicznego. Rosnące bezrobocie oraz słaby system finansowy stały się dodatkowym obciążeniem dla rządów. Pomimo tak skomplikowanej sytuacji rządzący, przy tworzeniu warunków dla długotrwałego wzrostu, nie powinni rezygnować z kosztownych dla budżetu świadczeń. Równocześnie muszą jednak forsować reformy wzmacniające stabilność systemu finansowego.
Są już efekty podejmowanych działań. W naszym okresowym sprawozdaniu informowaliśmy o nieznacznym ożywieniu rozwiniętych gospodarek - Ameryki Północnej, Japonii i Wielkiej Brytanii. Strefa euro wychodzi z recesji, choć produkcja w wielu krajach jest nadal spowolniona. Na uzdrowienie sytuacji ma także wpływ sytuacja polityczna. Napięcia z zatwierdzeniem budżetu w Stanach Zjednoczonych, niepewność polityczna we Włoszech nie tworzą sprzyjającego klimatu. Jesteśmy jeszcze daleko od uleczenia społecznych skutków kryzysu.
Jakie są więc obecnie największe wyzwania. Na co rządzący powinni, Pana zdaniem, zwrócić szczególną uwagę?
- Największym wyzwaniem, przed jakim stajemy, jest niewątpliwie bezrobocie, bowiem nierówne i słabe ożywienie gospodarcze nie przyczynia się do wzrostu zatrudnienia.
W krajach OECD średnia stopa bezrobocia wynosi około 8 proc., co odpowiada 48 mln bezrobotnych, czyli o 15 mln więcej niż przed kryzysem. Bezrobocie wśród młodych, głównie niestety słabo wykwalifikowanych osób, osiągnęło w wielu krajach dramatyczny poziom: 60 proc. w Grecji, 55 proc. w Hiszpanii, 40 proc. we Włoszech i w Portugalii. Dziś oprócz niskiego wzrostu gospodarczego i wysokiego bezrobocia odnotowujemy pogłębiające się nierówności społeczne. W krajach OECD średni dochód 10 proc. najbogatszej części populacji jest około dziewięciokrotnie wyższy od dochodu najbiedniejszych. 25 lat temu ta proporcja wynosiła 7:1, dzisiaj 9:1, a to oznacza wzrost o 30 proc. Nawet w krajach tradycyjnie egalitarnych i najbogatszych, jak Niemcy, Dania czy Szwecja, różnica między dochodami bogatych i biednych stale rośnie: w latach 80. ub. wieku było to 5:1, dziś jest to nawet 7:1.
- Dysproporcje te, których w żadnym wypadku nie powinniśmy bagatelizować, pozostają stosunkowo niewielkie, jeśli porównamy sytuację innych państw. W moim rodzinnym Meksyku, podobnie jak w Chile, różnice te wynoszą 27:1, w Brazylii 50:1. A w RPA wynik jest trzycyfrowy! Należy pamiętać, że wspomniane nierówności to nie wyłącznie kwestia dochodów, to także kwestie związane ze zdrowiem i edukacją. Wiemy, że osoby o słabych dochodach żyją krócej, są mniej aktywne politycznie, a ich dzieci osiągają gorsze wyniki w nauce.
Oznacza to, że wciąż nie udało się nam przełamać negatywnej tendencji. Jakakolwiek tendencja do zmian, jest jednym z ważniejszych wskaźników oceny efektywności naszych wysiłków. Błędne jest przy tym twierdzenie, że wymuszone przez kryzys oszczędności budżetowe nie pozwalają na skuteczną ochronę najbardziej zagrożonych społecznie grup. Wydatki na kreowanie nowych miejsc pracy, innowacyjność, przekwalifikowywanie osób nie mogących znaleźć zatrudnienia - to najlepsze inwestycje. Za zaniechania trzeba będzie zapłacić znacznie wyższą cenę, także społeczną.
Co należy zatem czynić, by chronić grupy najsłabsze, najbardziej dotknięte kryzysem?
- Po pierwsze, należy wyciągnąć wnioski z kryzysu i odpowiedzieć na pytanie, jak się zorganizować, by osiągnąć bardziej przyjazny dla środowiska, bardziej zrównoważony i wysoki wzrost sprzyjający rozwojowi życia społecznego. Aby rozwiązać te problemy, należy pracować jednocześnie na wielu frontach, rozwijać politykę sprzyjającą aktywizacji. Nad tym skupiamy się obecnie. Przy czym nie powinniśmy koncentrować się wyłącznie na tym, co nie działa, ponieważ wiemy, jakie popełniliśmy błędy. Należy zatem poprawiać to, co nie funkcjonuje tak, jak powinno. Temu poświęcono już wiele tekstów. Państwa członkowskie OECD muszą odpowiedzieć na pytanie, co powinniśmy zrobić, aby lepiej koordynować naszą pracę. Bo pociąg nadjeżdża i ani się nie obejrzymy, a już go nie będzie. Pozostanie bezprecedensowy kryzys!
Rozumiem, że odpowiedzią na to mają być opracowane przez OECD strategie. Czy są one tym oczekiwanym remedium na dotychczasowe niepowodzenia?
- Przed dwoma laty OECD zostało wezwane do zbadania źródeł kryzysu i wyciągnięcia wniosków, co należy przedsięwziąć, aby w przyszłości zapobiec podobnym sytuacjom. Jedną z odpowiedzi na te oczekiwania jest opracowana właśnie strategia Nowego Podejścia do Wyzwań Ekonomicznych (NAEC). Jej celem jest poprawa naszej zdolności analizy oraz stworzenie modelu zintegrowanego dynamicznego wzrostu gospodarczego. To jest nie tylko projekt, to sposób myślenia. To jest mapa drogowa do dalszych działań. I chcę podkreślić, że na tym nie poprzestajemy. Nadal będziemy szukać nowych rozwiązań, by móc sprostać wyzwaniom gospodarczym i pomóc rządom lepiej zrozumieć zależności między różnymi strategiami rozwoju, jak również wskazać kompromisy, z którymi powinny się liczyć, stawiając sobie za cel zwiększenie dobrobytu. Nie zapominajmy jednak, że celem rządów nie jest jedynie zapewnienie silnego wzrostu gospodarczego, ale także poprawa samopoczucia obywateli i wspieranie sprawiedliwego podziału korzyści płynących ze wzrostu. Umiejętnością niezbędną dla dobrego rządzenia jest połączenie wzrostu gospodarczego z poprawą standardów życia.
W ostatnim czasie OECD wiele miejsca poświęca polityce fiskalnej. Czy Pana zdaniem, złe regulacje właśnie w tym sektorze są jedną z przyczyn dotychczasowych niepowodzeń? Jaką rolę odegrały ponadnarodowe firmy, z jednej strony dające zatrudnienie, z drugiej usiłujące za wszelką cenę, często działając na pograniczu prawa, kumulować zyski?
- Niedopuszczalne jest, aby międzynarodowe korporacje unikały płacenia podatków. Zmierzamy do osiągnięcia uczciwej i sprawiedliwej gospodarki, która wymaga zdrowych finansów publicznych. Do osiągnięcia stawianego celu niezbędna jest współpraca rządów - tylko tak można położyć kres oszustwom i uchylaniu się od płacenia podatków przez firmy ponadnarodowe. Jest prawdą, że krajowe przepisy podatkowe nie nadążają za globalizacją biznesu i rozwojem gospodarki cyfrowej. Dlatego w ostatnich latach firmy międzynarodowe skorzystały z luk prawnych w ustawodawstwie, aby sztucznie obniżyć podatki. Takie praktyki podważają integralność systemów podatkowych na świecie i powodują poważne zakłócenia w zakresie konkurencji gospodarczej.
W lipcu, w czasie szczytu G-8, przedstawiliśmy ministrom finansów plan działania Zwalczanie Erozji Podstawy Opodatkowania oraz Transferu Zysków, w skrócie BEPS. Na kolejnym szczycie osiągnięto porozumienie w sprawie nowych środków zapobiegania praniu brudnych pieniędzy i unikaniu opodatkowania - zarówno przez osoby prywatne, jak i spółki. Państwa członkowskie zadeklarowały automatyczną wymianę informacji między rządami na całym świecie, ułatwiającą zapobieganie pladze unikania podatków. Wtedy też wezwano wszystkie kraje do zmiany przepisów, uniemożliwiającej transfer zysków poza granice oraz gwarantującej pełne ujawnienie własności firm i spółek. Gra toczy się bowiem o miliardy euro, funtów i dolarów.
Na czym polegały metody omijania prawa? Czy oskarżenia wobec wielkich korporacji nie są aby próbą szukania winnego i krycia nieprzemyślanych decyzji rządzących?
- Nie, sprawa jest faktycznie poważna. Z grubsza chodzi o to, że dzięki zabiegom prawnym i księgowym firma działająca w danym kraju transferuje zyski do spółki córki zarejestrowanej w innym państwie i dzięki temu płaci o wiele niższe podatki. Z naszych statystyk wynika, że wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w trzech rajach podatkowych: na Barbadosie, na Bermudach i Brytyjskich Wyspach Dziewiczych była większa niż w Niemczech czy Japonii. To najlepiej potwierdza, jak wielkie jest zagrożenie. Na konkretne rezultaty podjętych przez poszczególne państwa działań należy poczekać co najmniej półtora roku. W międzyczasie, działając w tym samym duchu, rozwijamy i rozwijać będziemy automatyczną wymianę informacji początkowo na szczeblu dwustronnym, następnie w skali międzynarodowej. Do inicjatywy przyłączyło się już 60 państw, spodziewamy się, że kolejne 60 zrobi to w najbliższych miesiącach. Będziemy mogli przejść od tradycyjnej do automatycznej wymiany informacji dla celów podatkowych. Odtąd, jeśli ktoś posiadać będzie konto bankowe w państwie trzecim, bank powiadomi o tym odpowiednie organy, które z kolei sporządzą raport dla władz kraju, którego dana osoba jest obywatelem. Jeśli właściciel nie zadeklarował konta, będzie mieć poważne kłopoty. Kwestią fundamentalną i najważniejszą jest, by w pierwszej kolejności zmusić korporacje do wnoszenia pełnych należności podatkowych. Umożliwianie korporacjom płacenia zaniżonych podatków i wyprowadzania zysków za granicę zmusza rządy do szukania oszczędności w innych obszarach. Sprowadza się to do cięcia funduszy społecznych, ubezpieczeń i emerytur. Taka polityka prowadzi do zwiększenia bezrobocia i ryzyka kryzysu społecznego, jak również podważa zaufanie obywateli w uczciwość i w dobre intencje rządów.
Kwestia zaufania społeczeństwa do podejmowanych przez rząd decyzji ma wielkie znaczenie. Politycy boją się odważnych reform. Chcąc pozostać przy władzy, wolą pozostawić trudne decyzje w spadku kolejnym ekipom.
- Zgodnie z sondażem poziom zaufania do rządów państw OECD wynosił w roku ubiegłym 40 proc., dostrzegamy wyraźną tendencje spadkową. Jest to zła wiadomość. Oznacza, że umowa społeczna jest zagrożona. Ludzie nie wierzą już rządom ani instytucjom, które zostały utworzone w ostatnim stuleciu. Strategie NAEC i BEPS są kluczem do odzyskania utraconego zaufania. Należy je jedynie uzupełnić dodatkowymi działaniami, skupiając się na lepszej i rzetelnej komunikacji. Jest to kwestia, która znajdzie się w centrum politycznych działań, bowiem koszty społeczne kryzysu są ogromne. W wielu krajach są nim naznaczone całe pokolenia. I to jest to, co podważa zaufanie obywateli. To kwestia wiarygodności. I nie chodzi tu o kolejny kryzys: trzeba naprawić fundament naszej umowy społecznej, i to szybko. Zatem musimy wspólnie dokonać przeglądu naszych koncepcji, teorii, procedur i rekomendacji politycznych. Razem możemy wiele osiągnąć. Mamy techniczną wiedzę i umiejętności.
Jak na tym tle widzi Pan pozycję Polski. Ostatnie raporty OECD są dla nas przychylne. Są jednak przyjmowane z dużą rezerwą nie tylko przez opozycję, a także znaczne grono konstruktywnych krytyków działań podejmowanych przez rząd.
- Ostatnie oceny dokonane przez OECD wskazują nasilenie spowolnienia w gospodarkach wschodzących. Wskaźniki pokazały negatywny zwrot w najszybciej rozwijających się krajach - w Brazylii, Rosji, Indiach i Chinach. Wyjątkiem wśród rynków wschodzących jest Polska - indeks wyprzedzający koniunkturę rośnie już od prawie roku. Jest to dobra, utrzymująca się tendencja wzrostu. Świadczą o tym nasze prognozy dla Polski. W tym roku powinna osiągnąć wzrost 1,3 proc. zaś w przyszłym już 2,8 proc., tak więc są powody do zadowolenia. Odnotowano też ostatnio pozytywne zmiany i wzrost w krajach strefy euro - zwłaszcza w Niemczech. Poprawia się także sytuacja w Wielkiej Brytanii, to powinno cieszyć, bowiem są to kraje będące najważniejszymi partnerami handlowymi Polski, co nie może pozostać bez wpływu na jej wyniki ekonomiczne.
Dobre oceny polskiej gospodarki nie powinny jednak przysłaniać problemów, które muszą zostać rozwiązane, aby podtrzymane zostały pozytywne tendencje rozwoju. Jestem przekonany, że bieżącym priorytetem polityki powinna stać się konsolidacja fiskalna, ale taka, która nie osłabi nadmiernie wzrostu gospodarczego. Konsolidacja finansów będzie najlepszym sposobem na ograniczenie zagrożeń w różnych obszarach gospodarki. Po dokonaniu reformy sytemu ubezpieczeń i wydłużeniu wieku emerytalnego konieczne są teraz cięcia ulg i zwolnień podatkowych oraz ujednolicenie całego systemu finansowego. Naprawy wymaga też opieka zdrowotna. Konieczne jest poszerzenie liczby osób płacących składki. Polska potrzebuje zmian w tym zakresie, choć uczciwie należy stwierdzić, że niemal wszystkie kraje mają z tym problemy i wasz nie jest tu wyjątkiem. Nadszedł jednak czas, by polskie władze skuteczniej promowały innowacje i wdrożyły kolejne reformy strukturalne.
Pomimo pozytywnych zmian zachodzących w naszym kraju, jest coś, co może niepokoić. Myślę o odczuciach większości obywateli, którzy tych zmian nie odczuwają i nie widzą realnej poprawy sytuacji. Są zdezorientowani, gdyż dochodzące informacje o zielonej wyspie nie znajdują potwierdzenia w ich codziennym, coraz trudniejszym życiu.
- Nie znam takiego kraju, w którym nie mielibyśmy do czynienia z podobnym paradoksem. Zawsze część społeczeństwa relatywnie słabo uczestniczy w podziale zysków i nie jest beneficjentem zachodzących pozytywnych zmian. Trzeba jednak pamiętać, że znamy inną alternatywę - wysoki deficyt, wysokie zakumulowane długi, niski wzrost gospodarczy, wysokie bezrobocie i rosnące dysproporcje i nierówności społeczne. Stąd tylko krok do katastrofy. Tak było w wielu krajach. Doradzałbym wszystkim niezadowolonym - choć wiem, że to nie jest łatwe - podjęcie próby bardziej obiektywnego spojrzenia i dostrzeżenia, jak Polska w sposób wyjątkowy potrafiła skutecznie nawigować pośród raf światowego kryzysu. Broniła się nadzwyczaj skutecznie. Gdyby tak nie było, liczba niezadowolonych i zawiedzionych byłaby wielokrotnie wyższa.