Tanie rozmowy to czcza gadanina

Operatorzy telefonii komórkowej walczą o 10 milionów klientów. Niedługo na rynku pojawi się nowa firma, ale nie zaproponuje dużych obniżek cen rozmów. To, o ile spadną koszty rozmów, zależy od Urzędu Komunikacji Elektronicznej

- Obniżymy ceny, ale nie chcemy wojny cenowej - mówi Chris Bannister, prezes P4, nowego operatora komórkowego. P4 chce uruchomić pierwsze nadajniki jeszcze we wrześniu. Na razie jednak będzie korzystać głównie z sieci Polkomtela, z którym podpisało umowę na początku miesiąca.

Klienci, którzy po P4 oczekiwali rewolucji cenowej, mogą poczuć się zawiedzeni. Jednak P4 nie ma dużego pola manewru. Przeszkodą są stawki tzw. interkonektu, czyli ceny rozliczeń międzyoperatorskich. Operator płaci bowiem za połączenie swojego klienta do sieci innego operatora. Za minutę połączenia w szczycie trzeba zapłacić 0,65 zł. Taniej jest poza szczytem i w dni świąteczne (odpowiednio 0,48 i 0,40 zł). Połączenia do sieci stacjonarnych kosztują komórkowców kilka groszy za minutę. Inaczej jest w drugą stronę - operatorzy stacjonarni muszą płacić mobilnym według stawek obowiązujących między komórkami - prawie 10 razy więcej.

Operatorzy działający do tej pory mogą sobie pozwolić na oferowanie usług poniżej ceny interkonektu. Większość rozmów (około 40 proc.) prowadzona jest w ramach jednej sieci. A za połączenia wewnątrz własnej sieci operator nie płaci żadnych stawek. W ten sposób rekompensuje sobie ewentualną stratę na interkonekcie. Jednak P4 będzie dopiero zdobywać klientów - Chris Bannister, prezes spółki, zakłada, że na koniec 2007 r. firma będzie miała 0,5 mln użytkowników. Klienci P4 będą zatem dzwonić przede wszystkim do innych sieci. Jeżeli P4 zaproponuje im atrakcyjne stawki, będą telefonować częściej i dłużej, powiększając w ten sposób wydatki operatora na opłaty interkonektowe. Firmę tymczasem czekają duże wydatki związane z budową sieci, marketingiem i dystrybucją. W sumie w najbliższych latach P4 zamierza zainwestować ponad 2,8 mld zł (700 mln euro).

- Dopóki nie spadną stawki interkonektu, operatorzy nie zdecydują się na poważne obniżki taryf - uważa Krzysztof Kaczmarczyk, analityk DB Securities.

Sęk w tym, że to sami operatorzy ustalają ceny swoich rozliczeń. Ostatni raz zdecydowali się na ich obniżkę w 2004 r.

Do gry jednak może włączyć się regulator.

- Stawki interkonektowe to tylko argument operatorów przeciwko obniżaniu cen połączeń. W Polsce koszty rozliczeń między operatorami są dużo wyższe niż na Zachodzie - mówi Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE).

Według danych Urzędu za styczeń, średnia europejska stawka interkonektowa w godzinach szczytu wynosiła 12 centów (w Polsce 16). W przyszłym roku ceny powinny spaść do 7-8 centów za minutę.

Według regulatora koszty operatorów nie uzasadniają wysokich cen rozmów komórkowych

- Od razu możemy obniżyć stawki o około 20 gr. W przyszłym roku byłyby kolejne obniżki - deklaruje Anna Streżyńska.

UKE chce też przyjrzeć się drugiemu elementowi, według którego operatorzy kalkulują ceny rozmów, czyli stawkom za rozpoczęcie połączenia. Według regulatora ceny te są ustalane arbitralnie i nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistych kosztach operatorów.

Obniżenie stawek nie jest po myśli operatorów. W konsekwencji prowadziłoby do obniżenia detalicznych cen rozmów, a więc zmniejszenia marż. Operatorzy używają jednak innej argumentacji. Według Jarosława Bauca, prezesa Polkomtela, operatorzy zrekompensują sobie spadek marż wzrostem liczby klientów i długości rozmów. Problemem ma być natomiast przepustowość sieci - wzmożony ruch może ją po prostu zatkać.

Prezes UKE zbywa te argumenty. Jej zdaniem, operatorzy chcą opóźnienia obniżek.

To, kiedy spadną ceny interkonektu, zależy od samych operatorów. Według przyjętej procedury, UKE może zająć się sprawą dopiero na wniosek niezadowolonego operatora. Anna Streżyńka podejrzewa, że z takim wnioskiem może wystąpić firma telefonii stacjonarnej. To one najwięcej tracą na różnicy w poziomie stawek interkonektowych.

Reklama

OPINIA

Anna Streżyńska
prezes UKE

Cena interkonektu jest dla operatorów neutralna finansowo - to, co muszą zapłacić, rekompensują sobie wpłatami od konkurentów. Wysokie stawki za połączenia własnych klientów do sieci innego operatora biją natomiast w operatorów stacjonarnych - tradycyjni operatorzy płacą komórkowym prawie dziesięciokrotnie więcej niż od nich dostają. Dlatego ceny za połączenia z telefonów stacjonarnych na komórki są tak wysokie, a klienci wolą dzwonić z komórek na komórki. Ta sytuacja niszczy rynek telefonii stacjonarnej. Trzeba ją szybko zmienić.

Łukasz Ruciński

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: firma | operatorzy | UKE | tanie | stawki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »