Tłok w portach Europy. Sytuacja uderza w łańcuchy dostaw

Europejskie porty narzekają na zatory. W głównych węzłach przeładunkowych barki i kontenerowce mierzą się nawet z 6-dniowym czasem oczekiwania. Po raz ostatni podobne kolejki ustawiały się podczas pandemii COVID-19 - informuje Financial Times. Przyczyną jest nie tylko sezon letni, ale też niepewność spowodowana polityką celną prezydenta USA Donalda Trumpa. W opinii ekspertów problemy potrwają kilka miesięcy.

Firmy zajmujące się transportem i logistyką twierdzą, że największe zatory w łańcuchu dostaw w Europie od czasu pandemii koronawirusa powoduje nieprzewidywalna polityka taryfowa Donalda Trumpa. Winę ponosi też susza. Przykładem jest Ren, który przez suchą wiosnę mierzy się z obniżeniem poziomu wody, co utrudnia załadunek barek w portach rzecznych. Najtrudniejsza sytuacja panuje na południe od Duisburga i Kolonii.

Zatory z portach. Kilka dni oczekiwania

Spośród miejsc do przeładunku morskiego, największe problemy mają porty w Rotterdamie, Antwerpii i Hamburgu. Mimo, że nabrzeża działają tam na pełnych obrotach, statki czekają na załadunek kilka dni, najdłużej - nawet tydzień - kontenerowce. „Wszystkie główne węzły są przeciążone” — informuje cytowany przez FT Caesar Luikenaar, prezes holenderskiej firmy żeglugowej WEC Lines. 

Reklama

W Antwerpii, drugim najbardziej ruchliwym porcie kontenerowym w Europie, rozładunek statków odbywa się z opóźnieniem wynoszącym od trzech do pięciu dni. W Rotterdamie na załadunek kontenerów trzeba czekać co najmniej 77 godzin. „Kiedy odbieramy kontenery na barkach, nie mogą być one załadowane na czas, ponieważ statki nie przybywają na czas” — argumentują pracownicy portu. 

Wskazują, że obecne zatory są największe od czasu pandemii COVID-19. Wtedy przepływy ładunków też były spowolnione, bo brakowało pracowników. “Obecne problemy są ciosem dla globalnego systemu logistycznego” - wskazuje londyńska gazeta. Przypomina, że jeszcze niedawno system pozwalał firmom utrzymywać minimalne zapasy, “mając pewność, że zaplanowane usługi będą okresowo uzupełniane według ustalonego harmonogramu”. 

Problemy w portach. Rosnący import z Azji

Firmy logistyczne zrzucają winę za kryzys na nagłe zmiany w polityce taryfowej USA spowodowane decyzjami prezydenta Donalda Trumpa. Narzekają na niepewność gospodarczą i niestabilną sytuację. “Wymusiły one na przedsiębiorstwach kontenerowych przebudowę sieci, by dostosować je do gwałtownych zmian w światowych przepływach handlowych” - informuje Financial Times.

Europejskie porty zmagają się też z rosnącym importem z Azji. Nałożone przez Waszyngton wysokie cła zmuszają tamtejsze firmy do omijania Stanów Zjednoczonych i przekierowania towarów w inne miejsca. DHL szacuje, że wzrost wolumenu kontenerów przewożonych z Azji do Europy wzrośnie o około 7 proc. w ujęciu rok do roku. „Nie ma wątpliwości, że Europa wchłonęła znaczną część rynku, która historycznie przypadałaby rynkowi amerykańskiemu” – twierdzi cytowany przez FT dyrektor naczelny DHL Casper Ellerbaek.

Portale branżowe informują, że operatorzy terminali, którymi są głównie prywatne firmy dzierżawiące doki od publicznych władz portowych, aby złagodzić presję, zatrudniają nowych pracowników i kupują sprzęt. Jednak w opinii ekspertów zatory potrwają co najmniej do sierpnia, czyli do końca sezonu szczytowego - zapowiada morski portal branżowy Lloydslist. Bloomberg zaś ostrzega, że w lipcu czas oczekiwania na wyładunek wydłuży się i może wynieść w największych portach “od kilku dni do dwóch tygodni”.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: porty morskie | Europa | kolejki | amerykańskie cła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »