Toczy się ku wyborom
Datę powtórnego zaprzysiężenia rządu Marka Belki wytypowałem już tydzień temu. Było jasne, że prezydent przeciągnie termin maksymalnie.
Dzięki temu nasza rządowa delegacja będzie prawnie umocowana 17-18 czerwca podczas bardzo ważnego szczytu Rady Europejskiej. Wszystko wskazuje, że finalne głosowanie Sejmu również odbędzie się w ostatnim dopuszczalnym dniu, czyli 25 czerwca. W tym przypadku karty rozdaje premier, bo to jego gotowość do wygłoszenia expose decyduje o terminie dodatkowego posiedzenia Sejmu. Zakładam oczywiście, że po obradach 15-18 czerwca izba w ogóle będzie zdolna do zbierania się - co nie jest wcale oczywiste.
Szanse rządu na uzyskanie wotum zaufania dzisiaj wynoszą zero. Zakończona skandalem debata nad sprawozdaniem komisji śledzącej Rywingate umocniła wyizolowanie SLD-UP. Proporcja 188:262 zapisana 14 maja na sejmowej tablicy pozostaje jak najbardziej aktualna. Jeśli jednak 75 posłów przeniosłoby się z pozycji "przeciw" do "wstrzymało się" (lub w ogóle uciekło przed głosowaniem), to wynik brzmiałby już 188:187 - a w trzeciej konstytucyjnej próbie wystarcza większość zwykła.
Rokowania prezydenckiego rządu opierają się nie na jego programie czy nawet personalnym składzie, lecz wyłącznie na liczebności sejmowej KOALICJI STRACHU. Zawiązywać się ona będzie od poniedziałku 14 czerwca, gdy będą już znane wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego. Mogą ukazać się wówczas dziwy, o których sejmowym filozofom się nie śniło. Weźmy dla przykładu nieprzejednaną postawę PSL - jeśli chłopi z ulicy Grzybowskiej wypadną w eurowyborach zdecydowanie poniżej 5-proc. progu (a tak będzie!), co zapowie ich nieuchronny koniec w wyborach krajowych, to przejrzą na oczy, pardon, na Marka Belkę...
