Szykują się wywłaszczenia pod budowę bunkrów? Nowy pomysł zakłada 200-proc. odszkodowania
Wywłaszczenia pod budowę bunkrów wzdłuż wschodniej granicy miałyby być odpowiedzią na mozolne procedury, spowalniające budowanie obronności kraju. Nacjonalizacje leżą na stole, a politycy zaczynają się im przyglądać. Według przedstawionych propozycji duże uprawnienia decydowania o wywłaszczeniu konkretniej działki dostałby minister obrony narodowej, a wywłaszczony miałby otrzymać równowartość 200 proc. wartości rynkowej odebranej nieruchomości. Pomysł jednak może budzić kontrowersje, dlatego politycy unikają jednoznacznych deklaracji.
Pomysł zmiany w przepisach - opisywany przez "Dziennik Gazetę Prawną" - złożyła fundacja Dobre Państwo. Ze skierowanej do Senatu petycji wynika, że jedną decyzją administracyjną minister miałby prawo zabrać dom, działkę lub pole na cele obrony państwa. W zamian właściciel dostałby sowite odszkodowanie.
Pomysł pojawił się m.in. po tym, jak kilka tygodni temu premier Donald Tusk zapowiedział budowę "Tarczy Wschód", czyli fizycznego umacniania wschodniej granicy kraju.
Budowa bunkrów miałaby być jednym z elementów planu wzmacniania obronności kraju. Członkowie fundacji Dobre Państwo zaczęli się zastanawiać, w jaki sposób państwo chce szybko i skutecznie wybudować bunkry czy rowy przeciwczołgowe, nie posiadając praw własności do gruntów, na których miałyby one powstać.
- W czasie pokoju wejście na grunt i uzyskanie tytułu do zagospodarowania nieruchomości na cele obronne, z oparciem się na wezwaniu do świadczenia rzeczowego, w opinii fundacji Dobre Państwo, nie wytrzyma próby uniknięcia konfliktów społecznych - uważa Witold Solski, prezes fundacji Dobre Państwo.
- Zajęcie prywatnych terenów na cele obronne może stanowić prawny problem, a zwykła, cywilna ścieżka trwać może długie miesiące, jeśli nie lata - dodaje prezes.
W skierowanej do Senatu petycji fundacja proponuje ułatwienie całego procesu. W jej ocenie, miałoby ono wyglądać następująco:
- o tym, która nieruchomość miałaby być zajęta, decydowałby szef MON;
- nieruchomość na mocy szefa MON byłaby zajmowana na "cele niezbędne dla obronności kraju";
- wtedy - by przenieść własność nieruchomości z osoby prywatnej na Skarb Państwa - potrzebna byłaby tylko decyzja administracyjna.
Aby uniknąć konfliktów społecznych i niezadowolenia wywłaszczanych osób, z budżetu państwa przysługiwałaby im rekompensata w wysokości 200 proc. ceny rynkowej zajętej nieruchomości. Z wyliczeń fundacji wynika, że byłby to i tak niewielki odsetek kosztów, które państwo musiałoby ponieść, gdyby chciało zarekwirować ziemię, korzystając ze ścieżki cywilnej.
Politycy przyglądają się propozycjom dotyczącym wywłaszczeń pod budowę bunkrów. - Uważam, że to jest dobry kierunek. Wiadomo, że potrzeba szybkich inwestycji, które by zwiększyły nasze bezpieczeństwo i na zwykłą procedurę może po prostu nie być czasu - powiedział "DGP" poseł Bartosz Kownacki, był wiceminister obrony narodowej z PiS. - Wynagrodzenie w postaci 200 procent to jest takie minimum przyzwoitości - dodał.
Z kolei poseł Polski 2050 Mirosław Suchoń nieco ostrożniej patrzy na pomysł. - Pytanie jest takie, czy rzeczywiście to jest dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę finanse publiczne. Gdzieś tutaj musimy wyważyć możliwości finansowe państwa - twierdzi polityk zasiadający w komisji obrony. - To wymaga bardzo dokładnej analizy skutków finansowych - dodał.