Świat stanął na progu kryzysu gospodarczego

Wśród inwestorów giełdowych, analityków i finansistów utarło się stwierdzenie, że gdy gospodarka amerykańska kichnie - to cały świat dostaje kataru. A co się dzieje, gdy gospodarka amerykańska zapadnie na ciężką grypę? Ano to, co obserwujemy właśnie teraz.

Wśród inwestorów giełdowych, analityków i finansistów utarło się stwierdzenie, że gdy gospodarka amerykańska kichnie - to cały świat dostaje kataru. A co się dzieje, gdy gospodarka amerykańska zapadnie na ciężką grypę? Ano to, co obserwujemy właśnie teraz.

W gospodarce tak rozwiniętej jak amerykańska najlepszym, najbardziej reprezentatywnym i wiarygodnym wskaźnikiem jej zdrowia jest wartość indeksu giełdowego, podstawowego wskaźnika koniunktury, optymizmu i skłonności do zakupów w jednym. Do niedawna rolę tę pełnił poczciwy, liczący sobie wiele lat, Dow Jones. Ale już od ponad roku oczy inwestorów znacznie uważniej obserwują wahania Nasdaq'a - indeksu tzw. nowej gospodarki. Jego pozycja umocniła się wraz z internetową hossą na początku roku 2000, kiedy to 10 marca osiągnął historyczny szczyt 5048,62 pkt.

Reklama

Sprzedawano przyszłość. Nowa gospodarka miała uniezależnić koniunkturę od wysokości stóp procentowych, miała być takim najnowszym perpetum mobile współczesnego świata. Większość analityków wróżyła spółkom nowej technologii świetlaną przyszłość, pesymiści dawali dwa, trzy lata na osiągnięcie równowagi i dopiero wtedy czas sprawdzianu. Weryfikacja przyszła jednak znacznie wcześniej niż się spodziewano, bo po kilku miesiącach - i zaczęły się schody. Od swojego szczytu barometr Nasdaq spadł już o ponad 60 proc. i znalazł się na poziomie najniższym od listopada 1998 roku, kiedy nikt jeszcze o nowej gospodarce nie mówił. Notowania wielu firm, przede wszystkim internetowych, obniżyły się o 80-90 procent.

W myśl zasady sformułowanej w pierwszym akapicie, wirus błyskawicznie - wszak Internet to szybkie medium - rozprzestrzenił się po całym świecie. Jako pierwsze poważnie zachorowały giełdy azjatyckie, które nie odzyskały jeszcze pełni sił po kryzysie sprzed paru lat, z największą giełdą tego regionu, giełdą w Tokio, na czele. Jej indeks od początku roku pogłębia wieloletnie dołki, osiągając wreszcie poziom najniższy od 16 lat. Następnie przyszła pora na giełdy europejskie. Indeksy na największych parkietach w Londynie, Paryżu i Frankfurcie cofnęły się do poziomu z roku 1999. Z portfeli inwestorów wyparowały niewyobrażalne kwoty liczone w bilionach dolarów. Krach nie ominął oczywiście Polski, gdzie barometry koniunktury, po drastycznej przecenie, cofnęły się do poziomów z grudnia 1999 r.

Mechanizm tej choroby jest prosty: krach na Nasdaq'u - totalny odwrót od spółek w jakikolwiek sposób związanych z sektorem teleinfo - krach na rynkach nowych technologii na wszystkich giełdach świata - drastyczne pogorszenie klimatu inwestycyjnego. Inwestorzy, w obawie o swoje portfele, sprzedają nie tylko spółki związane z nową technologią, ale - by zrekompensować straty na nich poniesione - wyzbywają się również innych akcji, dopóki nie uległy dramatycznej przecenie. I tak nakręca się spirala spadków.

I znowu wracamy do Stanów. Lata 1999 i 2000 były rekordowe pod względem wartości kapitałów (od firm i oszczędności ludzi), jakie napłynęły do funduszy inwestycyjnych. 60 proc. tych środków zainwestowano właśnie w akcje spółek notowanych na Nasdaq. I tych pieniędzy, w znacznym stopniu, nie ma - zdematerializowały się. Oznacza to zasadniczo mniejsze zasoby kapitału inwestycyjnego i konsumpcyjnego, a od tego do recesji tylko jeden krok. Recesja na tamtym rynku - to kryzys gospodarczy na całym świecie. Niestety również u nas, chociaż akurat w tej sprawie jesteśmy Bogu ducha winni.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: gospodarka amerykańska | świat | świata | gospodarka | krach | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »