UE: Wieczorem antykryzysowy szczyt UE i eurolandu
Wieczorem w Brukseli odbędzie się drugi, po niedzielnym, szczyt, na którym strefa euro ma uzgadniać pakiet antykryzysowy. Najbardziej zagrożone greckim kryzysem są teraz Włochy.
Niemiecki Bundestag dał kanclerz Angeli Merkel zielone światło, upoważniające ją do zgody na ustalenia antykryzysowego szczytu strefy euro, który odbędzie się w środę wieczorem, w tym na wzmocnienie funduszu stabilizacji euro EFSF.
Za przyjęciem rezolucji dotyczącej wzmocnienia Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej głosowało 503 posłów, zarówno większość chadecko-liberalnej koalicji, jak i opozycyjni socjaldemokraci i Zieloni. Przeciw było 89 posłów, a czterech wstrzymało się od głosu.
Niemcy chcą osiągnąć porozumienie w sprawie ratowania strefy euro jeszcze dziś i liczą na większy udział prywatnych instytucji w redukcji greckiego długu. Angela Merkel, przemawiając przed parlamentem w Berlinie, powiedziała, że problemy strefy euro muszą zostać rozwiązane "teraz albo nigdy". Merkel mówiła, że wszelkie słabości unii monetarnej i gospodarczej muszą zostać naprawione. Jej zdaniem potrzeba wzmocnienia europejskich instytucji wobec państw narodowych, także Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, tak by skutecznie walczyć z brakiem dyscypliny finansowej krajów Unii.
Merkel powiedziała też, że musi się to stać poprzez zmiany traktatowe, do czego potrzebna jest zgoda każdego z 27 państw członkowskich Unii. Niemiecka kanclerz zapewniła parlamentarzystów, że będzie pracować nad osiągnięciem porozumienia w sprawie ratownia finansów Grecji jeszcze dziś, na wieczornych spotkania przywódców Unii Europejskiej. Dodała, że chce, by Grecja stanęła na własne nogi tak szybko, jak to tylko możliwe.
W niemieckim Bundestagu odbyła się debata nad ponownym wzmocnieniem Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej. Bez zgody parlamentu kanclerz Angela Merkel nie mogłaby podejmować wiążących decyzji na wieczornym szczycie Unii Europejskiej w Brukseli.
Podczas debaty poprzedzającej głosowanie Angela Merkel dała do zrozumienia, że kryzysu zadłużenia nie uda się rozwiązać z dnia na dzień. Jak mówiła, potrzeba na to lat. Tym samym ostudziła nieco nadzieje na przełom podczas wieczornego szczytu w Brukseli.
Merkel podkreślała jednak, że zwalczenie kryzysu jest najważniejszym zadaniem jej rządu. Odnosząc się do dalszej przyszłości Merkel powtórzyła, że Unia Europejska będzie musiała zmienić swoje traktaty - tak, aby sprawniej kontrolować budżety należących do niej państw.
-----
W miniony weekend kraje strefy euro osiągnęły znaczny postęp w sprawie pakietu, który ma uspokoić rynki finansowe.
Nie wiadomo, jak długo potrwa szczyt i czym się zakończy. W Brukseli mówi się nieoficjalnie, że będą kolejne szczyty. Polskę będzie reprezentował premier Donald Tusk, ale tylko przez chwilę. Najważniejsze dla Europy decyzje będą podejmowane bez naszego udziału, w ścisłym gronie 17 krajów, należących do eurostrefy.
Szczyt strefy euro poprzedzi Rada Europejska, czyli szczyt wszystkich 27 przywódców. Posiedzenie Rady wymusili w niedzielę premierzy Wielkiej Brytanii i Polski. Argumentowali, że chociażby kwestia rekapitalizacji banków - jeden z elementów pakietu - musi być podjęta przez całą Unię Europejską.
Wielka Brytania, która nie przyjęła euro, nie jest tak zagrożona kryzysem, jak inne kraje Unii. Jednak jeśli reszta Europy poniesie klęskę, odbije się to także na brytyjskiej gospodarce. Z racji swoich zobowiązań Wielka Brytania dokłada się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), który zasila pakiety ratunkowe dla zagrożonych kryzysem państw członkowskich Unii.
Eurogrupa wstępnie zgodziła się w niedzielę, że trzeba "znacznie" podnieść wkład banków w program ratunkowy dla Grecji. Straty posiadaczy greckich obligacji mogą sięgnąć nawet 50-60 proc. Takie są wnioski raportu na temat spłacalności greckiego długu, przygotowanego przez ekspertów tak zwanej trojki, czyli EBC, MFW i Komisji Europejskiej. Zgodnie z tym raportem bankowi wierzyciele Grecji powinni zaakceptować stratę przynajmniej połowy wartości greckich obligacji, żeby uniknąć konieczności znacznego zwiększenia drugiego pakietu pomocy dla Grecji.
Katarzyna Szymańska-Borginon, Bogdan Frymorgen, RMF
Premier Włoch ma dziś przedstawić na szczycie w Brukseli plan reform, które poprawią sytuację finansów publicznych jego kraju. Silvio Berlusconi został do tego zobowiązany na niedzielnym szczycie Eurogrupy.
Włochy, trzecia gospodarka Europy, są obecnie najbardziej zagrożone greckim kryzysem. Niepokój wywołuje dług publiczny sięgający dwóch bilionów euro. Unijni liderzy obawiają się, że jakikolwiek plan ratunkowy dla strefy euro na nic się zda, jeśli za kilka tygodni bądź miesięcy agencje ratingowe znowu wezmą na celownik Włochy. Dlatego europejscy przywódcy chcą zobaczyć plan reform już dziś, na wieczornym szczycie w Brukseli.
- Niektórzy członkowie Rady Europejskiej będą musieli przekonać swoich kolegów, że ich kraj w pełni wdraża obiecane środki - tak mówił w niedzielę szef Rady Europejskiej. Herman Van Rompuy powiedział ogólnie, ale wiadomo było, że chodzi o Włochy. Problemów z wymienieniem ich z nazwy nie mieli liderzy Francji i Niemiec. Najbardziej upokarzające dla Włoch nie było jednak to, że kraj założycielski Unii został publicznie przywołany do porządku, ale zachowanie Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego na niedzielnej konferencji kończącej szczyt.
Pytani, czy są pewni, że Silvio Berlusconi przedstawi program reform, Angela Merkel i Nicolas Sarkozy najpierw wymienili się spojrzeniami, ironicznymi uśmiechami i dopiero po krótkiej przerwie głos zabrał francuski prezydent. - Wierzymy w odpowiedzialność włoskich władz, zarówno polityczną, finansową, jak i gospodarczą - powiedział Nicolas Sarkozy.
Wywołało to oburzenie włoskich polityków i włoskich mediów. "Sarkozy jak Zidane" - grzmiał tytuł artykułu w jednej z włoskich gazet. To nawiązanie do piłkarskich mistrzostw świata z 2006 roku i finałowego meczu, w którym Francuz Zinedine Zidane powalił na ziemię Włocha Marco Matterazziego uderzeniem głową w klatkę piersiową.
Czytaj raport specjalny Biznes INTERIA.PL "Teraz tonie Grecja. Kto następny?"
Stawką środowego szczytu eurogrupy jest nie tylko zatrzymanie rozlania się kryzysu na kolejne państwa, ale samo przetrwanie strefy euro, a może i całej UE - podkreślają francuskie gazety tuż przed rozpoczęciem spotkania w Brukseli.
"Europa gra o swoją przyszłość" ("Le Figaro"), "Zryw albo chaos"("Le Monde"), "Euro: szczyt ostatniej szansy ("Les Echos") - czołowe francuskie dzienniki prześcigają się w alarmistycznych tytułach przed środowymi szczytami Rady Europejskiej i eurogrupy w Brukseli.
"Europa, jaką znamy, przeżywa dziś godzinę prawdy" - twierdzi centroprawicowe "Le Figaro", dodając, że "jeśli będziemy dalej pożądać obecną drogą, kryzys doprowadzi do rozpadu Unii". Gazeta podkreśla, że należy "zrekonstruować Europę wspólnie z Niemcami". Według "Le Figaro", recepta na uzdrowienie kryzysu zadłużenia jest już znana: restrukturyzacja długu greckiego, rekapitalizacja banków, wzmocnienie Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, aby powstrzymać zarażenie kryzysem Włoch i Hiszpanii; w dalszej kolejności - w opinii dziennika - należy "stworzyć prawdziwy rząd ekonomiczny strefy euro, czuwający nad dyscypliną budżetową".
"Le Figaro" zaznacza, że we wzmocnieniu Europy politycznej decydująca rola przypadnie Berlinowi, który może narzucić innym partnerom swoje reguły gry. "Jedynie Niemcy - pierwsza potęga gospodarcza kontynentu - mogą wyprowadzić Europę z tarapatów. (...) W wyborze między Niemcami (kanclerz Angeli) Merkel a Włochami (premiera Silvio Berlusconiego) nie możemy mieć żadnego wahania" - pisze "Le Figaro".
Lewicowy dziennik "Liberation" podkreśla, że pod presją rynków i groźbą rozpadu unii monetarnej podczas środowego szczytu może dokonać się "skok w kierunku federalizmu" w eurogrupie. "Tym razem nie chodzi tylko o przyjęcie antykryzysowych środków działania (...) ale o ustalenie perspektywy na dłuższą metę, obietnicę większej integracji eknomicznej i budżetowej w strefie euro" - zaznacza "Liberation".
Dziennik ma jednak wątpliwości, czy do tego dojdzie, zaznaczając, że "już od dwóch lat '17' mnożyła 'daremnie ostateczne' plany ratunkowe", co nie powstrzymało dotąd rozprzestrzeniania się kryzysu w kolejnych krajach: Grecji, Irlandii i Portugalii.
Według "Le Monde" "Europa przeżywa najpoważniejszy kryzys od czasu zakończenia drugiej wojny światowej".
Zdaniem "Le Monde", poza najpilniejszym zadaniem - "gaszeniem pożaru" wywołanego kryzysem zadłużenia w strefie euro - konieczne jest przebudowanie UE, aby oprzeć ją na nowych, mocniejszych fundamentach. "Europa potrzebuje nowego oddechu oraz zdeterminowanych i ambitnych architektów" - pisze gazeta.
Według "Le Monde", aby przetrwać UE musi umocnić więzy między państwami członkowskimi. "W obliczu gigantów, takich jak USA czy Chiny, Francja może żałować, że musi wybierać między Europą niemiecką - która rysuje się na horyzoncie - a Europą, która się rozpada. (...) Ale jest już za późno na taki żal" - kwituje "Le Monde".
Gazeta ma nadzieję, że bezprecedensowy kryzys zmusi wszystkich przywódców UE, aby na nowo przemyśleli "sposób funkcjonowania Europy" i "kwestię solidarności" między państwami członkowskimi.
"Maksymalna presja, porażka wykluczona" - to z kolei komentarz w belgijskiej gazecie La Libre Belgique dotyczący dzisiejszego szczytu Eurogrupy. Nagłówki belgijskich gazet oddają atmosferę panującą przed dzisiejszym, wieczornym spotkaniem w Brukseli. "Noc na uratowanie euro" - to tytuł z francuskojęzycznej gazety Le Soir, "Szczyt ostatniej szansy" - taki tytuł widnieje na pierwszej stronie francuskojęzycznej gazety La Libre Belgique, "Europa wstrzymuje oddech" - to z kolei tytuł artykułu w niderlandzkojęzycznym dzienniku De Standaard. Komentator tej gazety pisze, że europejscy liderzy muszą raz na zawsze rozwiązać kryzys zadłużeniowy.
W podobnym tonie wypowiada się dziennikarz La Libre Belgique, który podkreśla, że to spotkanie będzie kluczowe dla przyszłości strefy euro. "Do tej pory Europa albo była podzielona co do sposobu walki z kryzysem i nie miała skutecznych rozwiązań, albo reagowała z opóźnieniem, a czasem i jedno i drugie. Teraz nie mogą zdarzyć się żadne potknięcia" - czytamy w komentarzu redakcyjnym La Libre Belgique. Komentator dodaje, że Europa jest na rozdrożu i potrzebny jest długoterminowy, skuteczny plan walki z kryzysem.
W każdym dzienniku można znaleźć też komentarze, że sytuacja jest niezwykle trudna. Liderzy eurogrupy mają świadomość, że decyzje muszą być podjęte, ale są także pod ogromną presją w swoich krajach, gdzie społeczeństwa buntują się przeciwko wprowadzanym oszczędnościom i wydawaniu pieniędzy na ratowanie innych zadłużonych krajów.
Przywódcy UE muszą szybko opanować sytuację na kontynencie, w przeciwnym razie inwestorzy zrażą się do obligacji krajów europejskich, pociągając na dno największe banki UE - uważa "Washington Post " w artykule redakcyjnym przed środowym szczytem strefy euro. Takie załamanie nie pozostałoby bez uszczerbku dla USA, toteż, jak pisze amerykański dziennik, administracja Bracka Obamy apeluje do Europejczyków o zebranie wystarczająco dużego funduszu ratunkowego, by przekonać inwestorów, że ich pieniądze są w Europie bezpieczne.
"Niemcy, jedyne państwo, które może zagwarantować takie posunięcie (może ono kosztować 2 biliony dolarów) - na razie się nie kwapią" - pisze "WP".
"Europa nie byłaby w takim kłopocie (dosłownie nie miałaby takiego bałaganu), gdyby unii walutowej towarzyszyła wspólna polityka fiskalna" - uważa dziennik.
Jego zdaniem przyczyną obecnych problemów jest nieodpowiedzialna polityka fiskalna i środki ponad stan kierowane na cele społeczne w niektórych krajach, zwłaszcza w Grecji. "Nie ma wątpliwości, że grecki sektor publiczny, tak jak i ten we Włoszech, Hiszpanii i Portugalii są skrajnie niewydajne; obecny kryzys jest okazją do (ich) modernizacji i prywatyzacji" - pisze "The Washington Post".
Przed nadzwyczajnym szczytem UE w Brukseli Rosja wezwała w środę Unię Europejską do przedstawienia "odważnego rozwiązania" kryzysu zadłużenia w strefie euro. "Macie wszelkie środki polityczne i gospodarcze oraz wsparcie całego świata" - oświadczył w Moskwie Arkadij Dworkowicz, jeden z najbliższych doradców prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.
Stabilność strefy euro ma kluczowe znaczenie dla uniknięcia światowej recesji - dodał Dworkowicz w wywiadzie radiowym. Wskazując, że każdy kraj ma swoje własne problemy, doradca Miedwiediewa wyraził przekonanie, że na środowym szczycie UE może jednak wspólnymi siłami osiągnąć uspokojenie rynków.
Agencja dpa pisze, powołując się na opinie ekspertów, że kryzys euro dotyka obecnie Rosję mniej niż poprzednie wahania koniunktury. "Ten kryzys prawie nie ma wpływu na finanse państwa (Rosji), ponieważ inwestycje w aktywa denominowane w euro nie są zbyt wielkie" - cytuje dpa Annę Bodrową z firmy analitycznej Investcafe.
-----
Polska gospodarka pozostaje w tym roku silna dzięki dużemu popytowi wewnętrznemu, ale mimo to słabnący handel zagraniczny stwarza dla niej zagrożenie. Ponadto wkład wydatków publicznych we wzrost będzie się zmniejszał, co dodatkowo powstrzyma wzrost.
Polska gospodarka nie zależy w tak dużym stopniu od handlu, jak inne gospodarki krajów CEE (eksport to około 43 proc. PKB), ale tym niemniej duża część jej eksportu trafia do strefy euro, w związku z czym Polska negatywnie odczuje brak rozwoju w strefie. Powiedziawszy to można przyjąć, że słabość złotego ze względu na apetyty inwestorów na euro może również okazać się czynnikiem wspierającym polską gospodarkę w najbliższych kwartałach i pomagającym złagodzić niektóre wady przedłużającego się kryzysu długów w strefie euro.
Polska powinna skoncentrować się głównie na rozwoju w Niemczech, które są największym importerem polskich towarów. Rozwój byłej lokomotywy strefy euro zwolnił w miarę spowolnienia handlu światowego. To, w połączeniu z problemami strefy euro, ogólnie wywarło negatywny wpływ na polską gospodarkę ze względu na eksport netto, ale popyt wewnętrzny powinien wystarczyć do zapewnienia solidnego rozwoju gospodarki. Należy zwrócić uwagę, iż będzie on nadal gładko wyprzedzał gospodarki strefy euro.
Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL
Złoty i inne waluty krajów CEE (Wspólnoty Europejskiej - przyp. red.), takie jak korona i forint, poprawiły ostatnio kursy względem euro w związku ze wzrostem optymizmu towarzyszącego rozwiązaniu kryzysu długów w strefie euro, a kluczowy środowy szczyt UE jest coraz bliżej. Obawy dotyczące rozwoju globalnego również wpłynęły na waluty krajów CEE.
Pozostajemy sceptyczni co do wyniku szczytu, który może rozczarować uczestników rynku, oczekujących wszechstronnego planu dla eurostrefy, ale wszelkie przekonujące posunięcia twórców polityki w strefie powinny uwzględniać wsparcie dla partnerów z Europy Wschodniej. Spodziewamy się również, że lokalne rynki akcji będą się umacniać analogicznie do głównych indeksów europejskich, ale należy pamiętać, że rynki zrobiły już dużo przed czasem, więc o ile liderzy strefy euro nie wyciągną dużej armaty, skutki będą mało widoczne.
Mads Koefoed, analityk Saxo Banku
Główny ekonomista domu maklerskiego TMS Brokers Marek Wołos ostrożnie podchodzi do oczekiwań wobec dzisiejszych szczytów w Brukseli. Rynki oczekują na informacje o tym, jaka będzie wysokość europejskiego funduszu ratunkowego dla bankrutujących krajów, a także jak duże będą straty inwestorów w przypadku umorzenia części greckiego długu. Marek Wołos spodziewa się jednak sporych trudności w zawarciu porozumienia, zwłaszcza w zakresie wysokości funduszu pomocowego, który w założeniu ma pomagać nie tylko Grecji, ale również innych krajom pogrążonym w kryzysie, jak na przykład Włochy.
Ekspert podkreśla, że rynki z dużą nerwowością oczekują na informacje z Brukseli, co objawia się sporymi wahaniami na rynkach walutowych i giełdach papierów wartościowych. Mimo wcześniejszych nieformalnych zapowiedzi, dziś w Brukseli nie zbiorą się unijni ministrowie finansów, którzy mieli rozmawiać o sposobach wyjścia strefy euro z kryzysu. Rzecznik prezydencji Konrad Niklewicz poinformował wczoraj, że strona polska postanowiła nie zwoływać posiedzenia Rady ECOFIN, bo wieczorem o tych kwestiach i tak będą dyskutować przywódcy unijni.
Analityk ING TFI Paweł Cymcyk podkreśla, że od informacji o sposobie, w jaki zostanie przeprowadzone kontrolowane bankructwo Grecji, zależy zachowanie inwestorów w nadchodzącym czasie. - Ważną informacją, na którą czekają rynki jest wysokość umorzenia greckiego długu. Prawdopodobnie wierzyciele Grecji, wśród których są europejskie banki, stracą około połowy zainwestowanych pieniędzy - mówi ekspert.
Oprac. APG