Tani prąd to już przeszłość. Pora już nastawiać się na kolejne podwyżki w przyszłym roku
Mimo zamrożenia cen prądu w 2023 roku, rachunki za energię elektryczną dla większości odbiorców i tak wzrosną. Zwłaszcza dla osób, których roczne zużycie wynosi więcej niż założony limit 2000 kWh, w ramach którego ceny pozostaną na poziomie z 2022 roku. Do tego na tegorocznych podwyżkach się nie skończy - w 2024 roku najprawdopodobniej czekają nas kolejne.
Zamrożenie cen prądu w 2023 roku nie wszystkich uchroni przed wysokimi rachunkami. Chociaż stawki za 1 kWh będą takie same, jak w 2022 roku, to ceny podbiją opłata mocowa i wyższy niż rok temu VAT na energię elektryczną. A tegoroczne podwyżki to dopiero wstęp do wzrostów cen, które nieuchronnie czekają nas w przyszłym roku. W porównaniu z ubiegłym rokiem, prąd może być już niedługo droższy nawet dwukrotnie, szacują eksperci. Zwłaszcza, że UE może nakłaniać kraje członkowskie do powściągliwości, jeśli chodzi o dalsze działania osłonowe.
W 2023 roku, na mocy przyjętej w ubiegłym roku ustawy, ceny prądu dla gospodarstw domowych oraz innych odbiorców objętych wsparciem pozostały zamrożone do określonego poziomu zużycia energii elektrycznej. Dla większości gospodarstw domowych to 2000 kWh na rok. Wyższy limit zużycia przysługuje rodzinom, której członkiem jest osoba z niepełnosprawnością (2600 kWh) oraz rodzinom wielodzietnym i rolnikom (3000 kWh).
Za każdą jedną kilowatogodzinę zużycia powyżej tych limitów odbiorcy prywatni zapłacą maksymalnie ok. 69 groszy netto. Do tego dojdzie podatek oraz opłaty dodatkowe.
2000 kWh to tzw. średnie zużycie jednego gospodarstwa domowego przypadającego z 2020 roku - podaje GUS. Zgodnie z szacunkami rządu oraz danymi największych operatorów energii, duża część gospodarstw domowych w Polsce mieści się w tym limicie. Ale wiele zależy od tego, co podłączamy do prądu i jak długo korzystamy z urządzeń elektrycznych w ciągu dnia.
- Już dość "zubożała" lista urządzeń elektrycznych gospodarstwa domowego może oznaczać zużycie na poziomie ponad 3500 kWh rocznie, czyli 1500 kWh ponad limit - wskazują analitycy polskiej firmy technologicznej Omni Calculator.
Wyliczyli oni przykładowe zużycie w skali roku dla dwóch zestawów urządzeń. I tak zestaw złożony z telewizora LED działającego przez 3 godziny dziennie, konsoli do gier używanej przez 2 godziny w ciągu dnia, routera i lodówki pracujących 24 godziny na dobę, klimatyzatora aktywnego 8 godzin oraz ekspresu do kawy, mikrofali i odkurzacza używanych przez 15 minut dziennie wygeneruje w ciągu roku zużycie na poziomie 3516 kWh - szacuje firma.
W efekcie w skali roku opłata za zużycie prądu w takim gospodarstwie domowym może wynieść prawie 3000 zł - podaje Omni Calculator.
- Jeśli powyższą listę uzupełnimy jeszcze o zmywarkę pracującą godzinę dziennie, żelazko, z którego korzystamy codziennie przez 10 minut, płytę indukcyjną włączaną na 15 minut, piekarnik na pół godziny, oczyszczacz powietrza działający 30 min dziennie i 10 żarówek LED świecących 5 godzin w ciągu dnia, łączne roczne zużycie wyniesie już niemal równe 5000 kWh. To ponad dwukrotnie więcej niż limit, a więc większość rachunku będzie rozliczona po stawce właściwej dla bieżącego roku - wylicza firma. W rezultacie, przy takiej skali opłata za zużycie prądu wyniesie ok. 4,5 tysiąca złotych.
Zużycie energii elektrycznej ponad wyznaczony limit może więc sporo kosztować. Ale nawet utrzymanie się w założonym limicie nie oznacza, że za prąd zapłacimy tyle samo, co w 2022 roku. Wynika to stąd, że chociaż stawki za zużycie 1 kWh zostały zamrożone, to zmieniła się m.in. wysokość VAT na energię elektryczną.
Przykładowe wyliczenia, o ile więcej za energię elektryczną zapłacimy w 2023 roku przy tym samym zużyciu prądu, przedstawia firma Columbus Energy, dostawca usług z sektora OZE. Jak wylicza Columbus, jeśli nasze zużycie wyniosło 4145 kWh w ciągu roku, a nasz miesięczny rachunek za prąd wynosił 266 zł, to przez cały zeszły rok za energię elektryczną rok zapłaciliśmy łącznie blisko 3,2 tys. złotych. W tym roku będzie to już od 4161 zł do 4529 zł - w zależności, jaki limit zużycia prądu po niższej cenie obowiązuje nasze gospodarstwo domowe.
Firma przedstawia też szacunki na 2024 rok. I przestrzega, że należy spodziewać się wtedy kolejnych podwyżek.
- Sprzedawcy energii będą podnosić skokowo swoje cenniki w zakresie kosztów energii oraz kosztów dystrybucji lub przesyłu, bo muszą wyrównać straty z poprzednich lat - zwraca uwagę Columbus.
Podobnie wskazywał pod koniec roku prezes URE, Rafał Gawin. W felietonie dla portalu Business Insider pisał:
"Trudno jest przewidzieć, jak się zachowa rynek za kilka miesięcy, a tym bardziej za rok czy dwa. Wszystko będzie zależeć od sytuacji na rynku paliw, a właściwie gazu, która dziś jest niestabilna i nieprzewidywalna. Jeśli Europie uda się zdywersyfikować dostawy paliwa gazowego, przede wszystkim w postaci płynnego LNG, to ceny powinny spaść, a przede wszystkim się ustabilizować. Jednak nawet przy tych optymistycznych założeniach podwyżka rachunków za energię elektryczną w 2024 r. dla odbiorców chronionych wydaje się nieunikniona".
To, jak dokładnie będzie wyglądał rachunek za prąd w 2024 roku, zależy rzecz jasna od stawek, jakie ostatecznie zaproponują dostawcy. Damian Różycki, prezes spółki Columbus Obrót, szacuje, że poziom całkowitych kosztów energii elektrycznej w 2024 roku może wzrosnąć nawet trzykrotnie.
- Spodziewany poziom całkowitych kosztów energii elektrycznej dla gospodarstwa domowego (energia plus dystrybucja i opłaty dodatkowe) na najbliższe 2 lata może osiągnąć wartość 1,9-2,4 zł za kWh. To oznacza prawie trzykrotny wzrost w stosunku do obecnych cen - wskazuje Damian Różycki.
Przy takim poziomie opłat dodatkowych oraz stawce 1,82 zł za 1 kWh, rachunek gospodarstwa domowego zużywającego 4145 kWh energii elektrycznej rocznie wyniesie w 2024 r. nawet 628 zł miesięcznie. A więc ponad dwa razy więcej, niż w 2022 roku.
Przyszłoroczny wzrost cen prądu mogłyby zahamować działania osłonowe podobne do tych obowiązujących w tym i w zeszłym roku. Ale odchodzenie od szeroko zakrojonych rozwiązań na rzecz pomocy skierowanej do najbardziej potrzebujących sugeruje Unia Europejska.
To element wskazań dotyczących polityki fiskalnej, przyjętych 8 marca przez Komisję Europejską. Zgodnie z ustaleniami, od przyszłego roku państwa UE mają powrócić do stosowania standardowych zasad tworzenia budżetu. Od 2020 roku, kiedy wybuchła pandemia COVID-19, państwa Unii miały taryfę ulgową, jeśli chodzi o limity zadłużenia oraz możliwość stosowania szeroko zakrojonych polityk osłonowych.
W 2024 roku Komisja zapowiada jednak np. powrót do stosowania stabilizującej reguły wydatkowej przy układaniu budżetu. Chce także, by pomoc związana z kryzysem kosztów życia, oferowana przez poszczególne państwa, była skierowana tylko do najbardziej potrzebujących odbiorców.
- Gospodarka UE przetrwała ostatnio wiele wstrząsów, od pandemii po skutki wojny Rosji z Ukrainą. Nadszedł czas, aby bardziej skoncentrować się na przyszłym wzroście i zdolności obsługi zadłużenia. Powinniśmy zacząć wycofywać powszechne formy wsparcia, których potrzebowały gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa, aby poradzić sobie z zeszłorocznym wzrostem cen energii - komentuje nowe podejście Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący KE odpowiedzialny za kwestie gospodarcze.
Konkretne zalecenia dotyczące stosowania środków osłonowych związanych z kosztami energii UE będzie przedstawiać osobno dla każdego kraju w najbliższych miesiącach.
Martyna Maciuch