Ubezpieczyciele (wciąż) traktują klientów źle

Kilka tysięcy złotych strat, zmarnowany czas i zszargane nerwy - to efekty korzystania z ubezpieczeń komunikacyjnych w Polsce. Spotkało to m.in. kierowcę z podkrakowskich Staniątek, który po latach płacenia składek i po wypadku przekonał się o jednym - nie warto było być klientem PZU.

Auto zostało rozbite i trafiło do warsztatu, rzeczoznawca z PZU nie zadał sobie jednak trudu, by sprawdzić jaka wersja samochodu będzie naprawiana, a różnice w kosztach aut w wersjach podstawowych i tych dobrych idą w grube tysiące złotych.

Po kilku rozmowach z fachowcami z PZU, pechowemu kierowcy przyznano rację, ale... na tym się skończyło. Nikt nie uznał za stosowne, by ów kosztowny błąd naprawić. Okazało się, że sprawa jest już zamknięta i przekazana do likwidacji.

Pechowy klient PZU stracił na wycenie 4-5 tys. zł. Reporter RMF w krakowskim centrum likwidacji szkód dowiedział się, że wywiadów udzielać im nie wolno, a pechowiec może co najwyżej odwołać się od decyzji. Problem w tym, że taka procedura trwać może miesiącami.

Reklama

Warszawski reporter RMF poszedł więc do centrali: Możemy zażądać dokonania powtórnej wyceny. W tego typu sprawach logika nakazywałaby, by fizycznie wykonywała to inna osoba - uważa rzecznik prasowy PZU.

Jego zdaniem taka sytuacja nie powinna się w ogóle zdarzyć: Te tabele, o których mówimy, to są systemy niezależne - audatex, eurotax - i one dosyć precyzyjnie określają każdy model samochodu, włącznie z wyposażeniem - powiedział, dodając, że słabym ogniwem w tym systemie jest człowiek, który czasem po prostu się myli.

RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA | ubezpieczyciele | Po latach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »