Szansa na tani prąd przez 60 lat!
Elektrownie jądrowe dają najtańszą "czystą" energię; kto zainwestuje w budowę takiej siłowni, będzie miał tani prąd przez 60 lat - przekonywał w czasie II Międzynarodowego Forum Energetyki Jądrowej w Warszawie doc. Andrzej Strupczewski, ekspert m.in. Komisji Europejskiej.
Strupczewski, który jest też ekspertem ds. bezpieczeństwa w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), przedstawił w poniedziałek uczestnikom forum własną analizę kosztów budowy polskiej elektrowni jądrowej. Jak przekonywał, źródła konwencjonalne i tzw. Odnawialne Źródła Energii (OZE) są w perspektywie kilkudziesięcioletniego okresu działania siłowni jądrowej dużo droższe. Jego zdaniem, alternatywą nie jest również oszczędzanie energii, bo jej zużycie w Polsce na osobę i tak należy do najniższych w Unii Europejskiej. Dlatego należy zainwestować w elektrownię jądrową, zapewniając sobie tanią energię elektryczną.
Strupczewski - powołując się na ostatnie kontrakty na budowę nowych elektrowni jądrowych - oszacował, że zakładając budowę przez Polskę siłowni o łącznej mocy 6000 MW jest szansa, by za 1000 MW zapłacić ok. 3 mld euro. Jego zdaniem, koszty są wysokie, ale niższe niż twierdzą przeciwnicy energetyki jądrowej. Ponadto - jak podkreślił - zgodnie z regułami OECD, kraje eksportujące technologie jądrowe pomagają w znacznym stopniu sfinansować budowę elektrowni atomowej, a gwarancje rządowe dodatkowo obniżają koszty inwestycji.
Ekspert zaprezentował również studium amerykańskiego MIT (Massachusetts Institute of Technology), z którego wynika, że przy identycznym koszcie kapitału na budowę elektrowni jądrowej, na gaz i węglowej i przy uwzględnieniu opłaty za emisję CO2, cena energii wynosi odpowiednio 66, 74 i 83 dol. za MWh.
Zdaniem Strupczewskiego, jednym z dowodów na niską cenę energii z atomu jest chociażby fakt, że rząd Niemiec nakazał jej wytwórcom przekazywanie rocznie 4 mld euro na dotacje do OZE. Przypomniał, że w Niemczech za wytworzenie 1 MWh z energii słonecznej otrzymuje się 320 euro dotacji (ok. 1200 zł), podczas gdy w Polsce cena 1 MWh to ok. 190 zł.
Strupczewski nie widzi też alternatywy w energetyce wiatrowej. Zaprezentował m.in. dane niemieckiego koncernu E.ON - największego operatora siłowni wiatrowych - z których wynika, że moc z wiatraków potrafi spaść o niemal 100 proc. w ciągu jednego dnia. To oznacza konieczność utrzymywania pracującej w jałowym trybie konwencjonalnej elektrowni dla dostarczenia w takim przypadku brakującej mocy.
E.ON szacuje też, że po planowanym w Niemczech zainstalowaniu wiatraków o mocy 48000 MW, będą one w stanie zastąpić tylko 2000 MW z tradycyjnych źródeł energii. A Polska ma znacznie gorsze warunki wiatrowe niż Niemcy - podkreślił Strupczewski. Zaznaczył jednak, że energia z wiatru jest potrzebna, tak jak ze wszystkich innych źródeł, ale jest ona bardzo kosztowna.
Z kolei Norman Harrison z brytyjskiej agencji energii atomowej (United Kingdom Atomic Energy Agency - UKAEA) podkreślał, że program energetyki jądrowej jest programem na 100 lat, wliczając w to czas budowy, użytkowania, rozbiórki elektrowni jądrowej.
Jego zdaniem najważniejszą sprawą jest zdobycie zaufania, zarówno inwestorów, ale przede wszystkim opinii publicznej. "Opinia publiczna musi widzieć korzyści płynące z energetyki jądrowej" - podkreślał.
Harrison powiedział, że z doświadczeń innych krajów jednoznacznie wynika, że przy zaniedbaniu na początku programu inwestycji w edukację i przekonania społeczeństwa, całkowite koszty energetyki jądrowej rosną z czasem znacząco. Wymienił tu chociażby koszt różnego rodzaju protestów przeciwników energii jądrowej.