Turcja na równi pochyłej
Skandal korupcyjny w Turcji, u podłoża którego może leżeć walka o władzę i konflikt w łonie ruchu islamistycznego - społecznej bazy rządzącej partii AKP - to kolejny objaw politycznego słabnięcia jej przywódcy i premiera kraju, Recepa Tayyipa Erdogana.
Jego sposób rządzenia, zdradzający autorytarne skłonności, ostatni kryzys oraz porażki rządu w polityce zagranicznej mogą zdestabilizować kraj, podważają dotychczasowy prestiż Turcji jako modelu dla krajów muzułmańskich i mogą osłabić jej pozycję na arenie międzynarodowej - uważają komentatorzy i eksperci.
Fala aresztowań przeprowadzonych w drugiej połowie grudnia wśród biznesmenów i powiązanych z nimi polityków oskarżanych o pranie pieniędzy doprowadziła do dymisji trzech ministrów w rządzie Erdogana. Jeden z nich, minister ochrony środowiska i urbanizacji Erdogan Bayraktar, wskazał na samego premiera jako pośrednio współodpowiedzialnego za nadużycia i wezwał go do rezygnacji.
Obserwatorzy podkreślają bezprecedensowość publicznego oskarżenia Erdogana przez jego ministra. Szef rządu oświadczył, że do skandalu doprowadziły bliżej nieokreślone siły "za granicą". Podobnie zareagował na burzliwe protesty uliczne w lecie br. przeciwko przekształceniu parku Gezi w Stambule według niepopularnego projektu rządowego.
Zdaniem zwolenników Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) za aresztowaniami stoją funkcjonariusze policji i aparatu sprawiedliwości powiązani z ruchem Hizmet, kierowanym przez Fetullaha Gulena, duchowego przywódcę islamskiego mieszkającego w Pensylwanii w USA. Ma on w Turcji miliony sympatyków i finansuje sieć instytucji. Erdogan nazywa ruch "państwem w państwie".
Ruch Gulena był jedną z sił, które wyniosły AKP do władzy w 2002 roku i które długo ją popierały przeciwko świeckim liberałom i armii, kiedy Erdogan przeprowadzał w niej czystkę. W ostatnich latach ich drogi zaczęły się jednak rozchodzić. Hizmet krytykował Erdogana za autorytaryzm i politykę kadrową; jego zdaniem guleniści powinni być szerzej reprezentowani w strukturach władzy. Konflikt zaostrzył się w tym roku, kiedy rząd zagroził zamknięciem kontrolowanych przez Hizmet szkół przygotowujących młodzież do egzaminów.
AKP i gulenistów dzielą także różnice ideologiczne. Według Harolda Rhode'a, eksperta z nowojorskiego Galestone Institute, islamiści z AKP reprezentują fundamentalizm islamski w wersji egipskiego Bractwa Muzułmańskiego, podczas gdy Gulen uważa, że "prawdziwy jest tylko islam turecki", wyznawany w Turcji i krajach Azji Środkowej zamieszkanych przez ludy z tureckiej grupy językowej.
Zdaniem Rhode'a utrata poparcia Gulena jest dla AKP poważnym ciosem, nakładającym się na inne porażki partii rządzącej. Doszła ona do władzy pod hasłami "czystych rąk", co przeciwstawiano korupcji poprzedników, tymczasem sama okazuje się nieuczciwa. Media rozpisują się o łapówkach otrzymywanych przez polityków AKP, przemycie złota i milionach dolarów znalezionych u synów ministrów w pudełkach na buty.
Nasila się krytyka Erdogana za represje wobec mediów. Turcja należy do grupy krajów, w których aresztuje się najwięcej dziennikarzy. Arogancka odpowiedź premiera na demonstracje w parku Gezi w Stambule i brutalność policji zaogniły gniew ulicy i doprowadziły do rozszerzenia protestów. Potęgują się także problemy gospodarcze. Wzrost tureckiej gospodarki jest nadal stosunkowo wysoki, jeśli porównać go z krajami europejskimi, ale coraz bardziej opiera się on na emisji obligacji skarbowych, czyli pożyczkach. Rośnie też deficyt na rachunku obrotów bieżących.
Badania politologiczne wskazują, że korupcja w połączeniu z pogarszającą się sytuacją gospodarczą powoduje zwykle spadek poparcia dla partii rządzącej i jej przywódców. Niektórzy komentatorzy sądzą, że obecny skandal może być początkiem końca władzy AKP.
W przyszłym roku na wiosnę odbędą się wybory lokalne, a latem prezydenckie. Wybory parlamentarne wyznaczono na rok 2015. Sondaże przeprowadzone jeszcze przed skandalem wskazywały na poparcie ponad 40-50 procent dla AKP. Niektórzy obserwatorzy w Turcji przewidują, że Erdogan, obawiając się dalszej erozji swej popularności, może doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych, aby już w przyszłym roku zapewnić sobie mandat na kolejne 5 lat. Oznacza to jednak perspektywę dalszych zaburzeń.
"Skandal korupcyjny i konflikt z ruchem Gulena prawdopodobnie pogłębią rosnącą niestabilność w kraju. (...) Uwaga rządu odwróci się od rozwiązywania trudnych problemów ekonomicznych i politycznych oraz polityki zagranicznej. Dużo czasu upłynie, zanim Turcja odzyska swój poprzedni wizerunek jako +wzoru+ dla regionu Bliskiego Wschodu, kraju, który pomaga go przekształcać dzięki swej +miękkiej sile+" - pisze na portalu waszyngtońskiego Brookings Institution związany z tym think tankiem Kemal Kirisci.
W ostatniej dekadzie dzięki dynamicznemu wzrostowi ekonomicznemu Turcja awansowała do pierwszej dwudziestki gospodarek świata (jest na 17. miejscu). Rząd Erdogana przeprowadził reformy polityczne, zapewniając m.in. cywilną kontrolę nad armią, co otworzyło mu drogę do negocjacji o wejście do Unii Europejskiej. Jako jedyna muzułmańska demokracja w regionie Turcja stała się przykładem dla krajów Bliskiego Wschodu, stawianym im w czasie rewolucji arabskiej wiosny. Polityka zagraniczna szefa resortu Ahmeta Davutoglu, realizowana wedle formuły "zero problemów z sąsiadami", wykreowała Turcję - członka NATO i sojusznika USA - w roli pomostu między Zachodem a muzułmańskim Wschodem.
Zdobyty dzięki temu prestiż Turcji ucierpiał jednak znacznie w ostatnich latach. Złożyła się na to jątrząca, antyizraelska retoryka Erdogana i bezkompromisowa polityka jego rządu wobec kryzysów w Egipcie i Syrii. Erdogan zdecydowanie poparł Bractwo Muzułmańskie w Egipcie i potępił obalenie jego rządów jako pucz wojskowy, co doprowadziło do wydalenia ambasadora tureckiego z Kairu i napięć w stosunkach z USA. Poparł też powstanie przeciw reżimowi syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada i naciskał na interwencję zbrojną przeciw niemu, gdy tymczasem w rebelii zaczęli dominować ekstremiści islamscy.
Uznania w oczach Zachodu - jak zwraca uwagę Kirisci - nie przyniosły też podejmowane przez Erdogana próby przyłączenia się do Szanghajskiej Organizacji Współpracy, bloku państw autorytarnych z Rosją i Chinami na czele.
"Po tym wszystkim krytycy twierdzą, że zamiast polityki +zero problemów z sąsiadami+ turecka polityka zagraniczna wygląda raczej na politykę +zero sąsiadów bez problemów+" - konkluduje ironicznie ekspert Brookings Institution.