Trzęsienie ziemi w chemii

Niemal w rok po zakończonej fiaskiem prywatyzacji zakładów wielkiej syntezy chemicznej rząd po raz kolejny chce sprzedać firmy z Tarnowa i Kędzierzyna. Liczy na znaczne profity, bo planom rządu sprzyja chemiczna koniunktura, a rynek pierwotny akcji cieszy się nie słabnącym zainteresowaniem inwestorów.

To co działo się w dwóch ostatnich miesiącach ubiegłego roku w branży chemicznej, można nazwać prawdziwym trzęsieniem ziemi. Rząd nagle zerwał rozmowy o prywatyzacji z niemiecką spółką chemiczną Petro Carbo Chem, nie podając przyczyn. Po kilku miesiącach emocje przycichły. Obecnie rząd próbuje dokończyć prywatyzację branży chemicznej. "Na tapecie" są ponownie Zakłady Azotowe Tarnów oraz Zakłady Azotowe Kędzierzyn. W ubiegłym roku udało się bowiem sprzedać zakłady chemiczne Zachem Bydgoszcz oraz zakłady chemiczne Organika Sarzyna. Jak mówią złośliwi, do transakcji prawdopodobnie doszło tylko dlatego, że kupującym był kontrolowany przez państwo Ciech.

Reklama

Drugie podejście

Od próby sprywatyzowania zakładów azotowych w Tarnowie i Kędzierzynie minęło już prawie 12 miesięcy. Już w październiku ubiegłego roku specjaliści ostrzegali, że zerwanie negocjacji z niemiecką spółką Petro Carbo Chem może spowodować, że przy braku spójnej i klarownej strategii dla branży kolejne miesiące mogą zostać zmarnowane.

Czy tak się stało? Na tak zadane pytanie prawie wszyscy nasi rozmówcy związani z państwowymi firmami nie chcieli odpowiadać. Prezes jednego z zakładów WSCh: oczywiście lepiej by się stało, gdyby doszło do prywatyzacji w ubiegłym roku. Wówczas zarówno Kędzierzyn, jak i Tarnów miałyby już przygotowaną przez inwestora strategię rozwoju. Tego jednak nie udało się zrobić.

O tym, że źle się stało, iż nie dokończono prywatyzacji, przeświadczony jest również tarnowski poseł PiS Edward Czesak.
- Uważam, że błędem było zerwanie umowy prywatyzacyjnej z PCC na zakup zakładów azotowych w Tarnowie i Kędzierzynie, zwłaszcza w taki sposób i tuż przed jej finalizacją. Należy szybko sprywatyzować obie firmy - mówił nam niedawno.
- Zakłady potrzebują inwestora. Na szczęście dochodzą do mnie informacje, że rząd chce je w końcu sprywatyzować. Dla załóg obu firm będzie to oznaczało stabilizację - dodał poseł.

Może jesień, może wiosna

Tymczasem wciąż nie wiadomo, kiedy do prywatyzacji zakładów dojdzie. Najlepiej chyba świadczą o tym sprzeczne wystąpienia przedstawicieli Ministerstwa Skarbu i samych zakładów. Z jednej strony słychać, że prywatyzacja jest możliwa jeszcze jesienią. Z drugiej - "pierwszy realny termin to wiosna 2008".

- Jeżeli zostały spełnione wszystkie procedury, łącznie z wyborem doradcy inwestycyjnego, to możliwy jest scenariusz, że do debiutu dojdzie jeszcze w tym roku. Jest więc jeszcze szansa, aby w tym roku na giełdę weszły Zakłady Azotowe w Tarnowie - uważa Rafał Abratański, wiceprezes IDM Domu Maklerskiego.

Renomowany warszawski doradca inwestycyjny stwierdza: co nagle to po diable. Zastanawia się, czy tak szybko przygotowany debiut giełdowy będzie udany. Mimo że koniunktura na akcje na rynku pierwotnym jest spora, to pomni przypadku Zakładów Chemicznych Police (akcje spółki po debiucie zostały mocno przecenione) inwestorzy mogą być wstrzemięźliwi.

Bardziej optymistyczny jest Abratański.
- Pewna grupa inwestorów czeka na debiuty firm państwowych. Oni z pewnością zainteresują się ofertą dużych państwowych firm z kluczowych branż - uważa.

Jak zapewnia Marek Drac-Tatoń, prezes Nafty Polskiej (spółki Skarbu Państwa odpowiedzialnej za prywatyzację i restrukturyzację branży naftowej i chemicznej, zarazem szef rady nadzorczej Tarnowa) - nie ma żadnych opóźnień. Uspokaja także prezes Tarnowa Jarosław Wit. Zapewnia, że harmonogram jest przestrzegany, a prace nie opóźniają się. Co więcej - wybrany został już doradca prawny i dom maklerski.

Oferującym akcje tarnowskiego potentata ma być Dom Maklerski BZ WBK. Doradcą prawnym wybrano zaś międzynarodową, renomowaną kancelarię Hogan&Hartson. Nic więc dziwnego, że Wit do prywatyzacji spółki podchodzi z optymizmem i uważa, że Tarnów będzie gotowy do debiutu na koniec roku. Ogłoszono także przetarg na doradcę w prywatyzacji Zakładów Azotowych Kędzierzyn Koźle, które mają być sprzedane inwestorowi strategicznemu. Dla kogo akcje

Głównymi dysponentami akcji obu spółek jest Nafta Polska. Posiada ona po 80 proc. papierów Tarnowa i Kędzierzyna. Pozostałymi akcjonariuszami chemicznych spółek są resort skarbu i załogi obu prywatyzowanych firm.

W obu przypadkach Skarb Państwa zakłada pozostawienie sobie po 40 proc. akcji. Aby kontrolować spółkę wystarcza 25 proc. plus jedna akcja - można zablokować w ten sposób zmiany w statucie. Analogiczna sytuacja ma miejsce np. w przypadku KGHM i PKN Orlen. Skarb Państwa, mimo że w przypadku tej pierwszej kontroluje nieco ponad 40 proc. akcji miedziowego potentata, w praktyce i tak nią rządzi. W przypadku Orlenu państwo kontroluje pośrednio i bezpośrednio 33 proc. akcji spółki, a i tak niepodzielnie nią rządzi.

W przypadku akcji pierwszej spółki to, kto je kupi, będzie zależało od zainteresowania i wielkości składanych ofert. Zdecydują więc normalne procedury: zapisy, księga popytu itp.

W przypadku Kędzierzyna oferenta wybierze Skarb Państwa. I już wiadomo, że raczej będzie to krajowa firma. Z pewnością w przetargu nie weźmie udział PCC. Spółka ma bowiem inne plany - chce rozwijać własne inwestycje. O tym, że nie zamierzają się ubiegać o akcje Kędzierzyna, poinformowało również kilku innych chemicznych potentatów. Inaczej zresztą chyba być nie mogło, skoro od początku roku z gmachu przy ulicy Kruczej szły sygnały, że milej będą widziani krajowi inwestorzy.

Kto ma największe szanse, aby kupić akcje Kędzierzyna? Jak dotąd chęć zakupu zgłosiły kontrolowany przez Skarb Państwa Ciech i należący do Orlenu Anwil. Zwłaszcza ten pierwszy wydaje się mieć znaczne szanse. W zamiarach resortu Ciech ma być bowiem integratorem branży. Z drugiej strony sam Ciech informuje, że priorytetem jest przejęcie Zakładów Azotowych Puławy.

Więcej niż przed rokiem?

Największą tajemnicą całego procesu prywatyzacyjnego jest to, ile pieniędzy ze sprzedaży akcji obu spółek planuje uzyskać ministerstwo. Zgodnie z zerwaną w listopadzie ubiegłego roku umową, niemiecka firma PCC miała zapłacić za 80 proc. akcji Tarnowa 365,8 mln zł. Inwestor zobowiązał się też do zainwestowania w ZAT prawie 500 mln zł. Kędzierzyn miał natomiast kosztować 125 mln zł plus kolejne miliony na inwestycje.

Jakich profitów teraz spodziewa się resort? Nieoficjalnie w ministerstwie dowiedzieliśmy się, że takich samych kwot, tyle że za pakiety maksymalnie 60 proc. W tej sprawie, jak nieoficjalnie powiedział nam jeden z posłów PiS, mieli się nawet założyć wiceminister Szałamacha oraz poseł PO Aleksander Grad. Ten drugi wątpi w możliwość uzyskania aż tak wysokich cen.

Skąd jednak optymizm ministerstwa? Wszystko wskazuje na to, że tarnowskie Azoty zakończą ten rok dużo lepszym wynikiem niż ubiegłoroczne 44,7 mln zł. Po czterech miesiącach ZA Tarnów zarobiły już 58 mln zł. Podobnie może być i w przypadku Kędzierzyna.

Powód to stosunkowo dobra koniunktura na rynku chemicznym i większe od oczekiwań zapotrzebowanie na nawozy.

A co z inwestycjami?
Jeżeli w całym obecnym procesie prywatyzacyjnym widać jakąś słabość, to są to niejasne perspektywy inwestycyjne. Po pierwsze, prywatyzacja bez nowej emisji akcji będzie oznaczała, że zmienią się tylko właściciele spółek, pieniądze weźmie Skarb Państwa. Nie wiadomo, kto da setki milionów na inwestycje, a te są konieczne. W Kędzierzynie bez wymiany niektórych segmentów produkcyjnych zakład, jak mówi się nieoficjalnie, może nawet stanąć. Zarządy obu azotowych firm i zainteresowani ich przejęciem zapewniają, że pieniądze na pewno się znajdą. Na razie jednak brakuje na to przekonujących dowodów.

Dariusz Malinowski

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »