TVP psuje rynek

Dopóki nie zostanie uchwalona nowa ustawa o radiofonii i telewizji na najwięksi gracze na rynku mediów elektronicznych nie przewidują żadnych poważnych zmian własnościowych. Oprócz zapisów dotyczących koncentracji w mediach wątpliwości krajowych inwestorów budzi uprzywilejowana pozycja telewizji publicznej.

Dopóki nie zostanie uchwalona nowa ustawa o radiofonii i telewizji na najwięksi gracze na rynku mediów elektronicznych nie przewidują żadnych poważnych zmian własnościowych. Oprócz zapisów dotyczących koncentracji w mediach wątpliwości krajowych inwestorów budzi uprzywilejowana pozycja telewizji publicznej.

Nawet gdyby Fininvest Silvia Berlusconiego zainwestował w TV Puls, a News Corp. Ruperta Murdocha wraz z częścią Canal Plus Group nabył Canal Plus Polska, będą to jedyne poważne zmian własnościowe na polskim rynku telewizyjnym w ciągu najbliższych kilku miesięcy. W tym czasie nie należy oczekiwać pojawienia się nowego inwestora w Telewizji Polsat. Według wcześniejszych doniesień zainteresowany nabyciem 33 do 49 proc. udziałów w największej polskiej stacji komercyjnej, był wydawca Gazety Wyborczej - Agora.

Dopóki ani potencjalni inwestorzy, ani rozgrywający na polskim rynku medialnym nie poznają ostatecznego kształtu znowelizowanej ustawy o radiofonii i telewizji, co w optymistycznej wersji nastąpi pod koniec br., jedni i drudzy nie zdecydują się na jakiekolwiek ruchy kapitałowe. Najwięcej emocji wzbudzają zapisy ograniczające koncentrację kapitału w mediach. Projekt nowelizacji zakłada m.in., że nie będzie można mieć dwóch koncesji ogólnopolskich (zasięgiem obejmujących powyżej 80 proc. ludności) na nadawanie programu telewizyjnego lub radiowego. O koncesję nie będzie mógł się też ubiegać właściciel dziennika lub czasopisma, obejmującego swoim zasięgiem cały kraj. Właściciele mediów są zdania, że takie zapisy ograniczają rozwój mediów z kapitałem rodzimym i sprzyjają kapitałowi zagranicznemu. Część obserwatorów rynku uważa wręcz, że zapis ten jest wymierzony przeciwko ewentualnemu wejściu Agory do Telewizji Polsat.

Reklama

Jednak, jak wynika z nieoficjalnych informacji, nie tylko on spowodował zawieszenie rozmów między Agorą i Polsatem, którego wartość szacuje się na 1,7-2,7 mld zł. Zapał giełdowej spółki do tej inwestycji miało ponoć mocno ostudzić bliższe przyjrzenie się kondycji finansowej Polsatu.

Nie komentujemy takich spekulacji. Rzeczywiście Agora jest zainteresowana rynkiem telewizyjnym,. Do chwili, gdy ostatecznie nie wyjaśnią się sprawy związane z regulacjami dotyczącymi tego rynku, żadna decyzja nie zostanie podjęta - powiedziała nam Anna Borys-Karwacka, rzeczniczka prasowa Agory.

Sam Polsat, po nie zawsze udanych inwestycjach w stacje telewizyjne na Łotwie, Estonii i Białorusi oraz próbach zwiększenia swej obecności na rynku telewizji kablowej, nie kryje ostatnio swych apetytów na zakup platformy cyfrowej Nowa Cyfra Plus, bo właśnie tematyczne kanały cyfrowe wydają się największą szansą rozwojową stacji. W połączeniu z platformą Polsatu i łączną liczbą niemal miliona abonentów mogłaby szybko przekroczyć próg rentowności.

Na razie nie grozi to z pewnością TV Puls, której nadajniki od czasu do czasu są wyłączane przez Telekomunikację Polską oczekującą na spłatę ponad 2 mln zł należnych za ich eksploatację. Według rzecznika Pulsu Roberta Szaniawskiego, do obecnej sytuacji telewizji w znacznym stopniu przyczynił się Prokom Investments - spółka, która objęła obligacje stacji nie płacąc za nie. W czerwcu br. okręgowy Sąd Gospodarczy nakazał spółce zapłacenie stacji 28,5 mln zł, jednak z powodu jej odwołania, pieniądze na konto Pulsu nie wpłynęły.

Obecny kryzys na rynku medialno-reklamowym spowodował, że do skutku nie doszła planowana na ten rok emisja akcji ITI, z której miał zostać sfinansowany dalszy rozwój należących do spółki kanałów TVN, TVN 7 i TVN 24.

W zgodnej opinii przedstawicieli kanałów komercyjnych znaczna część odpowiedzialności za reklamowy dołek leży po stronie telewizji publicznej, która dysponuje nie tylko wpływami z abonamentu, ale kontroluje również ponad 40 proc. rynku reklamy telewizyjnej. Ich zdaniem, w pogoni za jak największymi przychodami z reklam telewizja publiczna zaniża ceny reklam, co negatywnie wpływa na rynek. Koszt dotarcia do grupy docelowej w kanałach TVP maleje, przez co zarówno inni nadawcy telewizyjni, jak i pozostałe nośniki reklam, takie jak radio, czy prasa, muszą obniżać ceny. W rezultacie reklamodawcy przeznaczają na reklamę mniej pieniędzy i kurczy się cały rynek medialno-reklamowy. Nadawcy komercyjni chcieliby, by abonament telewizyjny był dzielony między wszystkich nadawców, a jeśli nie, to czas i pory emisji reklam w telewizji publicznej powinny podlegać znacznie ostrzejszym, niż obecnie limitom. Niestety jednym, czy jedynym z kontrargumentów zarządu TVP SA wobec takiego rozwiązania jest to, że ograniczenie czasu emisji reklam spowoduje utratę płynności finansowej telewizji publicznej.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: radio | TVP | Plus | TVN SA | telewizja publiczna | Polsat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »