Szkoła będzie droga

Nie będzie w tym roku tanich podręczników. Mimo zapowiedzi ministerstwa wydawcy wcale nie obniżyli cen. Paradoksalnie MEN może zafundować rodzicom większe wydatki. Wszystko przez zmianę kanonu lektur.

Rodzice mogą zapomnieć o tańszych podręcznikach. Miało być taniej o połowę, potem o 15-20 proc., ostatecznie ceny podręczników nie spadły ani o złotówkę. Zamiast niższego, koszt wyprawienia dzieci do szkoły może być wyższy. Wszystko przez zmianę kanonu lektur. Nie są one uwzględnione w wydrukowanych już na ten rok podręcznikach, ale uczniowie będą musieli się z czegoś uczyć.

Może dojść do tego, że wydawcy będą musieli drukować dodatkowe opracowania i lektury, co oznacza, że nauka będzie jeszcze droższa. To kompromitacja programu taniego podręcznika - uważa Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki, reprezentujące branże wydawców książek i podręczników.

Jeśli zmienia się zestaw lektur szkolnych, to trzeba także zmienić treść podręczników - potwierdza Irena Dzierzgowska, była wiceminister edukacji.

Leszek Jaworski, polonista, członek Stowarzyszenia Innowatorów Edukacyjnych, wyjaśnia, że część podręczników do języka polskiego może okazać się niespójna z rozporządzeniem w sprawie lektur.

Wszystko dlatego, że przepisy regulujące rynek podręczników nijak mają się do rozporządzenia zmieniającego kanon lektur szkolnych. Najpierw bowiem uchwalono ustawę określającą, że przez trzy lata nie wolno zmieniać podręczników. A dopiero potem zmieniono kanon lektur, co wymagałoby aktualizacji książek. Wszystkie zmiany mają jednego autora - ministra edukacji Romana Giertycha.

Teoretycznie wydawcy powinni uzupełnić książki do języka polskiego o odpowiednie fragmenty wierszy czy prozy już do 1 września. Od nowego roku szkolnego zmieniony kanon lektur będzie obowiązywać w klasach pierwszych szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych. W praktyce jest to niemożliwe, ponieważ rozporządzenie zostało podpisane dopiero w poniedziałek.

Leszek Jaworski zauważa ponadto, że w następnych latach nauki tegoroczni pierwszoklasiści nie będą mogli odkupić podręczników od swoich starszych kolegów, ponieważ będą nieaktualne.

W ten sposób minister edukacji zmusi ich do wydania pieniędzy na nowe podręczniki albo kupienia tańszych, ale nie do końca aktualnych - podkreśla Marek Plaśniar ze Stowarzyszenia Ogólnopolskiego Kadry Kierowniczej Oświaty.

Żaden wydawca nie będzie zmieniał treści podręczników przez najbliższe trzy lata, bo po pierwsze na ten rok książki są już wydrukowane, a ustawa zabrania tego przez trzy lata - dodaje Piotr Marciszuk.

Reklama



Z zapowiedzi tanich podręczników też nic nie wyszło. Komplety kosztują od 150 zł na poziomie pierwszej klasy do 350 zł w liceum.

Czyli tak jak wcześniej. Wydawcy nie zmienili cen - podkreśla Piotr Marciszuk.

Zdaniem branży, błędem było też wprowadzenie zmian, które miały ułatwić dostęp do podręczników najbiedniejszym. Wcześniej bowiem system działał tak: Ministerstwo Edukacji zbierało od szkół i samorządów informacje na temat liczby najbiedniejszych uczniów, którzy wymagają dofinansowania. Dane te trafiały do wydawców, którzy wysyłali odpowiednią liczbę podręczników, udzielając rabatów - nawet 30 proc. System obejmował tylko uczniów pierwszych klas. Teraz dotyczyć ma wszystkich. Rodzice sami muszą kupić komplet podręczników, a potem pójść z paragonem do dyrektora szkoły, który powinien zwrócić im część kosztów.

- Nie ma jednak żadnych rabatów. Rodzice kupują je po normalnych cenach. W efekcie państwo wydaje więcej pieniędzy nieracjonalnie, choć mogłoby mniej, tak jak wcześniej - tłumaczy Piotr Marciszuk.

Jedyną szansą na rabaty jest więc sprzedaż podręczników prosto do szkół z ominięciem księgarń. Księgarze przeciwko temu protestowali, ale minister Roman Giertych podkreślił, że jest to legalny sposób. Wydawcy przyznają jednak, że większość szkół nie stosuje tego sposobu. Być może dlatego, że ich zdaniem MEN za mało informowało o takiej możliwości.

SZERSZA PERSPEKTYWA - RYNEK

Rynek podręczników czekają trudne czasy. Choć branży udało się obronić przed wprowadzeniem przez MEN przepisów, które ograniczyłyby konkurencję i mogły wprowadzić monopol, to z drugiej strony nakłady spadają z powodu niżu demograficznego. Zdaniem Biblioteki Analiz przychody branży wyniosły w ubiegłym roku 640 mln zł, a w tym mogą spaść do 600 mln zł. To zaledwie, jak szacuje branża, jedna trzecia całego rynku podręczników w Polsce. Dwie trzecie należą bowiem do rynku wtórnego.

Michał Fura

Jolanta Góra

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: edukacja | "Szkoła" | rodzice | książki | wydawcy | 'Szkoła' | szkoła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »